Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzały i łuk, daj tomahawkę i fajkę, niech zabiorę je do grobu, bo Głowa Orła musi być ścięta.“
I Chłopcy jakby na komendę opuścili głowy. Anielce, która siedziała pod ścianą stodoły, dwie wielkie łzy spłynęły po policzkach. Spoglądała w ciemną przestrzeń i widziała w niej świat rzeczy dziwnych... Nagle przeraziła się. Chłopcy ze swoich miejsc wstali.
— Jutro zabawimy się w Indjan na polance w lesie, — postanowili. — Henio będzie naszym wodzem.
— Tak, tak, Henio! Będzie Brunatnym Jeleniem!
— A ja Czarną Panterą!
— Ja Rogiem Bawolim!
— A ja będę Orlą Głową! Każdy niech przyniesie ze sobą tomahawkę! Ja zabiorę lasso!
— Jutro! Jutro wieczorem, na polance w lesie!
— Orla Głowa!
— Róg Bawoli!
— Czarny Niedźwiedź!
— Czerwona Żmija!
— Dobranoc, dobranoc! — rozległ się szept wśród ciemności.
Cichutko, jak prawdziwi Indjanie, zniknęli chłopcy w zaroślach. Pozostała tylko przy stodole Szymczyków zapalona latarnia, którą dopiero po pewnym czasie zgasił stróż nocny, kiwając ze zdziwieniem głową.
Anielka szła za Heniem Matysiakiem, który wreszcie zniknął jej za drzwiami domu swych ro-