Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Rozdział IX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący
Wydawca Michał Gröll
Data wyd. 1785
Druk Michał Gröll
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ IX.

Będąc co raz w ſmutnieyſzym ſtanie, a niemaiąc nadziei wſparcia od Matki, poſtanowiłem na koniec dla uniknienia hałaſu moich Kredytorow puścić ſię za granicę. Do tey myśli poſłużył mi przypadek, tym dziwnieyſzy, im był oſobliwſzy. Wſpółuczeń moy niegdyś, i Antagoniſta w Szkołach, Syn ſławnego Doktora Panien Starego Sącza ſpotkał ſię zemną przypadkiem na ulicy. Stan iego iak uważałem nie był naylepſzy, ale że poſpolicie w nieſzczęściu inaczey myślą ludzie, okazałem mu ukontentowanie moie z tey przygody. Zaproſzony od niego do Domu, dowiedziałem ſię, iż wzgardziwſzy profeſyą Oyca ſwego, chwycił ſię pożytecznieyſzych Nauk, ſzukaiąc: Ruchu uſtawicznego, Kwadratury cyrkułu, lekarſtwa powſzechnego i kamienia filozoficznego. Że zaś iak mi powiadał, nimaſz w Polſzcze nadgrody dla ludzi Uczonych, odkrył mi myśl ſwoią, iż ſię miał puścić w Balonie Aeroſtatycznym, aby ſzukał gdzie indziey lepſzego ſzczęścia dla ſiebie.
Niewiem czyli przeznaczenie moie, czyli też ſtrapiony umyſł nieſzczęśliwościami, których doznałem, były mi powodem, żem przyiął podany Proiekt puścić ſię z nim w tę podróż. Prawda, iż kilka Balonów ſpalonych na powietrzu, a mianowicie w Hiſzpanii, gdzie ſławny tey żeglugi Admirał połamał ſobie nogi, i potłukł ciężko głowę, mimo 8000 Realów wyznaczonych za to od Xiążęcia Aſturyi trwożliwym mię z początku czyniły; ale los móy i nieſpokoyność nakłoniły na koniec do tego, żem przyſtał na podany Proiekt.
Uczyniwſzy potrzebne przygotowanie do tey podróży, Dnia 21 Marca (bo ta iedna tylko data potrzebna ieſt do moiey Hiſtoryi) o godzinie ſzoſtey z rana, trzymaiąc łódź przywiązaną do Balonu mocną liną przy ziemi, zaczęliśmy go napełniać gazem tak ſzczęśliwie, iż w trzynaſtu minutach podnioſł ſię do gòry.
Gdyby niektóre przyczyny nie były nam na przeſzkodzie, zrobilibyśmy byli widowiſko dla całey Warſzawy. Wſzakże w tym wieku kiedy ſię każdy ſzczyci z ludzkości, chętnie iednak patrzy na to, co ieſt z hażardem życia cudzego; i im więkſze widzi niebezpieczeńſtwo, tym żywſzą radość okazuie klaſkaniem.
Jak tylko kolega mòy przeciął linę, która naſ utrzymywała przy ziemi, natychmiaſt Balon podnioſł ſię z nami z taką ſzybkością, iż w krótkim czaſie zniknęła nam z oczu Warſzawa.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.