Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a świadkiem temu mój przyjaciel, pan Szabański, że tyle dziś mego tylko, ile naprawiając żydom nieświeskim zegary, na zegarmistrzowstwie zarabiam. Widzicie Waszmość, jak to dobrze nauczyć się czegoś za młodu.
Niedorzeczny koncept ten huczne wywołał śmiechy w gronie niewybrednych Albeńczyków, napełniając mnie równocześnie niesmakiem. Przypomniały mi się wszystkie niedołężne wytwory rozbrykanej fantazyi błaznującego wiecznie magnata, których tyle się już nasłuchałem w czasie pobytu mego na dworze księcia; przypominały mi się również i cudowne wynalazki naszego wieku, zapewniające człowiekowi panowanie nad żywiołami. Potęga dzieci XIX stulecia, usidlająca niesforne siły natury, ujmująca je w karby swej woli i zmuszająca do posłuszeństwa, wydała mi się jakimś nadprzyrodzonym darem, zamieniającym nas w rzeszę czarnoksiężników. Wobec cudów tych bladły wszystkie przez księcia opowiadane cuda. W przeświadczeniu tej wyższości naszej, postanowiłem upokorzyć butnego gospodarza i jego niesympatycznych mi gości.
— Wasza książęca Mość — tak rzekłem — zechce może posłuchać opowieści mej podróży do kraju czarnoksiężników. Mogę zapewnić, że powieść ta bardziej zajmującą będzie, niźli wszystko, co tu do tej pory czytałem, a będzie przed wszystkiemi legendami i bajkami tę miała zaletę, że jest prawdziwą, i że wszystko cokolwiek powiem, będzie rzeczywistem, istniejącem, a nie zaś zmyślonym tworem wybujałej fantazyi.
— A no, panie kochanku, dobrze — odparł książę. — Na trudną się Waszmość porywasz imprezę, chcąc nas bawić cudowną a prawdziwą powieścią własnej peregrynacyi. Cokolwiekbądź pamiętaj dotrzymać obietnicy i nie wykroczyć niczem przeciwko prawdzie.
— Słowo honoru szlacheckie daję — zawołałem —