Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdala widać było zbliżające się ciemne masy ludzi: to mój oddział dochodził już do początku muru cmentarnego. Wstrzymałem pochód znakiem ręki, sam zaś z mojemi ludźmi, omijając trupy, coraz gęściej leżące na drodze, pocwałowałem dalej. W minutę później szalet zarysował się przed nami: okna jednego pokoju były oświecone i otwarte narozcież, również otwarte drzwi od sieni.
Wszedłem pośpiesznie.
W pierwszym pokoju było pusto i ciemno, z następnej sali dochodziło światło przez szpary we drzwiach.
Otworzyłem drzwi i stanąłem jak wryty.
— Na środku stała nizka sofa bez poręczy, a na niej leżał umarły, przykryty prześcieradłem, przez które rysował się jego nieruchomy profil.
W głowie zmarłego stały dwie świece kościelne. Przy jego nogach klęczała czarno ubrana kobieta, z czołem opartem o brzeg sofy i z zaciśniętemi nad głową rękoma.
Gdym wszedł, podniosła się. Poznałem