Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lidyę. Twarz jej była blada, surowa, bezsenna, zmęczona, kamienna i postarzała, ale nie zapłakana.
— Panno Lidyo!... — zawołałem przyduszonym głosem.
Podeszła ku mnie na palcach, jakby obawiając się zakłócić spokój nieboszczyka i tak cicho, jak mówi się przy umarłych, szepnęła:
— Nie żyje!
To rzekłszy, wsparła się na mojem ramieniu. Suche łkania wstrząsały jej piersią.
Wówczas dopiero przyszła mi myśl, że ten umarły to może być stary La Grange.
Zbliżyłem się szybko do nieboszczyka i podniosłem zasłonę. Z pod prześcieradła wionęło trupim chłodem. Żółte światło świec padło na zsiniałą twarz ze wzdętemi ustami, wykrzywioną, okropną.
Była to twarz... Selima Mirzy.