Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ło siedliskiem czarnoksiężników, o których potędze cuda mógłbym opowiadać. Byli między nimi tacy, którzy mieli słuch tak dobry, że przyłożywszy mały, miedzianym drutem owinięty bębenek do ucha, mogli słyszeć najwyraźniej, w odległości mil nawet kilkudziesięciu, rozmowę zwykłym prowadzoną głosem. Byli inni, którzy mieli tak silne płuca, że dotknąwszy ust swych takimże bębenkiem, mogli przesyłać głos swój w najdalej odległe strony — i to w mgnieniu oka, a tak wyraźnie, że się temu, do którego mówią, wydaje, jak gdyby tuż pod jego bokiem w najbliższem jego mówiono sąsiedztwie.
— Hm, hm! — mruknął znów Imci pan podczaszy nowogrodzki.
— Potęga onych czarnoksiężników — ciągnąłem, nie przerywając sobie dalej — nie miała właściwie żadnej granicy. Piorun ich słuchał i nie miał nad nimi żadnej władzy. U wnijscia do portu zbudowali wysoką wieżę, w której w niewoli trzymają błyskawicę, zmuszając ją co nocy, aby nieustannie przyświecała podróżującym po morzu żeglarzom. Światłem błyskawic oświetlają czarnoksiężnicy owi ulice i rynki swego miasta. Strzały piorunowej używają jako pióra, i piszą żarem jej listy, które w mgnieniu oku w najdalsze przerzucają świata końce. Wystarczy Waszmość panom, gdy powiem, że ja sam z miasta tego przerzuciłem za pomocą czarnoksiężnika, piorunowy list taki do Lwowa, i że w przeciągu godziny otrzymałem również za pośrednictwem piorunu ztamtąd odpowiedź od mojego przyjaciela. Jeżeli Waszmość zważycie, że z miasta tego do Lwowa było trzysta sześćdziesiąt mil, i że trzysta sześćdziesiąt mil było również do tego miasta, to będziecie mieli wyobrażenie o szybkości, z jaką pędzą te piorunowe listy.
— Uf! — mruknął książę wojewoda, przewracając się na łóżku.
— Tego samego dnia, któregośmy do miasta