W ruinach Messyny/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł W ruinach Messyny
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 13.1.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Nad brzegami Tamizy

Widząc rewolwer w ręce bandyty, młody człowiek dał nurka pod wodę i popłynął w kierunku znajdującej się naprzeciw niego ściany. Dzięki temu manewrowi uniknął kuli sycylijczyka. Ciało jego zesztywniało i brak mu było tchu. Owładnęło nim przykre zmęczenie. Zrobił jeszcze kilka ruchów, ażeby zwalczyć posuwającą się coraz dalej sztywność kończyn. Fala odrzuciła go w tył, lecz przy ruchu powrotnym dostał się wraz z falą do kanału, łączącego się z Tamizą. Po upływie minuty, która wydawała się trwać nieskończoność, uczuł się nagle wyniesiony poza obręb kanału. Wypłynął na powierzchnię, aby zaczerpnąć powietrza. Znajdował się na falach Tamizy w dość znacznej odległości od niebezpiecznego dlań domu. Światła stojących w porcie rzecznym jachtów migotały z daleka. Szczęśliwy, że uniknął niechybnej śmierci, przestał się martwić sztywnieniem rąk i nóg. Mimo to począł odczuwać coraz dotkliwsze zimno. Przez pewien czas dał się nieść prądowi wody, aby nie wylądować zbyt blisko domu. Markiz sycylijski dziwnie dobrze orientował się w wybrzeżach Tamizy.
— Oto Westdock Corner — szepnął — mógłbym tu ogrzać się w oberży pod Wesołym Żeglarzem.
Skierował się w stronę chwiejącej się na uwięzi łodzi, wskoczył do niej i powiosłował w stronę Westdock Corner. Zdaleka błyszczała już latarnia zajazdu.
Zamiast wejść do ogólnej sali, pełnej o tej porze marynarzy, wszedł prosto do osobnego pokoiku, gdzie nie było nikogo. Zadzwonił. Natychmiast zjawił się sam właściciel.
— Masz dość zdziwioną minę, drogi Colwoodzie — rzekł markiz. — O mało nie zmarzłem na śmierć, biorąc zimną kąpiel w Tamizie w grudniu. Na szczęście tutaj płonie dobry ogień na kominku. Daj mi, proszę, jakieś suche ubranie, a będę ci bardzo wdzięczny. Przydałby się również kieliszek mocnego koniaku.
— Na miłość Boską, milordzie, — rzekł oberżysta — co się panu stało.
— Wpadłem do Tamizy, Colwood. Chciałem się przekonać, czy potrafię pływać przy tak niskiej temperaturze...
— Niech pan to opowie komu innemu, milordzie. Jakaś ciekawa historyjka kryje się za tym niezawodnie...
— Nie pytaj mnie teraz o nic. Daję ci słowo, że później opowiem ci o przygodzie, która mnie spotkała. A teraz prędko daj mi suchą bieliznę.
— W tej chwili otrzyma pan wszystko, czego panu trzeba — odparł oberżysta.
Wypiwszy dwa kieliszki mocnego koniaku i przebrawszy się w trochę zbyt obszerne ubranie Colwooda, lord poczuł, że siły jego wracają.
— Czy nie ma na sali kapitana Wheelera, lub kogoś z jego załogi? — zapytał oberżysty.
— Nie ma nikogo. Wszystkie wilki morskie są dzisiaj w Shernes „Meteor“ od dzisiejszego popołudnia stoi pod parą.
— Tym lepiej. Jeszcze słówko, Colwood. Czy kuter Grenstona jest gdzieś w pobliżu?
— Grenston jest przypadkiem na sali. Kuter prawdopodobnie znajduje się w miejscu swego zwykłego postoju.
— Very well! — zapytaj, czy mógłby mnie natychmiast odwieźć na „Meteor“.
— Na „Meteor“? Czy pan chce również wyjechać?
— Oczywiście, Colwood. Wiesz dobrze, że Shaw jest moim przyjacielem. Trzymaj język za zębami i wezwij Grenstona.


∗             ∗

W godzinę później lord znajdował się na pokładzie wspaniałego jachtu parowego.
— Czy to ty, Edwardzie? — zapytał śmiejąc się, Charley.
Lord Lister obejrzał go od stóp do głów i zaśmiał się.
— Dziwi cię prawdopodobnie mój niezwykły strój? Czy ubrania moje znajdują się na jachcie?
— All right! Znajdziesz wszystko, co ci będzie potrzebne.
W kilka minut później lord Lister przechadzał się po pokładzie w eleganckim marynarskim stroju. Grenston sowicie wynagrodzony powrócił na swój kuter. Kłęby dymu unosiły się z dwóch kominów jachtu. Podniesiono kotwicę i kapitan Wheeler zajął swe zwykłe miejsce na mostku kapitańskim.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.