O, Nadobny! napełnij winem kształtne czary!
Niech dzień ten niezna żalów ani przerażenia:
Jutro, jak dziś, na serce spadną nam ciężary
Tysięcy lat wczorajszych i smutek istnienia.
∗ ∗ ∗
Uczyń jak ja, Najmilszy! Mędrzec próżno wzdycha,
Chwila uchodzi, lekka, jakby była mgnieniem...
Oto pewność jedyna! Reszta jest złudzeniem —
A kwiecie rozwinięte, więdnie i usycha.
Czas uchodzi: weselmy się, o Bracie młody!
Chwila za chwilą wpada w głębie niezmierzone.
Lecz dni wczorajsze zmarły; jutro — niezrodzone.
Więc skoro dzień ten słodki, wysączmy zeń miody!
∗ ∗ ∗
Krótka chwila, co w trosce i żałości ginie;
Jedna chwila nad próżnią Czasu kołysana...
A potem, w świetle gwiazd złotych, pójdzie karawana
Ku jutrzence Nicości, przez mroków pustynie.
Uśmierz swe łkania: światło radośnie się mieni,
Jak w pierwszą jutrznię, kiedy, wyłoniony z mroków,
Los odczytał wyrazy niezmiennych wyroków,
Napisane na ścianie ruchomej przestrzeni.
∗ ∗ ∗
Uśmierz swe łkania; rękę spuść sterczącą w szale:
Pokora trwa, nienawiść, groźby lub cierpienia,
Nie zdołają przemienić znaków Przeznaczenia,
Ani łzami swych oczu nie zmyjesz ich wcale.[1]
∗ ∗ ∗
↑ Wiersz odręcznie napisany na kartach książki. Porównaj: Ateneum. Czasopismo poświęcone sprawom kultury rok I, Nr 2, marzec 1938, s. 98 [1].