Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wojownikami, aby swych białych braci obronić,“ rzekł. Wówczas Jack odwrócił się, jakby oślepiony błyskawicą. Wódz Siuxów! To był on! Przecież Jack mu kiedyś życie uratował. Teraz on mu przybył na pomoc! Najwyższa pora!
„Brunatny Jeleń dotrzymał słowa. Brunatny Jeleń będzie żył w zgodzie ze swoimi białymi braćmi,“ rzekł dumnie piękny Indjanin. „Naprzód, dzielni wojownicy, do walki!“
Henio Matysiak wyciągnął ramię, jakby sam był w tej chwili owym czerwonoskórym wodzem. Z piersi wszystkich chłopców dobył się okrzyk:
— Ach, szczep Siuxów! Siuxów! To są dobrzy Indjanie!
— Ja już o nich nieraz czytałem!
— Ja także czytałem śliczną historję o Indjance ze szczepu Siuxów. Nazywała się Biała Gołąbka!
— A ja czytałem o ich polowaniu i o tem, jak napadły ich niedźwiedzie. Podobno Indjanie przebywają ciągle w lesie i nie mają kalendarza. Wyczytują wszystko ze słońca i gwiazd. Bardzobym chciał być Indjaninem!
— Ja także!
— I ja! Ale mów dalej, Heniu! Opowiadaj!
Oczy Henia Matysiaka znowu zabłysły. Głos jego teraz był dziwnie tajemniczy. Przedstawiał chłopcom, jak to właśnie biali zawdzięczali swe życie zaprzyjaźnionym Indjanom.
— „Bądź błogosławiony, Sokole Oko,“ — szeptał Henio Matysiak przyciszonym głosem. — „Daj mi