Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bojących się książki tak jakby jadowitego węża, byłem już, ze względu na moje literackie zatrudnienie, podejrzaną figurą. Przenosili oni na mnie swe polityczne niechęci; byłem w oczach ich bowiem reprezentantem onych farmazonów, którymi się otaczał król — przepraszam! Imci pan stolnik litewski — a którzy co czwartek gromadzili się w pałacu Łazienkowskim w Warszawie, aby tam — jak sobie na ucho opowiadano — razem ze swym gospodarzem, bluźnić i pogańskie wyprawiać saturnalia. Tym razem potęgowała jeszcze wstręt Albeńczyków i ta okoliczność, że książę, znudzony ich opowiadaniami i konceptami, zażądał mojej usługi. Obawiali się, ażebym się nie wkradł do pańskiej łaski, a służalcza zazdrość zwiększała animozyę, jaką czuli ku mej osobie.
— A bywajże mi, bywaj Mości panie Chochliku! — zawołał książę, gdym się zbliżył do jego łoża. — Cała dziś nadzieja moja w tobie, panie kochanku, że mnie rozerwiesz swojem czytaniem, bo przyjaciele moi, widząc mnie chorym, zapomnieli w gębie języka. Nawet i panu Leonowi Borowskiemu nie kleją się jakoś koncepty... Siadajże Waszmość, panie kochanku, i przeczytaj nam coś ładnego!
— Mości książę! — odparłem. — Trudno tu w nieświeskiej bibliotece znaleźć coś ciekawego. Żywoty Świętych czytaliśmy już tyle razy, że je Wasza ks. Mość umiesz na pamięć bezwątpienia. Niemniej często wertowaliśmy cudowne opowiadania Seherazady, i inne tym podobne powieści. Gdzież tu szukać czegoś, coby mogło zabawić Waszą książęcą Mość?
— A cóż na to poradzić, panie kochanku?
— Należałoby odświeżyć bibliotekę Nieświeską.
— A czyż na to Radziwiłła stać, aby wspierał farmazonów! Tyle dziś tylko mego, ile zarobię na zegarmistrzowstwie, którego się nauczyłem od powroźnika, służąc z nim razem W Tatarbasardżiku u Turka. Niechaj mnie dyabli porwą, jeżeli kłamię! Waszmość panowie myślicie, że Radziwiłł bogaty;