Przejdź do zawartości

Wielki świat Capowic/Rozdział XV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lam
Tytuł Wielki świat Capowic
Pochodzenie Dzieła Jana Lama
Wydawca Gubrynowicz i Schmidt
Data wyd. 1885
Druk Wł. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Lwów
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZDZIAŁ XV,
w którym wyjaśnia się ostatecznie, do jakiej narodowości należy eigentlich pan Precliczek, poczem Numa idzie za Pompiliusza, a autor w milczeniu poleca się szanownej publiczności.

Pan Sarafanowycz pierwszy przerwał milczenie, które nastąpiło po odjeździe pana Capowickiego. W najpiękniejszym kancelaryjnym stylu począł on wyłuszczać panu Precliczkowi, jako uważa siebie za jego przyszłego zięcia.
Ja, lieber Freund — przerwał mu pan Precliczek — da haben wir die Rechnung ohne den Wirth gemacht! Meine Tochter will Sie nicht haben.
Das ist unmöglich! — oświadczył pan Sarafanowycz.
Nun, so fragen's sie selber — i tu pan Pecliczek zwrócił się ku Milci: — Milka, ti chtiela heirathen pane Sarafanowycza.
— Nie, ojcze, nie chcę!
Da haben Sie's! Das hab' ich Ihnen im Voraus g'sagt. S' geht halt nicht.
Aber das ist ja ganz unmöglich — powtórzył pan adjunkt. — Proszę panny Emilii, cy ja sobie nie jezdem niczego? Cy może nie adjunkt? Panna Emilia zrobi wielkie szczęście, jak pójdzie za mnie! — I pan Sarafanowycz wyprostował się jak świeca w całej swej długości, ażeby Milcia mogła lepiej przypatrzyć się swemu przyszłemu szczęściu. Milcia przypatrywała się tymczasem panu Schreyerowi, który gryzł wargi, ażeby się nie rozśmiać z swego pana adjunkta.
— Ślicznie dziękuję panu — odpowiedziała nakoniec — ale może się znajdzie inna, godniejsza tego szczęścia. Ja go na żaden sposób przyjąć nie mogę.
— Et, niech–no panna Emilia nie robi ceremonii, ja bardzo proszę — odparł pan adjunkt, i z wyrazem największej pewności zwycięztwa w twarzy, przysunął się do Milci, ażeby ją pocałować w rękę.
Co to może narobić złego jeden kilkuwierszowy artykulik w Lembergerce! Pan Preliczek, który przez dwa dni irytował się tak mocno po stronie pana Sarafanowycza, był teraz w największej obawie, by Milcia nie uległa przekonującej elokwencyi tego „niczego“ młodzieńca. Jeżeli Umsturzpartei mogła zbliżać się do rządu tak, jak to właśnie wyłuszczył był pan Capowicki, to dlaczegóżby Milcia nie miała zmienić zdania? Pan Precliczek rad był prawie z obecności pana Schreyera w pokoju, tą razą przynajmniej der verfl..... Polack przydać się mogł na coś, i ocalić mu jego 15.000 złr., zagrożonych tak niepotrzebnie w chwili, gdy pan Summer był już w drodze do Czerniowiec a ksiądz Nabuchowycz przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie poza obrębem swego dekanatu. Co do pana Schreyera, pan Precliczek postanowił był sobie już od kwadransa, nie wysyłać przygotowanego od wczoraj Berichtu. W obec zmiany w namiestnictwie zajście, do którego dały powód cytacye, pisane po polsku, przybierało odmienną zupełnie postać, i najlepiej było pokryć całą tę sprawę wiecznem milczeniem. Pan Schreyer mógł zresztą bruździć mocno w procesie o ów Nebenumstand, zapomniany przy śledztwie pana Mykity, i teraz, kiedy wszystkie szanse były przeciw panu Precliczkowi, nie należało draźnić człowieka, który miał nie dla samej symetryi głowę na karku. Pan Precliczek pojął szybko tę nową sytuacyę i przyrzekł sobie, że umartwi się także od śledztwa o udział w powstaniu, które miał wytoczyć przeciw p. Schreyerowi. Widzimy ztąd, że pan Precliczek był dobrym politykiem, i że nie kierował się żadnemi zasadniczemi uprzedzeniami — zupełnie jak nasi delegaci w Wiedniu, którzy popsuwszy sprawę ze swoimi wyborcami, starają się być przynajmniej dobrze z ministerstwem.
Kiedy więc pan Sarafanowycz z całą powagą swoją jako c. k. adjunkt, i z całą gracyą, jako konkurent proszący o rękę, przysuwał się do Milci, pan Precliczek spojrzał po wszystkich obecnych wzrokiem, w którym było tyle niepokoju co ciekawości, krząknął i zapytał się nagle.
— Nu, pane Schreyer, co pan tak pantoproczeu nic nie mluwi? — Była to wielka niegrzeczność, przerywać w ten sposób uroczysty krok pana Sarafanowycza, który stanął w pół drogi jak wryty.
Er ist ja suspendirt! — zawołał — jak gdyby to miało wyjaśniać, dlaczego pan Schreyer „nic nie mluwi“.
Tu pan Precliczek pofolgował wspaniałomyślnym uczuciom, tkwiącym w jego duszy, i oświadczył, że cała sprawa wczorajsza niewarta właściwie funta kłaków; że właściwie on tylko jeden jest tu obrażonym, ale nie chcąc szkodzić młodemu i tak zdolnemu urzędnikowi, chętnie położy wszystko ad acta. — Es ist übrigens mehr als billig — dodał, ażeby stronom doręczać cytacye in ihrer Muttersprache.— Das ist eigentlich der Wunsch Hohen Regierung, und der Wunsch der Bevölkerung, ich muss das am besten wissen, denn ich bin eigentlich ein Galizianer. — Tak tedy, w przeciągn piętnastu rozdziałów, dowiedzieliśmy się eigentlich o trzech narodowościach, do których liczył się z kolei pan Precliczek. Pan Sarafanowycz był zresztą bardzo mało zbudowanym tą mową pana Precliczka i zapytał z nieutajonym złym humorem:
Ja, gut Herr Bezirksvolsteher, aber mein Ohr?
Was ist mit Ihrem Ohr?
No, mein Ohr, mein rechtes Ohr, — powtarzał pan Sarafanowycz. Milcia spostrzegła, że zanosi się na ustną rozprawę, w której i ona mogła być skompromitowaną. Wstała tedy spiesznie i wyszła z pokoju, a pani Precliczkowa za nią. Jestem przekonany, że obydwie panie słuchały pod drzwiami dalszej rozmowy, choć obiecałem w imieniu mojej bohaterki, że podobna niedyskrecya nie wydarzy się więcej.
Pan Sarafanowycz poskarżył się teraz obszernie panu forszteherowi i opowiedział mu ze wszystkiemi szczegółami, jak die Fräulein Tochter „romansowała“ sobie z panem Schreyerem, i jak pan Schreyer postąpił sobie potem z uchem pana adjunkta. Pan Precliczek słuchał uważnie, a jeszcze uważniej słuchała pod drzwiami Milcia, co dalej będzie z tą sprawą? Pan Schreyer zmiarkował był od dawna, jak rzeczy stoją, i z największym spokojem oczekiwał swego losu. Nakoniec odezwał się pan Precliczek. Milci biło serce gwałtownie, była blizką zemdlenia. Po tem, co się działo w domu od dwóch dni, mogła uważać za rzecz prawdopodobną, że ojciec każe zawołać żandarmeryę, przywiązać Karola do wielkiej lipy na dziedzińcu i rozstrzelać bez miłosierdzia, poczem akta odesłane będą sądowi karnemu zur weiteren gefälligen Amtshandlung. Tymczasem ojciec, obrócony bokiem do pana Sarafanowycza, powiedział tylko, podnosząc ramiona i rozkładając ręce:
Ja, lieber Freund — was kann ich dafür! Si können halt eine Ehrenbeleidigungsklage anstrengen — i... i wyszedł do swego pokoju.
Milcia rozpłakała się z radości, chciała już biedz do ojca i ucałować mu ręce i nogi za tę niesłychaną łagodność — ale wstrzymała ją matka. Pan Sarafanowycz osłupiał i stał na środku pokoju, patrząc się bezmyślnie na pozór w okno, przez które widać było ostatnie, czerwonawe połyski dnia na zachodniem niebie. Ale podczas gdy ściemniało się na dworze, poczęło się rozwidniać w głowie pana adjunkta. Nagle uderzył się pięścią w czoło, schwycił ze stołu list od szanownego wujaszka, i zabierając się do wyjścia, przystąpił jeszcze do Karola, który przez cały ten czas stał oparty o jakąś szafę, z rękoma w kieszeni i z najobojętniejszą miną w świecie.
— Pan myślisz — rzekł mu pan Sarafanowycz, pieniąc się od złości i wyszczerzając swoje dwa żółte zęby — pan myślisz, że kiedy jeden Polak został gubernatorem, to już wam wszystko wolno? Jeszcze ja doczekam, że tacy jak pan będą kajdankami dzwonić.
I pogroziwszy pięścią, pan Surafanowycz nie czekając odpowiedzi, wyszedł z pokoju, trzasnął drzwiami, i w trzy tygodnie później ożenił się z panną Anastazyą Worobcianką, córką księdza Worobcia z Podmościc. Posag wynosił sześć tysięcy złr. w gotówce, oprócz srebra, fortepianu i dwóch futer, jakoteż pary kasztanków z nową najtyczanką i innych porządków, nader pożądanych w stanie małżeńskim.


∗             ∗

W dziesięć dni później, Capowice były widownią ogromnej demonstracyi politycznej. Od samego rana do późnego wieczora bito w dzwony i strzelano z moździerzy, a wieczorem, jak pisze Gazeta Narodowa z października 1866 r. w stu osiemdziesięciu i czterech korespondencyach z prowincyi, „całe miasto, nagle jakby rószczką czarodziejską tknięte, zajaśniało rzęsistą iluminacyą“. Dudio wystawił transparent, na którym wyobrażony był ces. król. orzeł dwugłowy, pod którego skrzydła tulił się z jednej strony portret JWielmożnego Capowickiego, jako właściciela propinacyi, a z drugiej portret pana Precliczka, jako naczelnika rządu w Capowicach. Była to, według słów korespondencyi „piękna artystyczna robota pana aptekarza miejscowego“. Oprócz tego, „wielkie tłumy ludu, z muzyką na czele, przeciągały od ratusza do gmachu becyrkowego, także świetnie oświetlonego, i wznosiły się tysiączne okrzyki wdzięczności dla Najjaśniejszego Pana, dla hrabiego Belcredego i dla hrabiego Gołuchowskiego.“ Bracia wyznania mojżeszowego krzyczeli: „wiwajt!“ a pan profesor akademi capowickiej wraz z panem oberaufseherem od straży skarbowej krzyczeli: „Niech żyje Polska!“ i włos im za to nie spadł z głowy. Korespondent, który opisywał tę uroczystość, ma dotychczas żal do kronikarza Gazety Narodowej, iż tenże nie wydrukował w całości ani mowy, którą Wielmożny Kalasanty Capowicki przy obiedzie, który dawał dnia tego, miał do Pana Precliczka, ani tej, którą pan Precliczek odpowiedział panu Capowickiemu. Ale obywatele powiatu Capowickiego, „oddając hołd prawdziwej zasłudze“, nadesłali później inserat, który za opłatą sześć centów od wiersza drobnym drukiem i 30 centów należytości stemplowej ogłosił światu, iż „nasz naczelnik powiatowy, pan Wacław Precliczek, jakkolwiek niekrajowiec, łączy w jednej osobie wszystkie zacne i dobre przymioty jak obywatel, jako człowiek, i jako urzędnik, i jemu też cały powiat kwitnący swój stan materyalny i moralny zawdzięcza, albowiem niezmordowaną gorliwością swoją nie przestał nigdy około dobra całego powiatu Capowickiego być czynnym, et caet. et caet.“"
Ale utylitarna polityka hrabiego Gołuchowskiego była nieczułą na ten wymowny dokument, jakkolwiek należycie opłacony i ostemplowany. Wprawdzie nie pokazało się w drodze sądowej nic, coby mogło stawiać w dwuznacznem świetle brak odwagi ces. król. sądu Capowickiego auf einen Nebenumstand w procesie pana Mykity i ludzie szeptają sobie, że pan Schreyer przyczynił się mocno do tego, by historya pierwotnego śledztwa z panem Mykitą nie wypadła na niekorzyść jego szefa. Była to ze strony pana Schreyera transakcya z własnem sumieniem, którą uniewinnia, a przynajmniej tłumaczy wzgląd na bohaterkę niniejszej powieści. Pan Mykita wrócił zresztą po czterech miesiącach z więzienia, gdzie, jak mi mówili sąsiedzi tego zacnego obywatela, „zrobyły jemu Mangel“. Po bliższem rozpytywaniu się przyszedłem do wiadomości, że Mangel był to sposób wymierzania sprawiedliwości, używany za dawniejszego systemu, osobliwie w tych wypadkach, gdzie złoczyńca schwytany był na gorącym uczynku, albo przekonany przez świadków, ale sam nie chciał przyznać się do winy. Teraz skasowano Mangel, i zamykają złoczyńców dłużej, ale za to urządzają im pobyt w więzieniu ile możności najprzyjemniej.
Lecz mimo szczęśliwego zakończenia tej sprawy nietylko hrabia Gołuchowski przy reorganizacyi urzędów politycznych zapomniał p. Precliczka, ale nawet nowy prezes apelacyi nie przypomniał go sobie przy mianowaniu sędziów powiatowych i obecnie zacny ten mąż „równie zasłużony jako człowiek, jako urzędnik i jako obywatel“, przeniesiony jest w stały stan spoczynku, i mieszka we Lwowie, nie tając swej niechęci dla utylitaryzmu galicyjskiego i swojej właściwej narodowości, denn er ist eigentlich ein Böhme, Vaclav Precliček, ans Jung-Bunclau; zivili Slovane!
A panna Emilia? Ta zadowolona jest jak najzupełniej z „nowej ery“, która ją uwolniła od pana Sarafanowycza. Pan Precliczek nie od razu wprawdzie przezwyciężył swoją antypatyę ku Karolowi, ale gdy ten stał mu się potrzebnym z powodu słynnego Nebenumstandu i z góry oświadczył, iż nie myśli żądać żadnego posagu, p. Precliczek powiedział nakoniec Milci: So mach meinetwegen was du willst. Jeszcze tedy przed przeniesieniem urzędu powiatowego z Capowic, ksiądz Zając miał sposobność do ponowienia przepisanego przez konkordat protokołu z Milcią — a tym razem wszystko poszło jak z płatka, pominąwszy tę okoliczność, że Karol zawieruszył był gdzieś swoje świadectwo szczepionej ospy, a ksiądz Zając jako wielki formalista nie chciał go kopulować, póki konsystorz nie dał wyraźnego pozwolenia na ślub bez powtórnego szczepienia ospy. Obecnie państwo Schreyerowie mieszkają gdzieś w Staniesławowskiem czy Żółkiewskiem; a pan Karol jest sędzią i członkiem Rady powiatowej, i nie pisze już wierszy. Pani Karolowa także już mniej zatrudnia się literaturą, bo młodszy pan Schreyer, liczący obecnie półtora roku, daje jej wiele do czynienia. Pan Sarafanowycz jako nadliczbowy adjunkt przydzielony został do któregoś starostwa na Mazurach. Nie słyszałem atoli, by w nim odkryto jakiekolwiek zdolności konceptowe, lub inne. Zachodzi tedy obawa, że wkrótce powołanym będzie na jakąś wyższą posadę, jeśli najnowsza era, która nastąpiła obecnie, nie ustąpi miejsca jeszcze nowszej.


Lwów w marcu i kwietniu 1869.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lam.