Strona:PL Lord Lister -10- W ruinach Messyny.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
5

były karty i pieniądze. Sybilla zaśmiała się ironicznie.
— Wynoś się do wszystkich diabłów, Luigi Finori — zawołał Cezary — Pozdrów ode mnie swego ojca i swych wszystkich przodków.
— Do zobaczenia, signor Cezare — odparł, śmiejąc się, młody człowiek.
W tej samej chwili poczuł, że podłoga pod nim chwieje się dziwnie.
— Do diabła! — rzekł — Gdybym był we Włoszech, myślałbym, że to trzęsienie ziemi. Ale tutaj, na pewnym gruncie Anglii?
W środku podłogi utworzyło się coś w rodzaju dużego leja. Zanim mężczyzna zdążył się zorientować, wpadł w środek tego leja i znalazł się w piwnicy.
Upadek nie był zbyt bolesny, ponieważ Sybilla mieszkała na parterze. Niemiłą niespodziankę stanowił jednak fakt, że w piwnicy tej znajdowała się woda.
— Do diabła! — zaklął — Nie należy do przyjemności kąpanie się w zimnej wodzie w grudniu.
Jakkolwiek nie było jeszcze zbyt zimno na dworze, woda Tamizy miała dostatecznie niską temperaturę, by przyprawić kąpiącego się o śmierć. Jedynym jego ratunkiem było wykonywanie gwałtownych ruchów dla rozgrzania się. Mimo to czuł, że ręce i nogi mu drętwieją.
Nagle usłyszał nad sobą dźwięk głosów ludzkich. Podnosząc głowę ujrzał dwie twarze zwrócone ku niemu.
— Jest jeszcze na wodzie...
Młody człowiek na wpół zziębnięty miał na tyle jeszcze przytomności umysłu, że wyciągnął z kieszeni rewolwer i wystrzelił w górę. Kula utkwiła w drzwiach tuż ponad głowami rozmawiających.
— Psie! — wrzasnął bandyta z wściekłością — Chcesz ugryźć jeszcze przed śmiercią?
Z tymi słowami wypalał trzykrotnie z rewolweru, mierząc w głowę wynurzającą się z wody.
W tej chwili więzień zniknął pod wodą i tylko ciemne koła rozeszły się w tym miejscu po powierzchni.
Twarz Sybilli i jej syna zajaśniały radością.
— Zniszczyliśmy przeszkodę, stojącą nam na drodze do naszego szczęścia, droga matko — zawołał Ce zary — Miliony markiza należą już do nas. Jesteś pomszczona!
Jakież szczęście, mój synu, że wszystko, czego się tkniesz, udaje ci się! Niech się pożegna z życiem, tak jak jego dumny ojciec. Czy jednak zbrodnia ta się nie wykryje?
— Tamiza zaniesie jego trupa aż do Północnego Morza. Opuśćmy teraz ten smutny kraj i wróćmy do naszej słonecznej ojczyzny. Nikt nie zażąda tam od nas wyjaśnień w tej sprawie tajemniczego zniknięcia Luigi w Londynie.
— O, jakże jestem szczęśliwa! — zawołała kobie ta, otwierając ramiona.
Bandyta objął czule swą matkę.
— Wkrótce już wkroczymy tryumfalnie do Messyny i obejmiemy w posiadanie pałac Finorich!
— Jaka szkoda, że rzeka uniesie z sobą trupa — rzekła Sybilla zamyślona.
— Co? — zawołał syn. — Chcesz się litować nad swym śmiertelnym wrogiem,
— Nie, figliulo mio — odparła kobieta łagodnym głosem — żal mi tylko tych pieniędzy, które wraz z nim utoną w morzu.

Nad brzegami Tamizy

Widząc rewolwer w ręce bandyty, młody człowiek dał nurka pod wodę i popłynął w kierunku znajdującej się naprzeciw niego ściany. Dzięki temu manewrowi uniknął kuli sycylijczyka. Ciało jego zesztywniało i brak mu było tchu. Owładnęło nim przykre zmęczenie. Zrobił jeszcze kilka ruchów, ażeby zwalczyć posuwającą się coraz dalej sztywność kończyn. Fala odrzuciła go w tył, lecz przy ruchu powrotnym dostał się wraz z falą do kanału, łączącego się z Tamizą. Po upływie minuty, która wydawała się trwać nieskończoność, uczuł się nagle wyniesiony poza obręb kanału. Wypłynął na powierzchnię, aby zaczerpnąć powietrza. Znajdował się na falach Tamizy w dość znacznej odległości od niebezpiecznego dlań domu. Światła stojących w porcie rzecznym jachtów migotały z daleka. Szczęśliwy, że uniknął niechybnej śmierci, przestał się martwić sztywnieniem rąk i nóg. Mimo to począł odczuwać coraz dotkliwsze zimno. Przez pewien czas dał się nieść prądowi wody, aby nie wylądować zbyt blisko domu. Markiz sycylijski dziwnie dobrze orientował się w wybrzeżach Tamizy.
— Oto Westdock Corner — szepnął — mógłbym tu ogrzać się w oberży pod Wesołym Żeglarzem.
Skierował się w stronę chwiejącej się na uwięzi łodzi, wskoczył do niej i powiosłował w stronę Westdock Corner. Zdaleka błyszczała już latarnia zajazdu.
Zamiast wejść do ogólnej sali, pełnej o tej porze marynarzy, wszedł prosto do osobnego pokoiku, gdzie nie było nikogo. Zadzwonił. Natychmiast zjawił się sam właściciel.
Masz dość zdziwioną minę, drogi Colwoodzie — rzekł markiz. — O mało nie zmarzłem na śmierć, biorąc zimną kąpiel w Tamizie w grudniu. Na szczęście tutaj płonie dobry ogień na kominku. Daj mi, proszę, jakieś suche ubranie, a będę ci bardzo wdzięczny. Przydałby się również kieliszek mocnego koniaku.
— Na miłość Boską, milordzie, — rzekł oberżysta — co się panu stało.
— Wpadłem do Tamizy, Colwood. Chciałem się przekonać, czy potrafię pływać przy tak niskiej temperaturze...
— Niech pan to opowie komu innemu, milordzie. Jakaś ciekawa historyjka kryje się za tym niezawodnie...
— Nie pytaj mnie teraz o nic. Daję ci słowo, że później opowiem ci o przygodzie, która mnie spotkała. A teraz prędko daj mi suchą bieliznę.
— W tej chwili otrzyma pan wszystko, czego panu trzeba — odparł oberżysta.
Wypiwszy dwa kieliszki mocnego koniaku i przebrawszy się w trochę zbyt obszerne ubranie Colwooda, lord poczuł, że siły jego wracają.
— Czy nie ma na sali kapitana Wheelera, lub kogoś z jego załogi? — zapytał oberżysty.
— Nie ma nikogo. Wszystkie wilki morskie są dzisiaj w Shernes „Meteor“ od dzisiejszego popołu dnia stoi pod parą.
— Tym lepiej. Jeszcze słówko, Colwood. Czy kuter Grenstona jest gdzieś w pobliżu?
— Grenston jest przypadkiem na sali. Kuter