Wyga/Sen Krótkiego/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jack London
Tytuł Wyga
Podtytuł Kurzawa Bellew
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1925
Druk Zakł. Graficzne „Drukarnia Bankowa”
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Bandrowski
Tytuł orygin. Smoke Bellew
Alaska Kid
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV

— Tylko nie nadużywaj swojego szczęścia — kłócił się Krótki z Kurzawą następnego wieczoru, siedząc w chałupie, widząc, że jego spólnik znowu wybiera się „Pod Jeleni Róg”. — Natchnienie ci wczoraj potężnie pomogło. Ale swoją passę wygrałeś. Jeśli tam teraz znowu pojedziesz, przegrasz wszystko.
— Kiedy ja ci mówię, Krótki, że to nie jest żadne natchnienie. To statystyka, system niezawodny.
— Niech djabli wezmą system, systemu wogóle niema. Ja raz u jednego stołu miałem siedemnaście pass, czy to był system? Guzik! To było szalone szczęście, a tylko ja miałem boja i nie przejechałem się po nim do końca. Gdybym na nie siadł i puścił się, zamiast się wycofać po trzeciej passie, wygrałbym trzydzieści tysięcy a nie marnych dziesięć dolarów.
— A mimo wszystko, Krótki, mówię ci, to jest najprawdziwszy system.
— Psia kość, musisz mi go pokazać.
— Przecież ci go pokazałem. Chodź ze mną, pokażę ci go znowu.
Kiedy weszli „Pod Jeleni Róg”, wszystkie oczy zwróciły się ku Kurzawie, a ci, którzy już grali przy jego stole, uczynili mu miejsce. Jego gra była zupełnie niepodobna do gry wczorajszej. W przeciągu półtorej godziny postawił tylko cztery razy, za każdym razem po dwadzieścia pięć dolarów. Wziął trzy tysiące pięćset dolarów, a Krótki odniósł piasek do chałupy.
— Najwyższy czas zaprzestać już tej zabawy — napominał Krótki, usiadłszy na skraju swego tapczanu i zdejmując kierpce. — Wygrałeś już siedem tysięcy. Tylko warjat wystawiałby swe szczęście na dalszą próbę.
— Krótki, tylko skończony warjat porzuciłby tak pewny system, jak mój.
— Słuchaj, Kurzawa, jesteś „morus”, tyś skończył uniwersytet, w jednej minucie możesz wiedzieć więcej, niż ja mógłbym się nauczyć za czterdzieści tysięcy lat. Ale, mimo wszystko, mylisz się grubo, jeśli sądzisz, że twoje szczęście jest naprawdę systemem. Przecież i ja cośniecoś wiem. Cośniecoś w świecie widziałem. I powiadam ci poprostu, szczerze i z całą pewnością, że niema takiego systemu, któryby mógł pobić bank.
— A przecież ja ci taki system pokazałem — jest chyba prosty jak drut.
— Nie, Kurzawa, nieprawda, nic mi nie pokazałeś, to jest poprostu nic innego jak tylko sen. A potem ja się zbudzę, rozpalę ognisko i zacznę gotować śniadanie.
— Słuchaj, niedowiarku, tu jest piasek złoty, zważ go! — Z temi słowy Kurzawa rzucił swemu spólnikowi na kolana wór pełen złotego piasku. Worek ważył trzydzieści pięć funtów i Krótki zupełnie dokładnie zdał sobie sprawę z jego ciężaru i siły uderzenia.
— To chyba jest rzeczywistość — dowodził w dalszym ciągu Kurzawa.
— Abo ja wiem. Miałem już niejeden potężnie rzeczywisty sen w mem życiu. Wszystko mi się śniło. Ale w rzeczywistości system jest niemożliwy. Otóż na uniwersytecie ja nigdy nie byłem, mam jednakże zupełne podstawy do twierdzenia, że ta nasza szulerska orgja nie jest niczem innem, jak tylko poprostu snem.
— Hamiltona „Zasady oszczędności” — zaśmiał się Kurzawa.
— Nigdy nie słyszałem o takim dudku, ale on napewno ma słuszność. To sen, Kurzawa, a ty straszysz mnie we śnie i dręczysz mnie swoim systemem. Jeśli mnie naprawdę kochasz, wrzaśnij na cały głos: — Krótki, wstawaj! — A ja wstanę i zacznę gotować śniadanie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: John Griffith Chaney.