Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tyle stopni. Za każdym krokiem, który robiła, stawała się jakaś mniejsza, nic nie znacząca. Co jej pan powie? Przecież musiał być zły! Jeżeli nie pozwoli jej na podróż do miasta! Jeżeli... Z drżącemi kolanami, stanęła Anielka przed panem, czekając na rozkazy. Usłyszała, jak powiedział do niej ostro:
— Żeby mi się to nigdy więcej nie powtórzyło. Trzeba uczciwie pracować. Nasi ludzie muszą...
A teraz co będzie? Anielka zawisła wzrokiem na twarzy babci, jakby szukając u niej ratunku.
— Podziękuj, Anielciu, — szepnęła babcia, gdy właściciel fabryki umilkł, — masz pozwolenie pojechania ze mną do miasta i do mojej wsi rodzinnej.
Wówczas dopiero Anielka się ocknęła. Czyż to możliwe? Czyż to była prawda? Spojrzała właścicielowi fabryki prosto w oczy i nagle poznała w nim owego pana, który w wiosenny wieczór przysłuchiwał się jej śpiewowi, gdy siedziała wraz z Magdzią nad rzeką. Uśmiechnęła się doń, jak do starego znajomego, a w oczach jej zajaśniała gorąca wdzięczność.
— Czy on mnie jeszcze pamięta? — pomyślała. — Dziękuję, dziękuję pięknie! Serdeczne dzięki! — wyszeptała i wraz z babcią znalazła się znowu na korytarzu.
Przez cały dzień wydawało się Anielce, że świat uległ jakiejś nagłej zmianie. W całej fabryce nikt nie mówił już więcej o zwoju sznurów! Wszyscy byli tacy dobrzy i mili! Na przyszły tydzień będzie mogła pojechać z babcią do Krzywicy. Ona, Anielka Lipkówna, z babcią, ze swoją babcią! Ni-