Wieszcz Kapłan

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Wieszcz Kapłan
Pochodzenie Poezye Studenta Tom III
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1865
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


WIESZCZ KAPŁAN.

Nad jasną księgą ruchomych przestworów
Siedział on gołąb w myślach pochylony
Głuchy na bure piekła rozhoworów
Zwisł u szczytu skrzydły uniesiony...

Niekiedy tylko z nad księgi wzniósł oko
W błękit niebiosów, jak gołąb u zdroju,
Co się napije i głową wysoko
Ku górze rzuci, nim wzleci w pokoju...

Spokojnem okiem na te sprawy świata
Poglądał wieszczą, otoczon światłością,
Skowyt szatanów, choć ucha dolata,
Już go zwątpienia nieporwie wściekłością.

Nie jest on starcem, ni dziecięciem wieku,
Jako kłos pełny czołem pochylny,
A jak cedr silny, cierpieniem wzniesiony
Nad wszystkie burze u wieczności ścieku…

      On w ciszy duma – i tworzy – i działa –
Pracą się wciela w duchów obcowanie,
Słowem niemarni myśli, co powiała
Jak anioł Pański na czynu świtanie!...

      Cierpi bez końca – a jak ranne zorze
Przed Panem wiecznie z piersiami krwawemi,
Cichy, miłosny, z swą wiarą w pokorze,
W Boga na niebie – a w siebie na ziemi!

      Za kamień światu on odrzuca chlebem
Kamień w chleb zmienia łzy rosy świętemi,
Niewisząc ziemie pomiędzy – a niebem
Czołem gwiazd tyka [1] – acz stoi na ziemi!

      Wieki przetrawił nad księgą rodzaju,
A pewien myślą, że usiadł w tej chwili,
Że dotąd ziemia w swojej wiosny Maju
Przyszłość mu świata w jego sercu kwili!

      Cierpienie szczęściem – szczęście mu cierpieniem,
On w zamyśleniu gniewem Mojżeszowym
Raz się oburzył – świątyni kupczeniem
Gniewem piorunów, tu, po – Chrystusowym...

      W tem grzmot straszliwy rozdarł biodra światów,
Grzmot niesłychany – gdzieś z góry – gdzieś z dołu,
On go wziął jeszcze za śmiech ziemi katów,
Za śmiech ostatni – tryumfalny! – czołu
Jakowaś jasność trysnęła od góry –
Wzniósł oko ciche – a gwiazdy padały,
W gromach archanioł dnił się z nocnej chmury,
Z olbrzymią trąbą – której głosy grzmiały,

      I zewsząd wlokły się narodów kości…
Z pękniętych grobów trwożnie powstające –
A tam na tęczy siadł ojciec Światłości,
Garnąć do siebie smutne i cierpiące…

A łodzie świata biły o wieczności ląd,
I anioł palmą dotknął jego ramię,
I rzekł: czy widzisz to piorunów znamię,
              To ostatni sąd!
Wtedy padł czołem przed swych marzeń cud,
I aniołowi odrzekł w glos natchnienia:
Widzisz to znamię chwały przebaczenia?
              To ostatni lud!...
«O myśli moja! Ty niemasz granic!
      «Bóg jeden twoją granicą!...
«A z resztą wszystko – tobie za nic! Za nic!
      Leć! Nieśmiertelne gwiazdy, co ci świecą!...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.
  1. Przypis własny Wikiźródeł W druku jest „tylka”, lecz cały wers: „Czołem gwiazd tylka – acz stoi na ziemi!” wskazuje, że to literowka i powninno być „tyka”, wówczas cały wers nabiera sensu: „Czołem gwiazd tyka – acz stoi na ziemi!”