Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyrabiając tarciczki cieniutkie jak opłatek. Gdzieindziej zastępowały czarnoksiężnikom kowali, kując rozliczne kruszce i wyciągając druty cieniutkie jak nić pajęczyny. Inne znów trudniły się prządką i tkactwem, przędąc najcieńsze nici, tkając sukna i płótna, a sprawując to z szybkością i dokładnością, do jakiej nigdy zdolną nie była ludzka ręka.
— Uf, uf, uf! — ozwie się na to pan Symeon Korbut, mostowniczy lidzki, jeden z najtęższych łgarzów albańskich.
— Ano — zauważył, śmiejąc się, pan Leon Borowski, sławny na całą Litwę ze swoich dowcipów. — Czemubym nie wierzył, ale temu wierzę, że w tym przepięknym kraju prządką się bawić mogą nawet i smoki, boć po to nie trzeba przecie jeździć aż do czarnoksięzkich krajów. Sam znałem smoka, co prześlicznie umiał prząść na kołowrotku. Ale że język miał takoż jak kołowrotek, a snuł płotki jadowite, więc też z smoka tego dyabłu jego była chwała a ludziom zakała i nic więcej. Miserere mei Deus! Znajdzie się i u nas na Litwie takich smoków dosyć.
— Że też Waszmość, panie kochanku, gęby w ryzie utrzymać nie możesz, i dla konceptu sprzedać gotów jesteś i rodzonego brata — fuknął książę, widocznie rozdrażniony. — Zły to ptak, co gniazdo swoje kala, a ten oto miły nasz gość a wielkoświatowy kawaler gotów jeszcze Waszmości uwierzyć, że się u nas na Litwie krzewią farmazońskie obyczaje i rozgadać tę bajkę po Świecie. Imci pan Chochlik już i tak sobie widocznie dworuje z Litwinów, „polując” obyczajem tych, co zwiedzali dalekie kraje. Aliści wolne żarty jego, a nasza, jako gospodarzy, powinność słuchać jego gawędy. Opowiadaj Waszmość dalej, Mości Chochliku.
— Wreszcie przybyliśmy nad brzeg morza, zrobiwszy, dzięki szybkości biegu naszego smoka, w trzech dniach przeszło trzysta kilkadziesiąt mil — tak jąłem mówić dalej. — Portowe miasto, gdzieśmy stanęli, by-