Złodziej okradziony/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Złodziej okradziony
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 3.2.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Kobieta czy mężczyzna?

— Nareszcie łańcuch dowodów zaczyna się zamykać — szepnął do siebie komisarz Hofman. — Sprawa się przejaśnia... Nie mamy coprawda jeszcze dostatecznego materiału, ale natrafiliśmy na poważne ślady.
Nad głową Stahla poczęły się gromadzić groźne chmury. Jasne było dla Hofmana, że Stahl oraz jego towarzyszka podróży byli wspólnikami. Kobieta była niewątpliwie kochanką Holendra, i zainscenizowawszy scenę zahipnotyzowania uciekła z łupem. Należało za wszelką cenę dowiedzieć się — dokąd?
— Liczę na pańską pomoc, panie Stahl — mruknął komisarz.
Należało przyznać, że złodziej działał nader sprytnie. Hofman miał jednak nadzieję, że zdoła wyśledzić go w Berlinie. Wziął z biurka list, nadesłany z Amsterdamu przez damskiego krawca

Do Prefektury Policji w Berlinie.

W odpowiedzi na list Pański z dn. 17 marca odpowiadamy uprzejmie, że przesłany nam przez pana kostium nie został uszyty w naszym magazynie a został zakupiony przez nas w Paryżu, jako model. Nie wiemy niestety kto był nabywcą, ponieważ został sprzedany w naszym sklepie a nie odesłany klientce. Jedna z naszych sprzedawczyń przypomina sobie, że kupił go jakiś pan. Miał to być brunet, szczupły, średniego wzrostu, noszący czarne wąsy. Zakupiony kostium kazał odnieść do auta i zabrać go z sobą. Nie możemy wziąć niestety żadnej odpowiedzialności za ścisłość naszych wskazówek.
Ponieważ osoba owej sprzedawczyni zasługuje na pełne zaufanie, uważamy za nasz obowiązek zeznanie to podać do wiadomości panów. Dodajemy że kupno miało miejsce miesiąc temu, przeto wyjaśnienia sprzedawczyni mogą być niezupełnie zgodne z istotnym stanem rzeczy.
Z prawdziwym szacunkiem
Bracia Dullborg.
P. S.

Jednocześnie przesyłamy panom kostium, o którym wyżej była mowa.

Hofman z uwagą przeczytał list.
— Nowa komplikacja — rzekł z niezadowoleniem. — Miałem wrażenie, że jestem na właściwym tropie, a teraz znów błądzę po omacku.
Jeszcze raz przeczytał list od początku do końca.
— Może wyjaśnienia sprzedawczyni są nieścisłe — pomyślał. — Rzadko się zdarza, aby sam mężczyzna kupował damski kostium.
Nie mając jednak dowodu, że sprawa przedstawiała się inaczej, należało przyjąć wyjaśnienia sprzedawczyni za prawdziwe. Jakie można było wyciągnąć z tego wnioski Co skłoniło mężczyznę do nabycia kostiumu bez osoby, dla której był przeznaczony, i bez wzięcia miary? Być może że kobieta nie chciała być przez nikogo widziana. Prawdopodobnie miała poważne motywy dla zachowania swego incognita. Albo...
Pewna myśl nasunęła się Hofmanowi. Myśl ta bardziej jeszcze komplikowała zagadnienie. Może mężczyzna kupował kostium nie dla żadnej damy, a dla samego siebie? Albo też może kupił go dla innego mężczyzny? Im więcej Hofman zastanawiał się nad tą myślą, tym mniej znajdował w niej nieprawdopodobieństwa. Jeśliby tajemnicza podróżna okazała się mężczyzną, wynikłaby stąd całkiem nowa sytuacja. Możnaby było w tym świetle zrozumieć bardzo dużo dziwnych okoliczności.
Rozmyślania te przerwało mu wejście kolegi, komisarza Wernera.
— Co porabiasz? — zapytał. Może zjemy wspólnie śniadanie? Jestem wściekle głodny.
— Chętnie — odparł Hofman — I ja czuję wilczy apetyt. Nie straciłem czasu: wpadłem na pewną myśl.
— Prawdopodobnie na fałszywą. Pociesz się, zdarza mi się to prawie co dzień.
— Ja nie żartuję. Wpadłem na pewną myśl w sprawie kradzieży diamentów — rzekł Hofman — Czy orientujesz się w tym?
— Tak, jak gdybym sam je ukradł.
— Nie żartuj. Jak ci wiadomo w przedziale znajdowała się kobieta, której nazwiska nie znamy. Doszedłem do wniosku, że dama ta nie była bynajmniej kobietą.
— Czyżby? W jaki sposób doszedłeś do tego wniosku? Czy masz dowody? A może sądzisz, że zahipnotyzowany... Jakże on się tam nazywa?
— Stahl.
— Że Stahl nie potrafił odróżnić kobiety od mężczyzny?
— Nie — odparł Hofman — Nie idę tak daleko. Moje przypuszczenia oparte są na dowodach, które ci przedstawię.
Ciągle rozmawiając opuścili biuro i skierowali się do pobliskiej restauracji. Przy stole w dalszym ciągu podjęli pasjonujący ich temat.
— Miałeś mi opowiedzieć, jakie masz dowody — rzekł Werner.
— Słusznie.
Hofman przeczytał koledze swemu list otrzymany z Amsterdamu.
— Dość ciekawe — rzekł Werner. — Treść jego nie wystarcza dla usprawiedliwienia twej hipotezy...
— To nie wszystko. Stahl oświadczył, że dama wyglądała na aktorkę. Po czym to poznał? Czy po tym, że była umalowana? W dzisiejszych czasach nie dowodzi to niczego. Prawie wszystkie kobiety są umalowane. Gruba warstwa szminki może służyć raczej do przykrycia świeżo ogolonego policzka męskiego.
— Budujesz teorie — odparł Werner — Sprawa i tak jest dość skomplikowana.
— Przepraszam. Trzymam się ściśle w granicach prawdopodobieństwa. — Czy nie zdarza się, aby mężczyzna przebierał się za kobietę i odwrotnie?
— Przyznaję, ze tak. Abstrahując od wszystkiego, rola Stahla jest silnie podejrzana. Gdybym był na twoim miejscu, postarałbym się przede wszystkim o zatrzymanie tego ptaszka. Jeśli go nie zaaresztujesz w porę, może ci się wyślizgnąć z rąk.
Hofman wychylił kieliszek. Rada nie była zła.
— Nie wymknie mi się łatwo, — odparł — kazałem go pilnować. Czekam tylko na uzupełnienie mego dochodzenia, aby położyć na nim rękę. W tych dniach postawię wniosek sędziemu o wydanie nakazu aresztowania i o powtórne przesłuchanie go. A jak twoje sprawy?
— Nie wyobrażaj sobie, stary, że ty tylko wpadasz na wspaniałe pomysły — odparł Werner. — Mam teraz do czynienia z pewnym włamaniem, którego sprawca nie został ujawniony. U bankiera Kronsteina popełniono kradzież na sumę stu tysięcy marek w złocie. Złodziej żyje teraz prawdopodobnie jak rentier.
— Życzę ci powodzenia. Czy włamywaczem nie jest przypadkiem Raffles?
— On? Ten człowiek zatrzymałby mnie samego zanimbym zdążył nałożyć mu kajdanki — zaśmiał się Werner.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.