Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szka w nim warszawski jenerał-gubernator. Tutaj wsiedliśmy z gubernatorem do powozu i pojechaliśmy oglądać miasto i cytadelę zbudowaną przez Cesarza Mikołaja. Ściany bastionu i rowy otaczające twierdzę pokryte są kwiatami i zielenią, dlatego, że w tym kraju z powodu wilgoci dużo zieloności. Klimat tego kraju podobny jest do klimatu Gilany i Mazenderanu. Obeszliśmy pieszo bastiony, składy i forty. Wracając przez miasto, zatrzymaliśmy się w ślicznym ogrodzie, o którym wspomniałem wczoraj. Ten ogród długi jest i wąski; w nim stare, piękne drzewa i rozkoszne fontanny. Mnóstwo kobiet i mężczyzn w nim spacerowało. Wieczorem znowu pojechaliśmy do teatru; był z nami Szek, Salar i Azan i inni z naszego orszaku. Siedzieliśmy w pokoiku takiej wielkości, jak w karawanseraju, tylko z otwartym widokiem na salę. Teatr ma pięć piętr i bardzo jest wysoki. Przedstawiano balet: tancerki Polki bardzo są ładne i bardzo zgrabnie tańczą. Po teatrze wróciliśmy do domu.
Czwartek 27. Dotąd bawimy jeszcze w Warszawie. Dziś mamy pogodę prześliczną. Spacerowaliśmy w otwartym powozie po parku i pojechaliśmy obejrzeć muzeum narodowe (gabinet zoologiczny?), założone przez polskich sułtanów przed laty 60 czy 70 (sic) i ciągle od tego czasu pomnażane. Zgromadzono w niem wszelkiego rodzaju zwierzęta z Nowego Świata, Afryki i innych krajów, a także różne ptaki, płazy, ryby itd.; tutaj sztucznym sposobem przechowują się trupy zwierzęce tak jakby żywe, w ich własnej skórze, sierści, piórach, i są ustawione w szklanych szafach. Po zwiedzeniu tego muzeum zatrzymaliśmy się