Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

błyski radości. Poprostu nie mogła się tego dnia doczekać!
I wreszcie nadszedł! Teraz! Dzisiaj popołudniu dostanie kromkę chleba, taką dużą, jak dostawał codziennie Jakób Brzózka. Anielka poczęła tańczyć razem z białemi płatkami kwiatów, wirującemi na wietrze. A potem zawołała nagle:
— Muszę już iść, Wojteczku, i przygotować się. Wieczorem do was wpadnę. Dowidzenia!
— Niech cię Bóg prowadzi, Anielciu, — brzmiała odpowiedź Wojtka.
Wsparł się nawet na grabiach i spoglądał za dziewczynką, jak biegła w swej krótkiej sukience, z rozwianemi lokami, jak podskakiwała, uszczęśliwiona.
Wojtek pokiwał głową boleśnie i począł napychać w zamyśleniu fajkę. Było mu dziwnie żal Anielki, chociaż nie potrafiłby wytłumaczyć dlaczego. Wspomnienia własnego dzieciństwa nieoczekiwanie go nawiedziły... O, jemu było wówczas o wiele gorzej! Był najemnym chłopcem, wyzyskiwanym i zahukanym, nigdy nie mógł chodzić do szkoły. Broń Boże! Ba, żeby to mógł się uczyć! Napewno byłby teraz panem całą gębą. Napewno swoje arcydzieła robiłby jeszcze piękniej! Wojtek zaśmiał się w duchu. W maleńkim warsztacie przy stodole miał znowu cały zapas gotowych pudełek, które heblował i oklejał kolorowym papierem. W izbie dwa zegary wisiały na ścianie do naprawy. Byli to jedyni jego przyjaciele. A później dzieci! Szczególnie wesoła, roztrzepana Anielka. Gdy uśmiechała się do niego, Wojtkowi zdawało się, że słońce