W owych czasach gdy Herod był sędzią pokoju,
A Piłat komisarzem nad judejskiem ludem,
Szli chromi i ułomni kąpać się we zdroju,
Lub w sadzawkę Siloe, by ozdrowieć cudem.
Szli nie dbając o piękność i wykwintność stroju,
Na kulach i kuszturach wspierając się z trudem.
Taką to była pierwsza kąpielna kuracja,
Używała jej zwykle sama demokracja.
Wielcy państwo co w skrzyniach mieli mnogość złota...
Brali rzymskie kąpiele na sposób Fajansa...
Parząc się w strojnych izbach gdy przyszła ochota,
Zasiadłszy przy stolikach grali w preferansa..
I nie tańczyli walca jak zwykła hołota,
Lecz lansiera przez chustkę, albo kontredansa....
I dla kuracji, wina wychylali porcją
By przyzwoitą ciepła utrzymać proporcją.
Małżonka Kaifasza, jak twierdzą kroniki,
Niegdy nie wyjeżdżała z granic swej Judei,
A chociaż miała astmę i początek pliki
Jednak ją lekarz zawsze trzymał w tej nadziei,
Że przywrócą jej zdrowie domowe pierniki...
(Co prawda wówczas jeszcze nie było kolei)
A Kaifasz rzekł do niej: Nie jedziesz do Rzymu...
I pociągnął z cygara okrutny kłąb dymu...
Dziś wymagania mody co innego każą,
Bo każda przyzwoita i zacna niewiasta, ColatoCo lato z wykrzywioną i wybladłą twarzą
Musi wyruszać z murów rodzinnego miasta...
I wędrować gdzie w kotłach słone wody warzą...
I gdzie się takich samych tysiąc niewiast szasta.
Tam to się nadwątlone córek krzepi zdrowie
I jak ryby na wędkę łapią się mężowie.
Więc Ojcowie wychodzą w dzielnice gdzie żydki
Za wytarte papierki świeże weksle biorą...
I przeklinając w duszy taki sezon brzydki,
W którym się wszystkie biedy familijne piorą,
Pakują do kieszeni pieniężne nabytki,
Drżąc naprzód tak jak listek przed oddania porą...
I aby dowieść światu że nie chłystek żaden,
Ekspedjują familją aż do Baden-Baden.
Kto zaś nie ma na podróż ten godzi się z losem,
Chociaż musi mu w duszy porządnie złorzeczyć...
Lecz jako wierny modzie, kwili smutnym głosem,
Mówi że również chory, że musi się leczyć
I wędruje na Foksal ze spuszczonym nosem,
By tam przeciw wyjazdkom za granicę skrzeczyć
I ciągnąc brzydką wodę przez cieniutką rurkę,
Spogląda na sąsiada zamożnego córkę.
Piją, kąpią się wszyscy, bo czas kąpielowy
Ma swe prawa, a tym się oprzeć bardzo trudno,
Kto więc żyje bez wględuwzględu, czy chory czy zdrowy,
Łyka w wielkiej ilości gorzką wodę brudną,
Kokietując panienki posażne i wdowy
Którym urok cierpienia daje postać cudną.
Nawet stary emeryt, co pensję ma skąpą,
Kwestję hydropatyczną studjuje pod pompą...