Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

warkocze, które tylko raz na tydzień w niedzielę zaplatała...
Babcia uśmiechnęła się w rozmarzeniu. Miała Anielka również rumiane policzki i błyszczące oczy, z których znana była w całej Krzywicy. Nie napróżno ojciec pokładał wielkie nadzieje w Anielce! Dawno to już było temu, bardzo dawno. Zresztą ojciec chciał dla niej jak najlepiej, a całkiem inaczej wszystko się ułożyło.
Babci zdawało się znowu, że to wszystko działo się dopiero wczoraj. Widziała krzaczaste brwi ojca, zmarszczone chmurnie w chwili, gdy czeladnik krawiecki zdobył się wreszcie na odwagę. Słyszała wyraźnie gniewnie słowa, które spadały na nią, jak grom i widziała siebie uciekającą w upalny dzień, biegnącą przez strumienie, góry i doliny.
Tak, tak, z wiatrem w zawody przybiegła do Wielkiej Wsi, zupełnie sama, tylko z kilku monetami w kieszeni, które jej brat Jasiek od matki zdołał wydostać. Ciche wesele wyprawiono w Wielkiej Wsi. A jednak... strzelano na wiwat, aż się szyby trzęsły, skrzypkowie zawodzili rzewnie, a starzy i młodzi sunęli do tańca. Gdy goście w oberży „Pod Wołem“ pili, jedli i weselili się, wesołemu krawcowi Lipce pozostało tylko sześć złotych w kieszeni. Ale... babcia uśmiechnęła się znowu teraz i pokiwała głową... Potrząsnęła wówczas jedwabnym fartuszkiem, w którym zabrzęczało tyle srebra i złota, że wystarczyło na kupienie łóżka, dwóch krzeseł, stołu, kilku kubków i talerzy. Tak, tak, z tem małem wianem, Anielka z Krzywicy przeniosła się do krawca Lipki do Wielkiej Wsi