Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 186 —
Czyje oko dosięgnie ją tak wysoko?

Kto uderzy ziemskiem czołem
Aż o stopy Stworzyciela?

Kto poleci z Archaniołem?

A z momentów wątpienia o tem, czy ci, dla których miał w sobie »piekło miłości«, przyjmą z rąk jego Ideę taką, jaką on ją pojął i podawał, wyłaniały się dla niego momenty smutków bezbrzeżnych, straszliwych.

»I śmierć mi będzie tylko śmiercią drugą…«

»Jak Dant za życia przeszedłem przez piekło«.

Możem ja zasnął, umarłem już może?
Dajcie mi pokój, przyjaciele moi!
Próżno mię wskrzeszać, nic mi nie pomoże,
Nikt rany mojej pod niebem nie zgoi.

Mnie smutek zabił, mnie gorzkie koleje,
Mnie gwałt namiętnych, nieskończonych marzeń,
Mnie (zabił) krok leniwy ognuśniałych zdarzeń,

Jam pił zanadto z krynic, mętnych łzami…«


III.

Tak śpiewać może ten tylko, kto cierpi niezmiernie, i niezmiernie cierpieć musi, kto tak śpiewać może.
Lecz męka zwątpienia to na harfie poety fala krótka tylko, moment wnet pożarty przez płomię »bożego piorunu«, po którym wnet rozwija on znowu skrzydła »namiętnych, nieskończonych marzeń« i, »nad otchłanią, nad ciasnym przesmykiem« zawieszony, rzuca znowu przebywającemu je narodowi hasło archanielskie:

»Lud tylko święty królestwo odzierży!«