Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 16
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 22 stycznia 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


47.

W pamiętnikach szacha perskiego Nasr-Eddina znajduje się dość obszerny ustęp o kraju naszym i Warszawie, z którego podajemy następujący wyjątek:
„Po odbyciu na foksalu przeglądu pułku siedliśmy do otwartego powozu i jechaliśmy przez szerokie, piękne, bardzo ludne ulice, na których tłum kobiet i mężczyzn cisnął się ku powozowi, krzycząc i radując się(!?). Warszawa ładne jest miasto, oświetlone gazem. Place w niej są wspaniałe, mnóstwo publicznych ogrodów, jeden z nich w środku miasta, z wielkim stawem(!?) pośrodku i prześliczną fontanną (zapewne ogród Saski). Pałac i ogród dla nas wyznaczone znajdują się na drugim końcu miasta. Jechaliśmy godzinę ulicami miasta, nimeśmy się tam dostali. Ten pałac zowie się Łazienkami. Droga do Łazienek idzie przez wybornie utrzymane ogrody, pełne kwiatów i drzew. Wszędzie cisnął się tłum mężczyzn i kobiet, które w tym kraju zdaje się są ciekawsze niż gdziekolwiek indziej(?). Gubernator przedstawił nam kilku oficerów, poczem weszliśmy na górę. Z okien przedstawia się powabny widok na staw i ogród. Przed pałacem grały dwie orkiestry wojskowe. Potem przyszli muzykanci i baletnicy teatru warszawskiego ze skrzypcami i innemi instrumentami; długo grali, śpiewali i tańczyli przed pałacem(!?). Wieczorem ogród był iluminowany. Na drzewach było rozwieszonych mnóstwo świec w różnokolorowych szklanych lampkach, tysiące lamp różnych form sprawiały cudowne wrażenie, prawdziwy obraz Peri (raju). Po wieczerzy siedliśmy do powozu, aby przejechać się po ogrodzie i po mieście. Miasto było także uiluminowane i wszędzie rozwieszone flagi perskie(!?) i rosyjskie. Wróciliśmy do pałacu, w którym jest kilka komnat nazwanych chińskiemi dlatego, że na suficie przedstawiony widok jednego z miast chińskich. W jednej z sal stoi marmurowe wyobrażenie kobiety w kasku na głowie, a na kasku orzeł czy jastrząb, spod kasku spływają włosy (zapewne posąg Grabowskiej?). Miasto Warszawa bardzo ludne i ożywione, liczy więcej niż 250,000 mieszkańców. To chrześcijańskie królestwo wyznaje wiarę katolicką; zresztą jest dużo i żydów. Połowa miasta napełniona jest żydami, a w rosyjskiej Polsce żydów dwa kurury (kurur po persku 500,000). W drodze z Petersburga do Warszawy, czyli stolicy Lechistanu, przejeżdżaliśmy przez następujące prowincje i miasta niegdyś należące do Lechistanu: Psków, Witebsk, Kowno, Wilno, Grodno i Warszawa.
Nazajutrz, dnia 26 miesiąca Dżemadi El Ewret. Zatrzymaliśmy się w Warszawie. Rano deszcz padał; nie zważając na to wyszliśmy do ogrodu, pełnego prześlicznych kwiatów, który nam się wydał czarującym. Pałac belwederski, dawniej siedziba lechistańskich padyszachów, także otoczony jest parkiem; mieszka w nim warszawski jenerał-gubernator. Tutaj wsiedliśmy z gubernatorem do powozu i pojechaliśmy oglądać miasto i cytadelę zbudowaną przez Cesarza Mikołaja. Ściany bastionu i rowy otaczające twierdzę pokryte są kwiatami i zielenią, dlatego, że w tym kraju z powodu wilgoci dużo zieloności. Klimat tego kraju podobny jest do klimatu Gilany i Mazenderanu. Obeszliśmy pieszo bastiony, składy i forty. Wracając przez miasto, zatrzymaliśmy się w ślicznym ogrodzie, o którym wspomniałem wczoraj. Ten ogród długi jest i wąski; w nim stare, piękne drzewa i rozkoszne fontanny. Mnóstwo kobiet i mężczyzn w nim spacerowało. Wieczorem znowu pojechaliśmy do teatru; był z nami Szek, Salar i Azan i inni z naszego orszaku. Siedzieliśmy w pokoiku takiej wielkości, jak w karawanseraju, tylko z otwartym widokiem na salę. Teatr ma pięć piętr i bardzo jest wysoki. Przedstawiano balet: tancerki Polki bardzo są ładne i bardzo zgrabnie tańczą. Po teatrze wróciliśmy do domu.
Czwartek 27. Dotąd bawimy jeszcze w Warszawie. Dziś mamy pogodę prześliczną. Spacerowaliśmy w otwartym powozie po parku i pojechaliśmy obejrzeć muzeum narodowe (gabinet zoologiczny?), założone przez polskich sułtanów przed laty 60 czy 70 (sic) i ciągle od tego czasu pomnażane. Zgromadzono w niem wszelkiego rodzaju zwierzęta z Nowego Świata, Afryki i innych krajów, a także różne ptaki, płazy, ryby itd.; tutaj sztucznym sposobem przechowują się trupy zwierzęce tak jakby żywe, w ich własnej skórze, sierści, piórach, i są ustawione w szklanych szafach. Po zwiedzeniu tego muzeum zatrzymaliśmy się przed łazienkami p. Fajansa. Te łazienki doskonale urządzone i jest więcej niż sto(?) osobnych numerów. W tym domu jest i fotograf. Pan Fajans prosił nas, abyśmy pozwolili zdjąć portret z naszej osoby. Już w Petersburgu zdejmowali nasz portret, ale warszawska fotografia lepiej się udała, albowiem tutejsze fotografie słyną w całej Europie. Wieczór spędziliśmy w konnym cyrku pana Salomona (Salamońskiego), Niemca. Ma on ładne konie i jeszcze ładniejsze kobiety, szczególniej jego żona ubrana w zimowy kostium bardzo ładna i zadziwia swoją zręcznością. Bardzo nam się podobały tak zwane „klowny“. Konie wyuczone są jakby ludzie, a może nawet lepiej niż ludzie. Przedstawienie z psami także nie mniej jest ciekawe. Po cyrku znaleźliśmy już pałac i park w Łazienkach uiluminowany, a na półwyspie wśród jeziora był urządzony rozkoszny teatr między greckiemi kolumnami. Tam śpiewano i tańczono i widowisko czarująco odbijało się w wodzie. Widzieliśmy tam jenerała Bezaka, który był naszym mechmendarem (urzędnik przeznaczony do honorowej służby) podczas naszej pierwszej podróży.
Piątek 28. Wyjeżdżamy do Berlina. Opuszczamy Warszawę z żalem, bo ona nam się bardzo podobała. O godzinie 6 wyjeżdżamy na foksal, ludność jeszcze śpi, a ulice są puste. Na foksalu czekał nas jenerał-gubernator z kilku oficerami. Podziękowaliśmy wszystkim i siedliśmy do wagonu. Okolica jest równa, lecz dobrze uprawiona i pokryta bujną roślinnością. W kilka godzin zatrzymaliśmy się w Aleksandrowie i wyjechaliśmy z Lechistanu“.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.