Za Drugiego Cesarstwa/Sprawiedliwość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gilbert Augustin Thierry
Tytuł Za Drugiego Cesarstwa
Podtytuł Powieść
Wydawca Biesiada Literacka
Data wyd. 1892
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZĘŚĆ I.

Sprawiedliwości!

Ten, który rządził Francyą, zwał się Napoleonem.
Nie dorósł on do wysokości swoich przeznaczeń, nie ziścił nadziei, jakie w nim pokładano, ale pragnął dobra ogólnego i niejednéj dobréj rzeczy dokonał. W innych czasach byłby godnym purpury cesarskiéj, wtedy jednak ugiął się pod brzemieniem imienia, jakie nosił. Od lat ośmnastu stanął już przed sądem potomności, ale historya, która w sądach swoich powinna być równie bezstronną jak głos sumienia, nie wydała jeszcze o nim sprawiedliwego wyroku. Nienawiść wrogów ściga jego pamięć nawet poza grobem, obrzuca błotem jego imię, rozsiewa o nim same zniewagi i potwarze... Tymczasem duch jego pozostawił ślad na każdym kamieniu tego Paryża, który przez niego stał się tak wspaniałym; na każdéj piędzi ziemi téj Francyi, która jemu zawdzięcza swój przemysł i dobrobyt; duch ten powstaje zbolały i znękany, żądając sprawiedliwości.
Wtedy jeszcze nazywano go „wielkim”.
Wyniesiony na tron przez gwałt i podstęp, ale rozgrzeszony przez naród, synowiec Napoleona mógł się uważać niemal za równego jemu. Nie miał geniuszu, jaki miał tamten, ale posiadał jego szczęście i jego zuchwałość.
Lękano się go w Europie, gdyż sam dźwięk imienia „Napoleon” budził jeszcze postrach w narodach. Czyż z tym drugim Bonaparte miała się zacząć na nowo epoka tytanicznych bitew, klęsk niezaszczytnych i upokarzających traktatów? Więcéj jeszcze niż monarchowie nienawidziła go młoda rewolucya z r. 1848, którą on poskromił. Największą jednak nienawiść mieli dlań włosi. Nie mogli oni zapomnieć, że Ludwik Napoleon spiskował niegdyś z nimi i, przystępując do tajemnych stowarzyszeń rewolucyjnych, przysięgał, że „Włochy będą włoskiemi”. Tymczasem doszedłszy do władzy, uderzył na Rzym, który już przeszedł w ręce włoskie. Tego darować mu nie mogli. Republikanie włoscy przyjęli wówczas jako dogmat polityczny, że we Francyi konieczną jest rzeczpospolita, ażeby dopomódz mogła Włochom. Do tego trzeba było zgładzić ze świata jednego tylko człowieka; skoro ta zawada zostałaby usuniętą, Włochy, otrząsnęłyby z siebie jarzmo, zgoda i miłość zapanowałyby między bratniemi narodami.
Spełniło się wasze marzenie; od lat dwudziestu przeszło Francya jest rzecząpospolitą, i cóż na to mówisz „bratni narodzie”, czego się jeszcze spodziewasz?
Francya uwielbiała wówczas swego cezara; przebaczyła mu już wszystko: zamach grudniowy, komisye mieszane, deportacye niewinnych ofiar, wygnanie wielkich ludzi. Konserwatyści widzieli w nim narzędzie Opatrzności, zesłańca Bożego, który zdławił niebezpieczne doktryny; w kościołach śpiewano „Te Deum”, a w pałacach i chatach wołano: „Niech żyje cesarz!”
Mniej zapału, ale tyleż przywiązania i wierności, okazywało mu chłodne i podejrzliwe mieszczaństwa. Teraz nie potrzebowali się już lękać niczego, skończyły się zaburzenia uliczne, barykady i bankructwa; handel i przemysł mógł się swobodnie rozwijać... Zarówno w pałacach bankierskich jak w budach kramarzy wołano: „Niech żyje cesarz!”
Gmin słyszał jeszcze echo karabinowych wystrzałów i drżał z trwogi, a wieśniak przyglądał się kolorowemu portretowi „Małego kaprala” i krzyczał także: „Niech żyje cesarz!”
Cały naród powtarzał wtedy okrzyk z pod Austerlitz i Jeny; cały naród wyobrażał sobie, że jest szczęśliwym. O! dni tak niedawne a jednak tak dalekie, kiedy działa inwalidów ogłaszały światu zwycięztwa pod Almą i Małachowem, pod Magentą i Solferinem; kiedy armia francuzka dwukrotnie defilowała przez ulice Paryża, niosąc zwycięzkie wawrzyny; kiedy monarchowie europejscy gościli w Elizejskim pałacu: dni radości i dumy, czy wrócicie jeszcze?... Nie, zbyt głęboka przepaść dzieli nas od przeszłości; wykopała ją nienawiść, zapełniły potoki łez i krwi. Ale wstyd i rozpacz, po ostatecznym pogromie, nie powinny zatrzeć w naszéj pamięci wspomnień minionéj wielkości; przyjdzie chwila, kiedy historya, ten głos sumienia narodów, zważy wszystko na szali i ogłosi wyrok sprawiedliwy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gilbert Augustin Thierry i tłumacza: anonimowy.