Autobiografia Salomona Majmona/Część druga/Rozdział ostatni

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Salomon Majmon
Tytuł Autobiografia Salomona Majmona
Wydawca Józef Gutgeld
Data wyd. 1913
Druk Roman Kaniewski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Leo Belmont
Źródło skany na Commons
Inne Cała część druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ OSTATNI.


Wesoły bal[1].
Opowieść z dziennika mego przyjaciela.

W....... wydano bal maskowy na cześć pewnej damy.
Ta dama, jakkolwiek nikt jej pono dotąd nie widział, miała być niezwykle piękną. Ale też i djablo drożącą się ze swoją osobą.
Jest ona podobną ognikowi błędnemu; im bliżej człowiek sądzi się być jej łaski, tem dalej odnajduje ją wzrokiem. A gdy się ufa, iż się ją już w pełni posiada, znika nam ona całkiem z oczu.
Jej imię, aby je z czcią zameldować, brzmi: Madame M.......[2], albo też można ją określić poprostu, jako panią pokojówki F.....[3] Ponieważ dama owa — jak się rzekło — jest całkiem niewidzialną i wszystko, co się wie o jej piękności, znanem jest tylko z ust jej gadatliwej pokojówki (frejliny), to niepodobna jej na teraz dać żadnej innej nazwy.
Wszyscy zebrani na balu kawalerowie na wyścigi ubiegali się o zaszczyt tańczenia z ową czarującą damą. Ponieważ jej gusta jeszcze nie były znane, więc ku za dowoleniu jej musiały być na razie prowadzone wszystkie tańce: aimdble vainqueur, charmant vainqueur, passepied, danse d'amour, princesse burée, courante, rigaudon, cavotte, sarabande i t. d. Menuet i angielski również nie były uznane za coś nazbyt gminnego...
Przedewszystkiem hasali starzy kawalerowie, którym ze względu na ich wiek użyczono przywileju pierwszeństwa; ale ponieważ szlachetna sztuka taneczna podobnie, jak wszystkie inne sztuki, coraz się udoskonala, a przed..... laty nie mogła oczywiście posiadać tego stopnia doskonałości, na jakim dziś stoi, to ci panowie, którzy byli nazbyt starzy, aby nauczyć się czegoś nowego, nie potrafili czynić nic innego, jeno przeróżne faux pas i dziwaczne piruety, niejednokrotnie narażali się na konfuzję, wykraczali po za właściwą linię i miast ze swoją drogą Moitie popadali w kolizję z jej wyżej wspomnianą pokojową.
Aby zapobiedz temu przykremu wypadkowi, niektórzy tancerze zapragnęli ową pokojówkę całkiem wypędzić z sali; inni przecie temu się oparli. Z tego powodu powstały sprzeczki i wzajemne wyzwania na pojedynek, ale owi starzy panowie jeszcze mniej zdatni byli do fechtunku, niż do tańca...[4]
Monsieur Py...[5] nalegał na tem, aby tańczono z linijką, kątomiarem, cyrklem w ręku i wszystkie pas wymierzano ze ścisłością matematyczną.
Monsieur X...[6] zadawałniał się tem, że zakreślał koło na podłodze, i twierdził, że można wybornie tańczyć, nie ruszając się z miejsca [7]. Sądził też, że oczy nasze są wielokątnemi szkłami i jeden i ten sam przedmiot zwielokratniają dla nas na różne sposoby[8].
Monsieur H...[9] płakał żałośnie i lękał się, że wkrótce powstanie niszczący pożar[10].
Monsieur L..[11] klnąc, odesłał do djabła ową wysoce sławioną Damę — i jako skromny jegomość obrał sobie za swoją taneczną połowę — już wyżej wspomnianą pokojówkę.
Naśladował go z kolei monsieur D...[12].
Teraz wystąpili na scenę mali mistrze, zwani S...[13], przelatywali jak motylki, od jednej damy do drugiej; wydrwiwali starych błaznów z powodu ich sztywnego zachowania się, a w ten sposób spędzili czas swego tańca przyjemnie.
Monsieur S...[14] nie był w stanie znieść tak samo niemrawej powagi pierwszych, jak i lekkomyślnego postępowania ostatnich. Nastawał on z jednej strony na porządku i regularności, z drugiej — na lekkości i gracyi.
Z początku przełożenia jego wywarły wielkie wrażenie na panach i damach, ale że przybył za późno, a wspomniane wybryki już nazbyt wzięty górę, stał się wreszcie dla gości nieznośny i został przez nich wypchnięty z sali[15].
Po nim nadszedł monsieur Pl...[16] — człowiek posiadający air noble i charakter poważny. Ten zapewniał, że niepodobna spodobać się swoim tańcem owej wielbionej przez wszystkich damie, jeżeli przez cały czas tańca nie będzie się miało oczu stale utkwionych w pewne unoszące się po sali obrazy (których przecie nikt prócz niego nie widział) i nie będzie się według nich odmierzało wszystkich kroków. I oto wszyscy uwierzyli, że widzą te cudowne obrazy naprawdę — i ogromnie uradowali się tem nowem odkryciem. Gdy jednak przeszło pierwsze upojenie, poczęli wstydzić się przed sobą wzajem z powodu swojej łatwowierności. „Cóż do kata! — wołali wszyscy — nie widzimy żadnych obrazów. Ten pan Pl. jest albo głupcem, albo oszustem!“...
Teraz wystąpił na środek sali monsieur Ar...[17] — mąż o powierzchowności niezbyt wiele obiecującej, ale za to o wielkich zdolnościach umysłu. Napisał był on między innemi książkę o sztuce tańca[18] w której wyłożył wszystkie jego prawidła, z góry określił wszelkie możliwe faux pas a priori[19], wszystkie tańce zredukował do liczby dziesięciu[20] i nalegał, że wszyscy winni tańczyć zgodnie z jego regułami.
Po nim przyszedł Monsieur Z...[21] człowiek o charakterze bardzo poważnym i o wielkiej dumie. Utrzymywał on, że nie jest od czegokolwiekbądź zależny, że nic nie kocha, do niczego niema wstrętu, niczego się nie lęka; a kiedy podczas tańca chwytały go kurcze, tak że zdawało się, iż z bólu pęknie, — udawał on, że zupełnie nic nie czuje.
Monsieur Pyr...[22] nie chciał nic wiedzieć ani o damie, ani o jej pokojowej, ale utrzymywał, że taniec jest sam przez się wyborną emocją, pożyteczną dla zdrowia...[23].

Lecz oto nadeszła wreszcie kolej na młodych kawalerów. Ci tańczyli wprawdzie z większym smakiem i z większą gracją, ale nie z lepszym skutkiem, niż ich poprzednicy.
Stare dyskusje wznowiły się między nimi, a wszystko — pomijając drobne odmiany — pozostały po staremu[24].
I oto jeden z najroztropniejszych pomiędzy nimi[25] nie był w stanie znosić dłużej tej Don–Kiszoteryi. Spostrzegł on, że owa wynoszona pod niebiosa dama jest wykwitem ich wyobraźni — że jej obraz wprawdzie nieraz rozpłomienić może błędnego rycerza i pchnąć do bohaterskich czynów, ale może też czasem — gdy się nie jest dość oględnym — prowadzić do wszelkiego rodzaju zboczeń i wybryków. Pokazał on także, jak powstaje owo złudzenie i jakie środki ostrożności należy przedsiębrać dla ochrony przed niem.
Wywołało to wielkie wrażenie. Podzielono się na partje. Jedni uporczywie obstawali za koniecznością poszukiwania damy, w której egzystencję wierzyli dotąd. Inni wątpili o skuteczności tego przedsięwzięcia.

Mój przyjaciel...[26], który był obecny przy tem wszystkiem, wmieszał się w tę sprawę.
Nie tylko przyklasnął on mocno twierdzeniu o niebycie owej damy, ale nadto utrzymywał, że można być bardzo dobrym kawalerem, nie będąc rozkochanym w tego rodzaju widmie wyobraźni, płodzie mózgu — i wyzwał obie partje, aby broniły się przeciw jego kontr–dowodom...
Ale zamaskowany[26] tchórzliwie jegomość z partyi Anty–damskiej, który pierwszy otrzymał bilet z wyzwaniem i nie ufał, czy sity dopiszą mu do przyjęcia wyzwania, odpowiedział towarzystwu na pytanie o treść biletu:

Nie wiem, co to jest. To jest ręka bardzo nieczytelna.
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Niektórzy z owych panów, którzy do tańca nie posiadają dosyć zręczności, nie chcieli mieć więcej do czynienia z całą tą historją. Monsieur X . opuścił salon, udał się do sąsiedniego pokoju i przepędzał czas w towarzystwie madame B. i paru butelek szampana. Monsieur Y. zrobił partyjkę pikiety i ćmił przy tem fajeczkę najlepszego knastra, jaki tylko mógł być w jego posiadaniu. Inni, dzielni panowie, którzy przesycili się tego rodzaju zapasami, udali się do domów, aby zająć się swemi interesami.
...Tu się kończy dziennik mego przyjaciela. Ciekawy byłbym dowiedzieć się czegoś o końcu owego dziwacznego balu.






  1. Nie mogę przypuścić nic innego, jeno że opowieść mego przyjaciela jest allegorycznem przedstawieniem dziejów filozofii. Pragnę tedy zaoszczędzić czytelnikowi trudu odgadywania i dodaję w przypiskach parę uwag, które posłużyć mogą do odcyfrowania tej alegoryi. (Przyp. Aut.).
  2. Winno być Metafizyka.
  3. Fizyka.
  4. Logika u starożytnych do czasów Arystotelesa nie posiadała jeszcze skończonych form nauki.
  5. Pytagoras, którego metafizyka zbudowana została na fundamentach nauki o cyfrach i figurach matematycznych.
  6. Xenofanes utrzymywał, że jedyna nieskończona Istota ma formę doskonałego koła.
  7. Zaprzeczał on istnienia ruchu.
  8. Twierdził: wszystko jest jednem, chociaż wydaje się nam różnorodnością.
  9. Heraklites (którego zwą smutnym).
  10. Przepowiadał on, że świat zginie w ogniu.
  11. Leucyp odrzucił wszystkie zasady metafizyczne i za podstawę swojej filozofii kładł tylko pryncypia materjalne.
  12. Demokryt.
  13. Sofiści.
  14. Sokrates.
  15. Jak wiadomo, skazany został na śmierci.
  16. Platon. Aluzja do jego nauki o ideach.
  17. Arystoteles.
  18. Jego Organon, w którym uczy logiki, jako sztuki tańczenia w kółko z pojęciami, nie poruszając się naprzód.
  19. Wszelkiego rodzaju błędne wnioski.
  20. Predykamenty lub kategorje.
  21. Zenon, założyciel szkoły stoików.
  22. Pyrrhon, założyciel szkoły sceptycznej.
  23. Utrzymywał on, że prawdy należy szukać, choć nigdy nie będzie się miało pewności, iż się ją znajdzie.
  24. Nowi filozofowie wprowadzili lepszą metodę do myślenia, ale co się tycze metafizyki — nie poszli ani o krok naprzód.
  25. Prawdopodobnie jest tu mowa o Kancie.
  26. 26,0 26,1 Kto mógł być owym przyjacielem i na czem opiera się jego twierdzenie, to każdy, któremu na tem zależeć będzie, sam zgadnie. Ani też nie potrzebuje być czytelnik Edypem, aby zamaskowanego jegomościa zdemaskować. (P. Aut.).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Salomon Majmon i tłumacza: Leopold Blumental.