Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciągnęła dłonią po włosach dziewczynki, a potem po jej mokrych od łez policzkach.
— Jutro razem z tobą pójdę do fabryki. Nic przykrego już ci tam powiedzieć nie będą mogli. A jeżeli właściciel fabryki pozwoli, czego jestem pewna, to na przyszły tydzień zabiorę cię z sobą w moje strony. Muszę się tam wybrać jeszcze raz przed śmiercią, a trzeba korzystać z ładnej pogody. Później wszystko się ułoży, Anielciu. Napewno, możesz mi wierzyć... Ale teraz trzeba już wracać do wsi, najwyższa pora.
Anielka wstała. Była to już całkiem inna Anielka od tej, która przed godziną samotnie wędrowała po lesie. Z trudnością podniosła wiązkę swego chróstu i kroczyła teraz przy boku babci tuż obok rozpalonego przez cyganów ognia, zupełnie się dokoła nie rozglądając. W serduszku jej zajaśniały znowu dwie gwiazdki.
Jutro babcia pójdzie z nią do fabryki. Niekoniecznie musi iść sama. A na przyszły tydzień wybierze się z babcią do Krzywicy... na trzy... cztery dni, może nawet na cały tydzień. Do Krzywicy! Dotychczas babcia jej nigdy z sobą nie zabierała. Im dłużej Anielka o tem myślała, tem jaśniej robiło się w jej serduszku, a gdy babcia po pewnym czasie spojrzała dziewczynce w oczy, dostrzegła w nich dawne błyski radości. Uwierzyła babcia, że Anielka mimo wszystko odnajdzie swą prawą drogę i już ochoczym krokiem obydwie poczęły schodzić po pochyłości pagórka do rodzinnej wioski.