Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 187 —

Taką jest w najogólniejszym zarysie idea patrjotyczna Krasińskiego, której wszystkich słońc i odcieni zmieścić i wskazać na krótkiej przestrzeni czasu niepodobna.


Ale jasnem i zrozumiałem stać się już może to, dlaczego sława tego poety zatacza koła mniej od dwóch tamtych szerokie i promieniste.
W formie, którą podał mu rodzaj jego genjuszu, panują tylko: symbol i słowo, a chociaż symbol jest u niego zawsze potężnym i pięknym, słowo włada bogactwem brzmień wielkiem i przedziwną ich muzykalnością, brak im przecież tej siły podbijającej, z jaką figury, kute dłutem epicznem, z jaką uczucia, wyśpiewywane przez lirykę, zdobywają sobie szerokie rzesze.
W symbol i w słowo Krasińskiego wmyślać się trzeba, obcować z niemi długo, o znaczenie ich myśli własnej i innych zapytywać, aby umysłowi tajemnice swe wypowiedziały i serce oblały czarem swej piękności.
Ale i wtedy nawet, co z tej topieli myśli i tonów wzniesie się przed oczyma naszemi?
Czy kwiaty, motyle, ogrody rozkoszy, anioły słodyczy, które pocieszą, zachwycą, zabawią, łagodnie rozrzewnią?
Wcale nie. Z topieli tonów i myśli Krasińskiego, już znurtowanej i odczutej, wznosi się przed nami Idea — rzecz niezmysłowa, rzecz surowa i wymagająca, coś, co nieraz względem pożądań naszych zajmie stanowisko wrogie, co biczem wyrzutu zatnie nam nieraz sumienie.