Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamilkła i przez dłuższy czas ani słowa nie powiedziała.
Teraz droga biegła na prawo. Na skraju lasu po obydwu stronach znaczyły się już jasnym blaskiem słoneczne promienie. Nad wierzchołkami drzew zawisło pogodne niebo. Gdzieniegdzie tylko lekki wietrzyk poruszał gałązkami drzew i szemrał w głębi lasu, naogół jednak panowała cudowna cisza i tylko kroki babci i Anielki słychać było wśród lasu.
Na otwartej przestrzeni stała przydrożna oberża, którą babcia Anielce wskazała, mówiąc z uśmiechem:
— Jesteśmy już w Wiatrowie, Anielciu. Siadaj tu przy mnie na pieńku, to trochę odpoczniemy.
Babcia wsparła łokcie na kolanach i zawisła wzrokiem w przestrzeni. Anielce się zdawało, że nagle ściany świata odsunęły się gdzieś w dal. Niebo tutaj było jakoś większe, niż we wsi rodzinnej. Istotnie! Anielce jeszcze lżej stało się na sercu. Wpatrywała się w słońce, które chłodniej jakoś świeciło podczas tego jesiennego dnia. Czyż to była rzeczywistość? Anielka rozglądała się dokoła ze zdziwieniem.
— Teraz pójdziemy na lewo, — rzekła babcia.
— I już będziemy w Krzywicy? — zawołała radośnie Anielka.
Babcia zaśmiała sin głośno.
— Nie myśl, że tak prędko! Świat jest większy, niż przypuszczasz!
Ruszyły znowu w drogę. Droga biegła wgórę