Wyga/Sen Krótkiego/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jack London
Tytuł Wyga
Podtytuł Kurzawa Bellew
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1925
Druk Zakł. Graficzne „Drukarnia Bankowa”
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Bandrowski
Tytuł orygin. Smoke Bellew
Alaska Kid
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III

Nareszcie po długich godzinach i dniach, spędzonych na obserwowaniu stołu, nadszedł wieczór, kiedy Kurzawa oświadczył, że jest gotów, a Krótki posępny i pesymistycznie nastrojony, o wyglądzie człowieka, który udaje się na pogrzeb, towarzyszył swemu wspólnikowi „Pod Jeleni Róg”. Kurzawa kupił cały stos bonów i usiadł na samym końcu stołu. Gałka wirowała bezustannie, gracze wygrywali i przegrywali, a Kurzawa nie stawiał ani jednego bonu. Krótki zaczął się niecierpliwić.
— Zaczynaj-że — poganiał go. — Niech się ten pogrzeb raz skończy. Co ci się stało? Boisz się?
Kurzawa potrząsnął przecząco głową i czekał. Gałka potoczyła się jeszcze jakie dwanaście razy a wtedy nagle on postawił dziesięć dolarowych bonów na „dwadzieścia sześć”. Numer wygrał i krupier wypłacił Kurzawie trzysta pięćdziesiąt dolarów. Dwanaście do dwudziestu gier minęło, kiedy Kurzawa postawił dziesięć dolarów na „trzydzieści dwa”. Wygrał znowu trzysta pięćdziesiąt dolarów.
— To natchnienie! — szepnął mu Krótki do ucha na cały głos. — Teraz jazda, jazda!
Kurzawa jednak przez całe pół godziny siedział bezczynnie, poczem dopiero postawił dziesięć dolarów na „trzydzieści cztery” i wygrał.
— Natchnienie! — szepnął Krótki.
— Bynajmniej — odpowiedział mu szeptem Kurzawa — To system. Może zły?
— Tego mnie nie powiesz — mówił Krótki, — natchnienie ma swoje dziwne drogi. Ty sobie możesz wyobrażać, że to system, ale to nieprawda. Systemy są niemożliwe. Niema ich wogóle, z całą pewnością grasz pod natchnieniem.
A Kurzawa zmienił teraz sposób gry. Coraz częściej stawiał pojedyncze bony, rozrzucając je tu i tam, przyczem częściej przegrywał niż wygrywał.
— Daj już spokój! — napominał go Krótki — zabierz swoje pieniądze. Trzy razy trafiłeś w same centrum i wygrałeś tysiąc dolarów. Dłużej nie wytrzymasz.
W tej chwili gałka zaczęła znów wirować a Kurzawa rzucił dziesięć bonów na „dwadzieścia sześć”. Gałka wpadła w przegródkę „dwadzieścia sześć” — krupier znowu wypłacił mu trzysta pięćdziesiąt dolarów.
— Wściekłeś się i jesteś teraz w szale wygrywania, postaw najwyższą stawkę — mówił Krótki. Wal następnym razem dwadzieścia pięć dolarów.
Minął kwadrans, podczas którego Kurzawa wygrywał i przegrywał rozrzucone po rulecie poszczególne drobne stawki. A potem z nieobliczalnością, która charakteryzowała całą jego grę, postawił dwadzieścia pięć dolarów na dwa zera i krupier wypłacił mu znowu osiemset pięćdziesiąt dolarów.
— Kurzawa, zbudź mnie, ja śnię — jęczał Krótki.
Kurzawa uśmiechnął się, zajrzał do swego notesu i pogrążył się w kalkulacji. Notes wyciągał z kieszeni podczas gry nieustannie i od czasu do czasu coś w nim pilnie zapisywał.
Dokoła stołu zebrał się zbity tłum, zaś gracze starali się stawiać na te same numery, co on. A wówczas on zmienił swój sposób gry, dziesięć razy zrzędu stawiał po dziesięć dolarów na „osiemnaście” i za każdym razem przegrywał. Wobec tego najśmielsi nawet opuścili go. Wtedy on zmienił swój numer i wygrał znów trzysta pięćdziesiąt dolarów.
Gracze natychmiast zaczęli stawiać wraz z nim, aby go znowu po dłuższej serji przegranej opuścić.
— Rzuć to już, Kurzawa, rzuć! — radził Krótki. — Najdłuższa passa trwa zwykle tak długo, dopóki się nie skończy. Już dziś więcej nie wygrasz.
— A jednak pociągnę jeszcze raz, zanim wezmę pieniądze — odpowiedział Kurzawa.
Przez pięć minut ze zmiennem szczęściem stawiał pojedyńcze bony na stole, a potem rzucił dwadzieścia pięć dolarów na dwa zera.
— A teraz zagarnę już swoją flotę — powiedział do swojego spólnika.
— O, nie potrzebujesz mi nawet mówić, ile wygrałeś — oświadczył Krótki, idąc ku wadze. — Uważałem przez cały czas. Wygrałeś około trzech tysięcy sześciuset dolarów. O dużo się omyliłem?
— Trzy tysiące sześćset trzydzieści — powiedział Kurzawa — a teraz odniesiesz ten piasek do domu. Taka była przecie między nami umowa.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: John Griffith Chaney.