Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 2.pdf/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

strzegł on, że owa wynoszona pod niebiosa dama jest wykwitem ich wyobraźni — że jej obraz wprawdzie nieraz rozpłomienić może błędnego rycerza i pchnąć do bohaterskich czynów, ale może też czasem — gdy się nie jest dość oględnym — prowadzić do wszelkiego rodzaju zboczeń i wybryków. Pokazał on także, jak powstaje owo złudzenie i jakie środki ostrożności należy przedsiębrać dla ochrony przed niem.
Wywołało to wielkie wrażenie. Podzielono się na partje. Jedni uporczywie obstawali za koniecznością poszukiwania damy, w której egzystencję wierzyli dotąd. Inni wątpili o skuteczności tego przedsięwzięcia.

Mój przyjaciel...[1], który był obecny przy tem wszystkiem, wmieszał się w tę sprawę.
Nie tylko przyklasnął on mocno twierdzeniu o niebycie owej damy, ale nadto utrzymywał, że można być bardzo dobrym kawalerem, nie będąc rozkochanym w tego rodzaju widmie wyobraźni, płodzie mózgu — i wyzwał obie partje, aby broniły się przeciw jego kontr–dowodom...
Ale zamaskowany[1] tchórzliwie jegomość z partyi Anty–damskiej, który pierwszy otrzymał bilet z wyzwaniem i nie ufał, czy sity dopiszą mu do przyjęcia wyzwania, odpowiedział towarzystwu na pytanie o treść biletu:

Nie wiem, co to jest. To jest ręka bardzo nieczytelna.

  1. 1,0 1,1 Kto mógł być owym przyjacielem i na czem opiera się jego twierdzenie, to każdy, któremu na tem zależeć będzie, sam zgadnie. Ani też nie potrzebuje być czytelnik Edypem, aby zamaskowanego jegomościa zdemaskować. (P. Aut.).