Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Bezsenna noc.

Na kościelnym zegarze wybiła druga. Przez okno wtargnęło blade, jakby martwe światło księżyca. Żaden listek nie poruszał się na drzewie, wszędzie panował spokój, wszystko odpoczywało.
Byli jednak i tacy, którzy o śnie zupełnie zapomnieli. Z szeroko rozwartemi oczami babcia Anielki leżała w swej izbie. Serce jej biło mocniej, niż zwykle, ręce splecione były ze sobą, a usta zacięte uporczywie. Sama nawet nie zdawała sobie sprawy, że od wieczora nie mogła zasnąć. Dawno pogrzebane historje ukazywały jej się teraz, kusiły i chwytały za serce, jakby dopiero wczoraj zdarzyły się w jej życiu.
Zaczęło się to już wczorajszego wieczoru, wczoraj, kiedy siedziała z Anielką w lesie. Tak, i ona kiedyś tak płakała, jak dzisiaj Anielka! I ona! Jakże dobrze pamiętała to teraz. Ten sam przemożny głód swobody odezwał się teraz w Anielce, który kiedyś w Krzywicy i jej serce rozrywał...
Tak, tak, godzinami całemi stała przed domem