Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i nadół, poprzez pagórki i maleńkie dolinki. Co kilka minut Anielka pytała:
— Czy już jesteśmy na miejscu?
Ale babcia ciągle przecząco potrząsała głową.
Gdy dotarły do niskiego, brunatnego domku, stojącego przy drodze, babcia zapukała i obydwie z Anielką weszły do obszernej izby, pełnej stołów. Ludzie właśnie siedzieli przy obiedzie. Zrobiono zaraz dla babci i Anielki miejsce, a gospodyni przyniosła jeszcze dwie porcje kiełbasy, smakowicie pachnącej. Na środku stołu stał wielki półmisek kartoflanych placków.
— Jedzcie, bardzo proszę, — zapraszała gospodyni. — Wystarczy dla wszystkich.
Anielce jeszcze nigdy placki tak nie smakowały. Chętnie sięgnęłaby po drugą porcję, ale się jakoś wstydziła. Zanim wyszły z izby, gospodarz poprosił babcię o szczyptę tabaki, potem podali sobie ręce, a gospodyni ucałowała babcię serdecznie.
Więc świat był aż taki duży? Anielka nie mogła tego wszystkiego pojąć. Wobec tego, jak jest daleko do Ameryki?
Nareszcie, nareszcie babcia z Anielką znalazły się w szerokiej, pięknej dolinie, przez którą przepływała wijąca się rzeka.
— To Jasna, — rzekła babcia, poprawiając swój kwiecisty fartuch. — Jesteśmy już blisko Krzywicy. Teraz stąd weźmiemy omnibus pocztowy, który nas zawiezie aż do kaplicy.
Blisko Krzywicy! Anielce to wszystko, co ją otaczało, wydało się jakieś całkiem inne, nowe, nieznane... Nadszedł dyliżans pocztowy. Zatrzymał