Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sie naszej podróży zawinął nasz smok do przystani pewnej wyspy, zarośniętej gęstym lasem palm niebotycznych. Palmy te wyrastały również z ciała pewnych żyjących tworów. Trzeba albowiem wiedzieć, że cała ta wyspa składała się z ciał onych zwierząt wielce cudownych, gdyż ciało ich jest z kamienia wapiennego, a członki ich mają kształt pędów roślinnych, z którego też powodu żyjącymby je chrustem nazwać można.
— No, no, no! — mruknął znów książę, niecierpliwiąc się coraz bardziej.
— Po długiej, długiej podróży — ciągnąłem nie zrażając się dalej — przybyliśmy do miasta, w którem mieszkał jeden z najpotężniejszych czarodziejów, jakich mi się spotkać zdarzyło. Mąż ten miał władzę nad słońcem, gwiazdami i nad wszystkiemi innemi ciałami niebieskiemi. Źrenicę miał tak potężną, iż nią ku sobie mógł wszystkie przyciągać planety, jakie widzimy na niebios sklepieniu. I tak naprzykład, łatwo mu było potężnym swym wzrokiem zbliżyć do siebie księżyc na odległość mil dwudziestu, jakkolwiek wiadomą jest rzeczą, że ta gwiazda przeszło pięćdziesiąt tysięcy mil odległą jest od naszej ziemi.
— Ha, ha, ha, ha! — zaśmieli się chórem Albeńczycy.
— Nie śmiejcie się, Mości panowie — rzecze tu spowiednik księcia, uczony ksiądz Kattenbryng. — Wszak źrenice one, o których nam gość nasz opowiada, to są teleskopy, jakich i nasz uczony ksiądz Poczobut używa. Potężne źrenice te są wytopione z piasku albo też z kruszcu wylane, i można niemi istotnie zbliżać na pozór ciała niebieskie oczom naszym w wysokim stopniu. Wszelakoż o teleskopie tej siły, o jakim nam Imci pan Chochlik opowiada, nie słyszałem do tej chwili.
Uwaga ta uczonego księdza, wielkie na Albeńczykach, a nawet i na JO. Wojewodzie zrobiła wrażenie. — Ksiądz Kattenbryng bowiem niepospolitego