Wyga/Mięso/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyga |
Podtytuł | Kurzawa Bellew |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1925 |
Druk | Zakł. Graficzne „Drukarnia Bankowa” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jerzy Bandrowski |
Tytuł orygin. | Smoke Bellew / Alaska Kid |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kit i Krótki pracowali przez trzy dni jak konie, przenosząc ze środka rzeki półtorej tonny bagażu do drewnianego domku, który Sprague i Stine kupili; domek stał na wzgórzu, nad Dawsonem. Po ukończeniu pracy Sprague o zmroku zawezwał Kita do swego ciepłego pokoju. Na dworze termometr pokazywał sześćdziesiąt pięć stopni poniżej zera.
— Nie byliście u mnie całego miesiąca, prawda, Kurzawa? — odezwał się Sprague. — Ale oto zapłata za cały miesiąc. Życzę wam szczęścia.
— A cóż będzie z umową? — zapytał Kit. — Wiecie, że tu jest głód. Nawet w kopalniach nie można dostać roboty, jeśli się nie ma własnych zapasów żywności. Umówiliśmy się.
— Nie wiem o żadnej umowie — przerwał mu Sprague. — Stine, czy słyszałeś o jakiej umowie? Najęliśmy was na miesiąc. Oto wasza zapłata. Czy chcecie pokwitować?
Kitowi zrobiło się ciemno w oczach i ręce zaczęły mu latać. Obaj młodzi ludzie cofnęli się, zobaczywszy to. W życiu swojem Kit nie uderzył w gniewie człowieka, lecz tak był pewny, że stłucze Sprague’a na kwaśne jabłko, iż nie mógł się na niego zamierzyć.
Krótki zauważył jego zmieszanie i przyszedł mu z pomocą.
— Słuchajcie, Kurzawa! Nigdy w życiu nie podróżowałem jeszcze z tak brudnym bagażem. Dopiero dziś wdepnąłem. Musimy się trzymać kupy, rozumiecie? No, a teraz zabierzcie swoje koce i sypcie pod „Jeleni Róg”. Czekajcie tam na mnie. Ja się tu tymczasem rozprawię, wezmę, co mi się należy, i dam im, co im się należy. Na wodzie nie jestem bardzo mocny, ale teraz jestem już na stałym lądzie i jestem pewny, że tu się pierze posypie.
W pół godziny później Krótki zjawił się pod „Jelenim Rogiem”. Po zakrwawionych kostkach palców i zadraśnięciu na policzku można było poznać, że istotnie dał Stine’owi i Sprague’owi co im się należało.
— Trzeba wam było widzieć, jak ta chałupa wyglądała! — zaśmiał się gdy stanęli przy szynkfasie. — Bójka w karczmie to mało! Stawiam dolary przeciw orzechom, że przez cały tydzień nie będą się mogli pokazać na ulicy. A teraz musimy pomyśleć o sobie. Żarcie kosztuje półtora dolara funt. Roboty nie można dostać, jeśli się nie ma własnych zapasów żywności. Ale mięso łosiowe sprzedaje się po dwa dolary funt, a niema go. Mamy dość pieniędzy na całomiesięczny zapas żywności i amunicję, jeśli powędrujemy w głąb Klondike. Nie będzie łosiów — przezimujemy u Indjan. Ale, jeśli od dziś do sześciu tygodni nie zdobędziemy pięciu tysięcy funtów mięsa, pójdę do naszych pryncypałów i przeproszę ich. Stoi?
Podali sobie ręce.
Ale Kit zmarszczył brwi.
— Kiedy ja się zupełnie nie znam na polowaniu! — rzekł po chwili.
Krótki podniósł swój kieliszek.
— Ale z pewnością jadacie mięso! Tak? No, to ja was nauczę.