Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mie, co to jest być dyrektorem wędrownej sceny i jaka to ofiara...
— Rozumiemy, rozumiemy! — ozwały się liczne głosy.
— Kukuryku! — zapiał teraz sekretarz dla odmiany.
— Sekretarzu fe!.. Nie przerywać! — zaprotestowało znów towarzystwo.
— A cicho tam menażerya! — zawalał kasyer rubasznie.
— Sekretarz dobrodziej żartuje, bo sekretarz dobrodziej nie wie, ile to kłopotu... Nieraz sobie powiadam: Widerkiewicz, co ty robisz? Bój się Boga Widerkiewicz! Na co ci tego wszystkiego?... Czy nie lepiej ci plunąć na ten zawód niewdzięczny? Napisz do Milaszewskiego, lub do Koźmiana, oni cię chętnie przyjmą, z pewnością. Będziesz sobie żył we Lwowie lub Krakowie, jak u Boga za piecem... Ale sumienie powiada mi: Widerkiewicz nie można!... Ojczyzna wymaga od ciebie poświęcenia!... Widerkiewicz, to twój obowiązek! Nie masz prawa pozbawiać mieszkańców prowincyi tej rozkoszy, jaką im przynosi narodowa scena.. Za te nieustanne trudy i kłopoty, za tę walkę, którą staczać musisz, spełniając ciążący na tobie obowiązek, spotka cię sowita nagroda, a tą nagrodą jest uznanie rodaków.
— Brawo!... Dobrze mówi! — wołali goście.
— Panowie! — ciągnął dalej dyrektor, ocierając łzę z oka. — Słów mi braknie, aby wyrazić wam moją wdzięczność i radość... Wybaczcie mi te łzy, to rozrzewnienie, ale uznanie wasze, które mnie dziś spotyka, jest dla mnie najcenniejszym skarbem... Jego tylko pożądam i dla niego tylko pracuję, a jak pracuję, o tem przekonacie się niebawem... Za cztery dni będę miał zaszczyt przedstawić panom „Występną miłość“, dramat oryginalny, który będzie grany pierwszy raz na błotowskiej scenie... Jest tu pan Aleksander Wisłocki, dziennikarz, niech powie, czy