Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Rozdział VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący
Wydawca Michał Gröll
Data wyd. 1785
Druk Michał Gröll
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ VI.

Wyſzedłſzy raz z domu ſłyſzałem przechodząc koło Swiętego Krzyża, iż dwie przekupki kłóciły ſię z ſobą. Poczciwaś! (mówiła iedna do drugiey.) Radabyś mię z moiey pracy wyzuć... Poczekay, doczekam ſię tego, że ſama w przód zniſzczeieſz.... Nic nie miałaś, nic nie maſz, i nic nie będzieſz miała... Gdyby mi przyſzło...”.
Coż to ieſt? (rzekłem ſam do ſiebie, ) ta Baba nie była w Akademii Sandeckiey, a zna Retoryczne Figury? Używa Ironii, Antonomazyi, Diaſyrmu, Synekdochy, Anafory... Zaſtanowiłem ſię nieco, abym ſię iey ſpytał coby ią tak mocno gniewało. Oto! ta zła kobieta (odpowie) Nieżal by mi było gdybym z nią żyła obłudnie... Zdziwiłem ſię ieſzcze bardziey. Coż znowu? ta Baba umie także Logikę Sylogizm ieſt in Darapti.
Powróciłem do domu cały w myślach, rozbieraiąc w głowie ſłowa Wuia mego, które do mnie mówił na pierwſzym powitaniu. Pośmiewiſko i wytykanie palcem tych, ktorzy mię znali, przypadek niedawny z damami i świeże zdarzenie z przekupką dały mi poznać, iż trzeba coś więcey umieć, niż to, czego mię uczono w Szkołach, aby bydź użytecznym, i uczonym człowiekiem. Toż nauka moia (myślałem ſobie) ma bydź ſzczerym głupſtwem? i Nauczyciele moi, głupſzemi ieſzcze odemnie? Zaſtanawiaiąc ſię dłużey nad tą Uwagą przyznałem na koniec, iż moia Retoryka i Filozofia były próżno ſtraconym czaſem. Sama natura ſpoſobi naſ do tych figur, których dziwacznych nazwiſk, i używania uczono mię w Szkołach, a rozſądek naylepiey pokazuie iak ſzukać przyczyn na poparcie zdania, niewchodząc czyli to ieſt in Barbara czyli w iednym z tych dziwactw.
Poznawſzy potrzebę Oyczyſtego Języka, którym pierwey gardziłem, ſtarałem ſię uſilnie, abym ſię go nauczył. Ze zaś iak w Szkołach nie miałem dobrego Przewodnika do tey Nauki, wziąłem ſię za radą niektórych do czytania Xiążek takich Autorów, którzy przez oſobliwość wyrazów ſtali ſię ſami oſobliwemi. W krótkim czaſie głowa moia była iak Magazyn, maiący w ſobie ſame świeże towary, ponieważ naybardziey ſtarałem ſię o to, aby umieścić w pamięci wſzyſtkie nowe ſłowa. Z tąd tak wielką zabrałem chęć do czyſtey Polſzczyzny, iż kuiąc nowe wyrazy, wolałem rzecz niezrozumianą uczynić, a niżeli używać ſłow wziętych z obcych ięzykow idąc po proſtu za zwyczaiem, który ie przyſwoił. A tak z iednego błędu nieznacznie wpadłem w drugi.
Sprzeczka o ſłowa, była dawniey materyą Piſm, i przyczyną krwawych utarczek; bo na nich ſię tylko cała Filozofia, i inne Umieiętności zaſadzały. Gdy raz podczaſ obiadu wſzczęła ſię ta uczona rozprawa między Literatami, których Wuy móy miewał czaſem u ſiebie: ieżeli Człowiek uczony ma iść za zwyczaiem, czyli też zwyczay ma ſię ſtoſować do Uczonych ludzi, byłem przeciwny zdaniu Wuia mego, przychylaiąc ſię do tych, ktòrzy utrzymywali, iż wſzędzie uczeni idą przeciw zwyczaiowi.[1]
Częſto obcuiąc z takiemi Literatami, nauczyłem ſię Polſkiego Języka inaczey wcale iak nim piſał Skarga, i teraz piſze Kraſicki. Wuy mòy nie lubił ſłów nowych, i te tylko chwalił, które nie dziwactwo, ale potrzeba wynayduie, aby ułatwić trudność w wyrażeniu myśli; ale niechciał zwać nigdy Poezyi Rymopiſarſtwem, Geografii Ziemiopiſarſtwem, Hiſtoryi Dzieiopiſarſtwem... Czyliż (mówił) dla tego Mowę dawnych Rzymian poczytać można za ubogi ięzyk, że wiele ſłów wzięli od Greków, i ſobie ie przywłaſzczyli? Nie na wielości nazwiſk iedney rzeczy, ale na doſtateczności wyrażenia wſzyſtkich działań duſzy naſzey zależy obfitość ięzyka. Rzymianie a po nich Francuzi i inne Narody doſkonaląc ſwą mowę, mniey dbali o wyrazy techniczne, które wzięli z obcego ięzyka, i które bardzo łatwo odmienić mogli w Oyczyſte. Naywiękſzym ich ſtaraniem było przykładać ſię do tego, co ieſt iſtotną potrzebą. Niechże i naſz ięzyk ma tyle wyrazów, ile ieſt wyobrażeń, to go uczyni doſtatecznym, bo obfitością malowania rozlicznych ſpraw duſzy przechodzi, iak mi ſię zdaie, wſzyſtkie znaiome mi ięzyki. Nie ma nic podobnego w Łacińſkim, Francuzkim, Włoſkim i Niemieckim, coby wyrażało znaczenia ſłów: będę palił, ſpalę, zapalę, podpalę, przepalę, przypalę, dopalę, nadpalę... Toż we wſzyſtkich ſłowach w czaſie przeſzłym i przyſzłym. Mało ieſt takich Narodów, których mowa miałaby w ſobie pomnieyſzaiące imiona z pieſzczotą i powiękſzaiące z wzgardą; ſłowa wyrażaiące częſte powtarzanie ſpraw naſzych, i to uſzczególnienie trzech Rodzaiow w czaſie przeſzłym i przyſzłym, które Polacy maią w ſwoim ięzyku. A ieżeli w ſamych tylko wyrazach technicznych widzieć ſię daie niedoſtatek ięzyka naſzego, czemuż przykładem innych narodów nie mamy ich z tego źrzodła czerpać, z kąd wypłynęły Nauki. Jeżeli Teologia, Filozofia, Fizyka, Gramatyka zoſtały przyſwoione, za cóż inne maią ſię odmieniać?
Chociaż wielu przychylało ſię do zdania Wuia mego, ia iednak zapalony chęcią, aby wyczyſzczać ięzyk chroniłem ſię uſilnie wyrazów: Papier, mur, ſoſ, dach, ratuſz, iarmark, dlatego że nie były Oyczyſte. Ale chwytaiąc ſię czyſtey Polſzczyzny nierychło poſtrzegłem, żem poſzedł tąż ſamą drogą, ktòrąm ſię w Szkołach odbłąkał od prawdziwey Nauki.
Prawda, iż Wuy móy ſtarał ſię wſzelkiemi ſpoſobami, abym guſt popſuty naprawił. Dla tey przyczyny zalecał mi dzieła Kraſickiego, Naruſzewicza, Mowy Seymowe Jgnacego Potockiego, Zabawki Wierſzem i Prozą Franciſzka Karpińſkiego... Ale częścią uprzedzony o tym przez rozmowę z O. Lektorem, częścią iż inne Piſma wpadały mi w ręce nierychło ſię wziąłem do czytania tych Xiążek.
Oſtatnią nadzieię poprawienia guſtu mego w Naukach pokładaiąc Wuy w Francuzkim ięzyku, kazał mi ſię go uczyć. Widziałem ſam potrzebę, nie żeby Umieiętność iego ſłużyć mi miała do czytania Xiążek pożytecznych, ale że we wſzyſtkich poſiedzeniach, gdzie ton dobry przeſzedł z Paryża, rzadko Polak mówi do Polaka Oyczyſtym ięzykiem. Metr mòy iako ſam był naybiegleyſzy w Dzieiach Romanſowych, tak do tey umieiętności ciekawość we mnie wzbudzaiąc, wprawił mię w guſt czytania takich tylko Xiążek.
Dzięki pierwſzym wynalazcom Romanſów, i Dzieł Teatralnych, iż tych Piſm na ſamey intrydze miłości założyli oſnowę. Poźnieyſi źli w wielu rzeczach Naśladowcy, to także ſzczególnie za cel ſobie wzięli, aby nie nudzić moralnością młodego Czytelnika, ale wzbudzaiąc w nim ciekawość intrygami miłości podżegać ogień, zapalać imaginacyą, i przewracać głowę dziwacznemi Awanturami.
Jaka tylko z podobnych Xiążek wpadła mi w ręce, zawſze to co raz głębiey zoſtawało w umyśle, iż miłość ieſt ów ogień Niebieſki, który wchodził w ułożenie ciał i świata całego, który ożywia naturę, utrzymuie ią i czuć ſię daiąc w każdym ſtworzeniu, ſtaie ſię głoſem powſzechnym iey wyroku. O miłości! Miłości! wołałem, iak ów Bohatyr St. Preux, którego Przypadki wyſtawiałem ſobie za wzór heroicznego kochania.





  1. Piſma niektòre powſtaią przeciw Akademikom Francuskim, nazwanym Jch Mość Czterdzieſtu; iż doſkonaląc ięzyk, piſzą częſtokroć przeciw zwyczaiowi. To może dało pochop Pirronowi do żartu: Jch Mość Czterdzieſtu maią rozum za czterech.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.