Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/008

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się wpośród nich w czarnym fraku, w białym krawacie, w perłowych rękawiczkach z chapeau claque’em w ręce, rozweselając nowoczesnym mym strojem zapleśniałych litewskich mamutów.
Istotnie upokarzającym był dla mnie dysonans, który tworzyła nikła postać moja, w banalne zakopertowana suknie, odbijając od tych kolosów, pełnych zdrowia i życia. Strój ich mile wabił oko barwami tęczy, oraz połyskiem złota i drogich kamieni, a bunczuczna postawa, zamaszyste ruchy, rubaszne policzki, golone łby i czoła zawadyackim pofałdowane marsem, tchnęły wyrazem rycerskiej jakiejś dziarskości i bujnie kipiącej fantazyi. Jednem słowem, Litwa była Litwą z przed-barskich czasów — zacofana, zabobonna, rubaszna i wrzawliwa, lecz rycerska i malowniczo poetyczna; — ja zaś byłem dandysem, wykrojonym z żurnalu z końca XIX wieku, chłodnym, sceptycznym, rozumującym, ironicznym, ale prozaicznym i banalnym, jak wszyscy moi rówieśnicy.
I rzecz niepojęta! Kontrast ten nie dziwił mnie we śnie wcale! Przeniesiony sennem widzeniem w ubiegłe czasy, nie straciłem świadomości właściwych wiekowi naszemu wyobrażeń, lecz zarazem nie zdawałem sobie we śnie sprawy, czem się to dziać może, iż obok mnie, dziecięcia wieku pary i telegrafów, istnieć mogą ci ludzie, nie wiedzący nic o naszym postępie.
Wrażenie tego snu było mi wielce niemiłem! Byłem w świecie tym niejako intruzem, a poczucie to usposabiało mnie wrogo przeciw mojemu otoczeniu. Pomiędzy mną a niem nie było mostu. Dzielił nas cały świat pojęć, zasad, aspiracyj i doświadczeń, zdobytych w twardej szkole naszego, w naukę tak bogatego wieku.
Upokarzało mnie, iż tak niekorzystnie odbija zewnętrzność moja od zewnętrzności mego otoczenia; irytowały mnie ironiczne spojrzenia tych sodalisów, patrzących na mnie okiem, jakiem patrzeć zwykli za-