Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
OLEŚ

— Tak tylko mówię... My by oba z Michałem chcieli choć w życiu napotkać takiego człowieka, żeby my przez niego mogli zrobić... Sam człowiek nie potrafi, bo jest ciemny i grzeszny. Ale żeby się choć na całej ziemi znalazł taki człowiek! Modliłby się człowiek do niego, a żeby też pospełniał za koleją, do cna...

CZAROWIC

— Ale o cóż idzie przedewszystkiem? Co najpierwsze?

MICHAŁEK

— On ma swoje.. Jemu się śni, żeby odkupić świat...

CZAROWIC

— Odkupić świat...

OLEŚ

— On to źle mówi! To nie tak... I czego paplesz?!

CZAROWIC

— No, czemuż?

OLEŚ

— Chciałby człowiek dowiedzieć się, co robić, żeby w sobie znaleźć świętą duszę. Czy się modlić wciąż we dnie i w nocy, czy pościć, czy się umartwiać i spowiadać, czy pracować a pracować? A jakże potem wysłać ze siebie świętą duszę na świat? Bo przecie świętość na świecie musi być, tylko jej nikt a nikt nie może wydostać. Ona leży pod rumowiskiem, jako ten żywy człowiek, co go za-