Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak jest — zawołali chórem Albeńczycy — zanadto już tego zmyślania.
— Imci pan Chochlik — dodał pan Wazgird — dworuje z naszej łatwowierności. Wnoszę więc, ażeby mu zaaplikować karę, na którą się zgodził.
— Słusznie mówi pan Wazgird — krzyknęli chórem. — Wszak niema między nami takiego, któryby wierzył tym bajkom. Słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Niech więc zażywa tabaki.
— Za pozwoleniem, mości panowie! — odparłem żywo. — Klnę się wszystkiem, co mi święte, że szczerą tylko prawdę opowiadam.
— Gadaj Waszmość to komu innemu, a nie nam — wołał pan podczaszy nowogrodzki. — Toż przecie wiemy, co możliwe, a co nie.
— Oczywiście, że wiemy — potwierdziła szlachta. — Toć przecie i my uczyliśmy się czegoś na świecie!... Tabaczki, tabaczki dla pana brata.
— Ależ moi panowie — broniłem się żywo. — Jako szlachcic, nie mogę być karanym bez sądu. Apeluję do praw obowiązujących w naszej rzeczypospolitej, apeluję do neminem captivabimus!
— My też Waszmości nie chcemy captivare — odparł imci pan pisarz Wierzejski, sławny na całą okolicę jurysta — nie chcemy capitvare, ale tabaczkę Waszmość zażyć musisz, boś przecie jure victus, gdyż taka była umowa.
— Jakto jure victus? — krzyczałem. — Klnę się Waszmościom słowem szlachcica i uczciwego człowieka, żem szczerą prawdę powiadał i nie przesadzał ani na włosek.
— Ba, ba, ba, ba! — zawołali chórem. — Powiedziane było w umowie, że Waszmość będziesz musiał zażyć tabaczki, jeżelibyś powiedział coś, coby zdaniem obecnych tu sług książęcych, nie było godnem wierzenia. Otóż my nie wierzymy całej opowieści Waćpana. Musisz więc zażyć! Verbum nobile debet esse stabile!