Wesele stalowskie/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Wesele stalowskie
Data wyd. 1895
Druk Józef Jeżyński
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II. Ugoda.

Poseł idzie do päna młodego i mówi, ze juz je[1] wszysko[2] dobrze, ino iść z wódkom. Zará pán młody idzie na wieś i suka takié baby, chtórá pije wódke i zná dobrze gádać, przyprowadzi jô do swojego domu i idzie do kárcmy, przynosi kwárte wódki. Ta baba bierze flaske uod niego, stawiá na stole, uubiérá jô stôzkom, chtórô pán młody naprzód kupiéł w Dzikowie, wtyká za te stôzke rute i idô uoboje jak posły do päni młody z wódkom. A to wszysko uodbywá sie w nocy, a náwiecéj kole ponocka.
Jak ju przydô do päni młody, pukajô za uoknem, a täm sie pytajô:
— Chto täm?
— Kupcy z dalekié krainy, i przymcie[3] nás na nocnik!
Gospodárz wychodzi, uodmyka drzwi, światło zaświéci, posły wchodzô i mówiô:
— Niech bedzie pokfálony Jezus Krystus!
uOdpowiedzô:
— Na wieki wieków, ámen!
Posły mówiô tak:
— Idziewa do wás kilkanaście mil głodni i chłodni, bośwa sie dowiedzieli uod ludzi, ze máta jałowecke na przedáj, ale nie wiéwa, cy sie nám zdarzy.
— Jałowecka sie zdarzy, ale zebyśta dobrego bycka dlá nié wysukaii.
— Bardzok dobry bycek, ino zebyśwa mogli zgode zrobić.
— Ej! ju täm o zgode bedzie łácwié, ino idź Maryś i przyniéś miarke zyta.
Marysia wychodzi gdzieś täm z ukryciá, chytá uojców i posłów za nogi i bierze miarke, idzie do kómory po zyto. Przychodzi s kómory, stawiá stół przed posłämy, na stołe miarke z zytem i idzie za piec. Ta baba, chtórá je w posłach, wyciôgá flaske z pod páchy i stawiá jô w miarce, to na to, zeby sie téch młodéch chlyb trzymał.
Zará ten poseł Wojtek Wálski wstaje zá stołu, przechodzi sie po izbie i pytá sie tak:
— No! jak Kosiór? dajes ty to, coś przody uobiécowáł?
— Lácegobym nie dáł, ino trza swatów i päna młodego, to wszysko dobrze bedzie.
Zará idzie baba, ta, co je za posła, po uojców päna młodego i päna młodego, mówijém, ze ju wszysko dobrze je, ino: wás trza; zabiérajô sie wszyscy i idô do Kosiora. Przychodzô i mówiô:
— Niech bedzie pokfálony Jezus Krystus!
— Na wieki wieków, ámen! Witájcie wszyscy razem!
— Bóg zapłac! Jak sie täm mácie?
— Bardzo dobrze, ino wás brakuje, a bedzie jesce lepié.
Zará pán młody pochytá uojców päni młody, swojéch ojców i wszyskiéch, co sô w domu uopróc päni młody, potem wołajô päni młody, zeby zacena wódke pić, chtórá ju stoi w miarce na stole. Zará päni młodá wychodzi zá pieca, pochytá wszyskiéch, ino päna młodego nie chytá, bierze flaske, stôzke i rute z nié uodwiôzuje, schowá jô sobie, bierze kielysek w prawô a flaske w lewô reke, prawi wódke do kielyska i pije do swojego kochänka.
— Zdrów Fränuś!
— Pij z Bogiem, Maryś!
Jezeli pije wódke päni młodá, to to wypije, a jak nie (jak ślubowała uod wódki), to przes głowe wyleje, potem prawi drugi i daje swojemu Fränusiowi. uÓn bierze uod nié i pije do nié:
— Zdrów Maryś!
— Pij z Bogiem, Fränuś!
Potem oddaje flaske posłowi, a poseł cestuje wszyskiéch, chto ino je w domu.
Potem ojcowie młodéch jako swaciá i posłowie posiádajô kole siebie, a młodzi kole pieca i zacynajô robić ugode. I mówiô tak do siebie:
— Dácie wy swacie swojé córce to, coście uobiécäli, to, co ju wiem od posłów?
— Ano, dám! Troche mnie zanadto ściôgácie, ale cóz mám robić! Zrobie drugiém dzieciom krzywde, ale jak my dá Bóg zdrowie, to moze jém jesce przykupie.
— Tak jest! Bóg o wszyskiéch pämietá...
— A wy swacie tagze dajecie, coście uobiécäli synowi?
— A to jest świete! já słowa nie kasuje!
A posłowie słuchajô cały uugody.
Jak ju uugoda záwartá, poseł wstaje na nogi i mówi tak!
— Tera chtóry chtórem pogardzi, całô strate wrócić musi Ty pán młody do kárcmy po piwo i po wódke, a ty päni młodá po sôsiadów, po przyjácielów tak z ty, jak i z ty strony!
A nápiérw idzie po krzesnych uojców.
Terá przynosi pán młody z kárcmy ćwierć piwa, garniec wódki. Sôsiedzi i náblisi przyjáciele ju sie poschodziéli, siádajô za stoły, pán młody i päni młoda jéch pochytajô i zacynajô pić. Kiedy ju wypijô, potem drugá strona przynosi ten sám tronek, i pijô jaz do południa, potem sie rozchodzô kuzdy do domu, śpiéwajô po drodze, nawet i niejeden w rów wpadnie, ale nás to mało uobchodzi.




  1. Mówią: juz je, albo: ju jest.
  2. Niektórzy, zwłaszcza starsi, którzy nie umieją czytać i pisać, mówią: wszyćko.
  3. Albo: „przymta,“ forma liczby podwójnej, której często używają zamiast mnogiej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.