Strona:Jack London - Wyga.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tchnienie ma swoje dziwne drogi. Ty sobie możesz wyobrażać, że to system, ale to nieprawda. Systemy są niemożliwe. Niema ich wogóle, z całą pewnością grasz pod natchnieniem.
A Kurzawa zmienił teraz sposób gry. Coraz częściej stawiał pojedyncze bony, rozrzucając je tu i tam, przyczem częściej przegrywał niż wygrywał.
— Daj już spokój! — napominał go Krótki — zabierz swoje pieniądze. Trzy razy trafiłeś w same centrum i wygrałeś tysiąc dolarów. Dłużej nie wytrzymasz.
W tej chwili gałka zaczęła znów wirować a Kurzawa rzucił dziesięć bonów na „dwadzieścia sześć”. Gałka wpadła w przegródkę „dwadzieścia sześć” — krupier znowu wypłacił mu trzysta pięćdziesiąt dolarów.
— Wściekłeś się i jesteś teraz w szale wygrywania, postaw najwyższą stawkę — mówił Krótki. Wal następnym razem dwadzieścia pięć dolarów.
Minął kwadrans, podczas którego Kurzawa wygrywał i przegrywał rozrzucone po rulecie poszczególne drobne stawki. A potem z nieobliczalnością, która charakteryzowała całą jego grę, postawił dwadzieścia pięć dolarów na dwa zera i krupier wypłacił mu znowu osiemset pięćdziesiąt dolarów.
— Kurzawa, zbudź mnie, ja śnię — jęczał Krótki.
Kurzawa uśmiechnął się, zajrzał do swego notesu i pogrążył się w kalkulacji. Notes wyciągał z kieszeni podczas gry nieustannie i od czasu do czasu coś w nim pilnie zapisywał.