Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Rozdział XV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący
Wydawca Michał Gröll
Data wyd. 1785
Druk Michał Gröll
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XV.

Poznawſzy iakokolwiek Nauki Sielan, ciekawy byłem oglądać ich Piſma, o ktorych mi wſpominał kilka razy Satumo, iż ie ſtaraniem ſwoim ułożył. Gdym go proſił o to, w prowadził mię do iednego Domu, w ktorym obaczyłem Xiążki tak mocno zbutwiałe iż pleśń, i zaduch tamowały we mnie odetchnienie.
Ciekawość mię wzięła obaczyć, co to były za Piſma. Naypierwſza Xięga, ktora mi w padła w ręce była in folio. Autor (iak mogłem poznać na prędce) zbiiał zdania innych, ktorzy początek Sielan wyprowadzali od Siegalnow, twierdząc, iż pochodzą od Pilawów, ponieważ pi, kładzie ſię czaſem za ſie, a odmieniaiąc wie za nie, wypada: Sielanie. Rzuciłem in folio, i przyſtąpiwſzy do innego, ſtuſu ſpytałem ſię Satuma, iakieby w nim były Xiążki? Są to rzecze Poetowie, ktorych, iak widziſz ieſt naywięcey, bo chuć rymowania, ieſt nakſztałt choroby w ludziach, ktorey ciężko pozbyć. Butwieią tu za to, że nas nudzili; To: (Skazuiąc w inną ſtronę) ſą Formularze Liſtów, i komplementów To: Proiekta bez ſkutku. To: Słowniki różnego rodzaiu, Seryarze, Zbiory. To: Krytyki, tych ktorzy ſami nic nie piſali.[1] To: kopie tego, o czym iuż inſi piſali.
Prowadząc mię daley, Satumo wſzedł do ſzczupłey Izdebki, w którey trzy tylko były ſzafy, i w nich porządnie Xiążki ułożone. Otoż (rzecze Swiatła naſze, ktore przez wdzięczność chowamy w wielkim poſzanowaniu. Cokolwiek tam widziałeś Piſm butwieiących nic nie znaydzieſz takiego, czego by tu nie było. Ci Autorowie, których tam widziałeś, nim ieſzcze Prawodawſtwo naſze przepiſało nam, aby przeſtawać na ſamey potrzebie, idąc za błędnym śladem przewodników ſwoich, ſtali ſię nieużytecznemi, i Piſma ich butwieią. Same tylko wielkie dowcipy nie daiąc ſię powodować iak bydło przewodnikowi turuią ſobie drogę do nieśmiertelności. A że ſą rzadkim płodem natury, dlatego widziſz tyle próżnego mieyſca, ktore zoſtawuiemy ſzczęśliwſzym po naſ wiekom.
Przypatruiąc ſię tym Piſmom, ktore tak bardzo poważał ſobie Sędziwy Starzec. O! iak bym był ſzczęśliwy (rzekłem do niego) gdybym ie mógł wſzyſtkie przeczytać! Rozśmiał ſię Satumo i wychodząc z tamtąd, powiadałeś mi rzecze, iż macie takie Domy, gdzie lekarſtwa dla chorych tak ſą porządnie zaſtawione, iak podczaſ uczty ſtół dla zbytkuiących w potrawach. Gdyby ktory nie potrzebuiący tych lekarſtw obaczywſzy ie zawołał: O! iakbym był zdròw gdybym ziadł to wſzyſtko! Niepoczytałżebyś go za Człowieka śmieſznego zdania? Z tym wſzyſtkim chęć życia wrodzona ludziom, czyniłaby go w oczach moich mniey śmieſznym iak ty ieſteś, chcąc to wſzyſtko umieć, nad czym tylu ludzi tak długo pracowało.
Nie dziwuię ſię (rzekł daley,) iż przy wielkiey wiadomości, ktorą w tobie uważam, tak mały maſz rozſądek. Wielość wyobrażeń obciążaiąc pamięć, oſłabia mózg, i przytępia rozum, tak iak wzrok ſili ſię natężonym patrzaniem. Człowiek maiąc tak doſkonałą Xięgę, iak ieſt świat ręką Naywyżſzey Mądrości ſtworzony, nie potrzebuie wielu wykładań, ktore by to Dzieło ciemnieyſzym ieſzcze czyniły. Wſzyſcy, ktorych Piſma mamy w uſzanowaniu, z tey Xięgi czerpali ſwą umieiętność. Patrzałbyś z śmiechem na ſpragnionego, ktory maiąc przed ſobą zrzodło, biegłby ſzukać ſtrumykòw, które dla płytkości ſwoiey ugaſić w nim nie mogą pragnienia. Ale cóż maſz z czytania bez braku Xiążek, ktoremi ſię bawiſz iak dziecię przekładaiąc ſwe cacka. Uciecha ta odwołuie cię częſtokroć odpowinności Człowieka i Obywatela.
Rozciągaiąc ſię daley nad ſkutkami, ktore czynią Xiążki pſuiące obyczaie, mieſzaiące ſpokoyność, i ſprzeciwiaiące ſię Uſtawom Religii, i Prawodawſtwa, przydał nakoniec, iż od tego czaſu iak Prawodawca wyznaczył im granice, z ktorych ciekawości nie wolno ieſt wyboczyć, ſzczerość, ludzkość, obywatelſtwo, praca, i dobre obyczaie, różnić ich poczęły od innych Narodów.
W ſamey rzeczy przyznać to potrzeba, iż Sielanie ſą ludem nierównie ſzczęśliwſzym, iak polerowne Narody. Nieznaiąc tey ſztuki, ktora wykſztałca naſz ſpoſòb myślenia, i uczy namiętności naſze używać ſłów zmyślonych, prawda, iż obyczaie ich ſą proſte, ale naturalne i w ſamym obcowaniu poſtrzegać w nich zaraz można, ten charakter duſzy, z ktorym ſię taić, ieſt u nas naywiękſzą umieiętnością.
Zyć w takim Narodzie, miałbym ſię był za nayſzczęśliwſzego w świecie, gdyby miłość Oyczyzny nie mieſzała była ſpokoyności moiey. Ale częſto zaſtanawiaiąc ſię nadtym, iż powrot do niey nie był niepodobny, czyniłem ſobie zawſze nadzieię, iż ią oglądać ieſzcze kiedyżkolwiek mogę. Gdy mię co raz więkſza chęć do tego brała, umyśliłem na koniec wynurzyć myśli moie przed Satumem, ktory ſię częſto dał ſłyſzeć z temi ſłowy: iż obierałby raczey śmierć dla ſiebie, a niżeli utratę Oyczyzny.
Upatrzywſzy dla tego czaſ ſpoſobny, odkryłem mu chęci moie. Starzec przez litość nademną weſtchnął widząc niepodobieńſtwo, abym to przywiódł do ſkutku. Ale gdym mu powiedział iż dla miłości Oyczyzny gotów byłem podać ſię na wſzelkie niebezpieczeńſtwa, pozwolił mi na koniec, abym pracował około powrotu, i przyobiecał pomoc ſwoią, bylebym w ſekrecie czynił do tego przygotowania.
Zacząłem robić około Balonu w ukrytym mieyſcu, ktore mi wyznaczył Satumo. A że Sielanie nie znaią ani paſztetow, ani drugiego i trzeciego dania, ani Konſomow, ani Bulionow twardych, nie mogłbym był nigdy tyle nazbierać błonek z kiſzek bydlęcych, ile potrzeba było na zrobienie Balonu. Szczęściem oſobliwſzym znalazłem w tym Kraiu pewny rodzay drzewa, ktorego łyczka lekkie i nie przepuſzczaiące przez ſiebie powietrza, były tak dobre, iak błonki, z ktorych robią Balony. Mieſzkańcy używaią tych łyczek zamiaſt tafel do okien, a napuſzczone ſokiem z innego drzewa tracą przezroczyſtość, i ſłużą za papier równie dobry iak naſz, ktory robiemy z płótna. Z tych łyczek w krótkim czaſie zrobiwſzy móy Balon, zacząłem pracować około przyſpoſobienia gazu.
Maiąc wſzyſtko gotowe, proſiłem Satuma aby mi pozwolił wziąść tyle złota i drogich kamieni, ktorych Kray ten miał wiele w ſobie[2] ile Balon moy mogłby ze mną unieść, a gdy mi pozwolił z wielką łatwością, opatrzony w żywność pożegnałem Starca, oświadczaiąc mu, iż ieżeli mię zachowa Opatrzność i doprowadzi ſzczęśliwie do Oyczyzny, wielbić zawſze będę pamięć iego, używaiąc ſpokoynie daru, ktory z rąk iego odbierałem.
Satumo nie był nawet ciekawy patrzyć na móy odiazd, owſzem proſił mię, abym taki czaſ obrał ſobie, kiedy wſzyſcy Sielanie udadzą ſię na ſpoczynek. Uczyniłem zadoſyć rozkazowi iego, i o drugiey po północy puściłem ſię ſzczęśliwie w przedſięwziętą podróż.





  1. Ci, który tym końcem czytaią Piſma, aby w nich doſtrzegali błędów, podobni ſą (mówi Autor o Rozumie) do ſtworzeń nie czystych, które dla tego chodzą po ulicy, aby ſzukały kloaki, w którey by ſię nurzały. Niepotrzeba wielkiego na to Rozumu, aby zganić ſłabe mieyſca iakiego Piſma. Wiemy iż Mollier czytywał Komedye ſwoie kobiecie służącey
  2. Wielu było tego zdania (mówi de la Lande) iż iaſne plamy, które widziemy na Xiężycu są Wierzchołki gór drogiemi kamieniami okryte. Nie ma nic tak dzikiego, i nie podobnego do prawdy, czego by który z Filozofow nie powiedział. Cicero.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.