Przejdź do zawartości

Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Füllborn
Tytuł Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras
Podtytuł Romans Historyczny
Rozdział 42. Noc w zamku
Wydawca A. Paryski
Data wyd. 1919
Miejsce wyd. Toledo
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Johann Sobieski, der große Polenkönig und Befreier Wiens oder Das blinde Sklavenmädchen von Schiras
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

42.
Noc w zamku.

Wojewodzina Jagiellona Wassalska szybko umiała pozyskać zaufanie młodej królowej Eleonory i często do późnej nocy bawiła w jej apartamentach.
Eleonora odsłaniała przed nią całe swe serce, skarżyła się na swoją nieszczęśliwą miłość i nietylko wtajemniczyła ją we wszystkie tajemnice swego małżonka, ale także w sekreta wiedeńskiego dworu.
— Chytra i gładka jak wąż Jagiellona uważała bacznie na każde słowo i zakradała się coraz bardziej w zaufanie młodej, niedomyślającej się niczego królowej, cieszącej się z tego, że na obcym dworze znalazła kobietę, przed którą mogła serce swoje otworzyć.
Pewnego wieczoru Eleonora ze łzami w oczach zwierzyła się Jagiellonie, że ciągle kocha księcia lotaryngskiego i że gotową byłaby poświęcić wszystkie skarby świata, ażeby tylko do niego należeć.
Podczas tej poufnej rozmowy zapadła noc.
Jagiellona wstała chcąc odejść.
— Królowej przykro było rozstać się z nią.
— Jutro zobaczę cię znowu, wojewodzino, — rzekła, — tylko pod tym warunkiem puszczam cię od siebie! Dobra noc! Do widzenia!
Była prawie północ, gdy Jagiellona opuściła apartament królowej i ubrana w obszerne ciepłe okrycie wyszła na puste korytarze zamku, ażeby się udać do swego poblizkiego pałacu.
Zdobyła już bogaty łup wiadomości dla swego tajnego sojusznika, a ponieważ wkrótce miał nastąpić powrót dworu do Warszawy, mogła więc w dniu następnej pełni zanieść ważne szczegóły pod stary kamień ofiarny nad brzegiem Wisły.
Nagle przystanęła.
Zamiar ponętny, myśl, która ożywiła jej marmurowe rysy, powstała nagle w jej umyśle.
Król jeszcze nie spał! Cały dwór znajdował się jeszcze w jego pokojach i przedsionkach. Gdyby się udała do mieszkania pięknej Maryi Kazimiery, gdyby u niej zastała Jana Sobieskiego, lekki krzyk mógłby sprowadzić wszystkich panów dworskich, którzy zastaliby wielkiego marszałka koronnego u wdowy po Janie Zamojskim.
Byłaby to zręczna niespodzianka wystawiająca dwoje zakochanych na śmieszność i szydercze uwagi dworzan.
W mgnieniu oka mściwa kobieta powzięła i postanowiła wykonać zamiar. Przeszła z galeryi do słabo oświetlonego korytarza, prowadzącego do apartamentu wdowy po kasztelanie.
W tej chwili zegar zamkowy zaczął bić północ.
Niesłyszana przez nikogo szła Jagiellona pustym korytarzem, tylko tren jej powłóczystej sukni szeleścił po posadzce.
Nagle w korytarzu ukazała się ciemna postać. Kto to był?
Jagiellona przez chwilę zatrzymała się zdziwiona.
Czy to był Jan Sobieski, który już powracał od Maryi i osłonił się czarnym płaszczem?
Jagiellonie żal się zrobiło na tę myśl, że hetman polny Pac nie znajdował się tej nocy na swojem stanowisku pod filarami.
A może był to piękniejszy od Sobieskiego i lubiany przez damy dworskie jego współzawodnik hrabia Rochester?
Postać zbliżyła się.
Jagiellona postąpiła naprzeciw niej.
Teraz dopiero w zbliżającym się poznała mnicha, który głowę osłonił kapturem, tak że niepodobna było widzieć jego twarzy, i widać było tylko białą czy też srebrno-popielatą brodę.
Kto był ten człowiek i jak się dostał do zamku?
Były wprawdzie w Krakowie liczne klasztory, dotychczas jednak Jagiellona nie widywała w zamku żadnego mnicha, tem więc dziwniejszem wydało się jej to spotkanie w nocnej godzinie.
Miała zamiar przejść koło niego, gdy mnich stanął i rozkazująco wyciągnął rękę.
— Wracaj! — dał się słyszeć głos grobowy, ale brzmiący tak stanowczo, że Jagiellona zadziwiona stanęła.
— Kto jesteś? — zapytała bez obawy. — Wracaj! nienawiść twoja nie zna granic, — odpowiedział mnich, ale ten, którego pragniesz zgubić jest przestrzeżony! Nie znajdziesz go! Nie szukaj! Wracaj!
— Na zbawienie! muszę się dowiedzieć kto jesteś! — rzekła Jagiellona, ochłonąwszy po chwili ze zdziwienia.
Mnich w dumnej, pełnej godności postawie poszedł dalej, jakby miał zupełne prawo znajdowania się w tych miejscach.
— Warta! tutaj! — zawołała Jagiellona donośnym głosem.
Odgłos wołania doszedł aż do przedpokoi królewskich.
— Żołnierze pełniący straż nadbiegli.
Jagiellona była w wielkiem wzburzeniu.
— Czyście widzieli tę ciemną postać? — rzekła do żołnierzy, — jakiś mnich przechodził właśnie przez galeryę! Biegnijcie za nim i przytrzymajcie go, dla dowiedzenia się kto to jest.
Żołnierze pospieszyli we wskazanym kierunku. Panowie dworscy ukazali się w galeryi.
— Jest to tajemnicze zjawisko,. — rzekła do nich Jagiellona, — trzeba zbadać kto jest tym nocnym gościem zamku, mającym na celu, jak się zdaje, straszyć mieszkańców!
— Mnich... — odrzekł jeden z panów, — tak i ja go widziałem.
— Gdzie jest? trzeba go znaleźć! — powiedział inny.
Biegano szukając na wszystkie strony.
— Możeby lepiej było nie szukać tego sędziwego mnicha, który nocą ukazuje się w zamku, — zauważył ktoś z dworzan.
— A to dlaczego? — zapytała gniewnie Jagiellona, — co on tutaj robi po nocy?
— Mówią, że nie wyrządza szkody; nikomu, — brzmiała odpowiedź.
— Gotowam pomyśleć, że się panowie boicie mnicha! — zawołała Jagiellona szyderczo, — jeżeli tak to tem bardziej pragnę dowiedzieć się z pewnością kto to być może!
W korytarzu i w oddalonej części galeryi straż nie znalazła nikogo.
Nadszedł burgrabia zamku.
— Wyjść ten mnich jeszcze nie mógł! — rzekła Jagiellona, — proszę pana, kaź obsadzić i zamknąć wszystkie wyjścia.
Znane były wysokie wpływy wojewodziny, nikt zatem nie śmiał opierać się jej woli.
Burgrabia zastosował się do jej rozkazu, widząc jak bardzo przejęło ją spotkanie z nieznajomym mnichem.
Wyjścia z zamku zostały zamknięte i bramy obsadzone strażą.
Tymczasem król zapytał o powód hałasu.
— Pani wojewodzina Wassalska, — powiedziano mu, — spotkała przed chwilą w korytarzu jakiegoś mnicha, którego widok ją przestraszył.
— Mnicha? Jakim sposobem przybył w nocy do zamku? — dopytywał się król, — czy wiadomo co to za mnich?
— Spotykano go już kilkakrotnie nocami w korytarzach, — odpowiadano królowi, ale dotychczas nikt go nie zaczepiał.
— Dlaczego?... Nie lubię takich postaci unikających światła dziennego, — rzekł Michał, któremu na myśl przyszło jakie sprzysiężenie, lub inne jego osobie grożące niebezpieczeństwo, — pani wojewodzina słusznie czyni, że się chce dowiedzieć co to za mnich? Trzeba tego dojść.
Rozkaz królewski poparł zarządzenie Jagiellony, jednakże straż z szczególną niechęcią przystępowała do jego wykonania.
Straż postawiona przy wyjściach, oświadczyła burgrabiemu, gdy ją obchodził, że nigdzie nie widziała mnicha.
Ujść on nie mógł jednakże.
Cały zamek był wzburzony.
Zaczęto na żądanie wojewodziny, przy blasku świec przeszukiwać gmach cały. Jagiellona osobiście brała gorliwy udział w tej pracy.
Służący, którzy słysząc hałas wybiegli ze swoich izb, usłyszawszy o co idzie, nie okazywali wielkiej ochoty do szukania mnicha, którego nocne wędrówki i im także zdawały się być wiadome.
Mimo to potrzeba było szukać wszędzie.
Godziny upływały na najstaranniejszych poszukiwaniach, ponieważ zamek był obszerny i dzielił się na wiele części.
Wszakże jednak poszukiwania nie naprowadziły na żaden ślad mnicha, co jeszcze bardziej drażniło Jagiellonę, która kazała ciągle szukać dalej, ażeby wykryć jego schronienie.
Było to daremne. Śladu zagadkowego zjawiska niepodobna było w zamku wynaleźć.
Stary mnich znikł w sposób niewyjaśniony.
Nad świtem, przetrząsłszy wszystko zaniechano dalszych poszukiwań.
Wskutek tego wypadku tajemnicza postać mnicha nabrała w pojęciu straży pewnego nadprzyrodzonego pozoru.
Jagiellona z przykrością musiała poprzestać na tem, że starego mnicha nie znaleziono i nie dowiedziano się żadnych szczegółów o jego osobie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: George Füllborn.