Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziców. Przez chwilę stała na drodze. Henio Matysiak! Jakiż on był w gruncie rzeczy?
Mieszkał naprzeciw domu Styków. U siebie w domu nie nauczył się przecież Henio tych wszystkich ciekawych historyj, o nie! Pochodziły one od Golika i Nowiny. Henio więcej przebywał z tymi dwoma siwowłosymi karłami, aniżeli w domu. Pomagał Golikowi zbierać saletrę i czyścić ją, taką saletrę, którą się mięso naciera, zanim zaczyna się je wędzić. Golik handlował saletrą i właśnie ten sam Golik potrafił cudowne rzeczy opowiadać, szczególnie o słoniach i o polowaniu na bawoły. Można byłoby pomyśleć, że sam uprawiał takie polowania. Od niego to Henio przenosił te wszystkie wiadomości! Tak, tak, od Golika! Golik wiedział również bardzo dużo o Ameryce. Miał tam czterech wujów, a raz sam nawet z Nowiną związali tobołki i pożegnali rodzinną wioskę. Potem coś się takiego stało, że wrócili, choć płakali gorzko. Nazajutrz rano Nowina, jak zwykle, otworzył wspólny ich kramik, jakby już obydwaj szczęśliwie wrócili z podróży. Zresztą w podróży byli, tylko nie widzieli Ameryki! Ale cóż to szkodziło? Przecież jedną nogą byli już po tamtej stronie. Wujowie Golika pisali do niego bardzo obszernie. A to, czego w liście nie było, można sobie samemu dopowiedzieć. Henio Matysiak wysłuchiwał tych wszystkich historyj od Golika i znał je tak dobrze, jakby był jego rodzonym synem. Tak, trzeba przyznać, że Henio te opowiadania rozumiał jeszcze lepiej od innych chłopców. Nienapróżno wszyscy nazywali go Amerykaninem! Henio Matysiak na-