Uwaga. Jedyny profit, wszelkie złe w skutkach grzechowych

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Baka
Tytuł Uwaga. Jedyny profit, wszelkie złe w skutkach grzechowych
Pochodzenie Uwagi Rzeczy Ostatecznych Y Złosci Grzechowey
Wydawca Onufry Minkiewicz
Data wyd. 1766
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
 

2.  UWAGA
Jedyny Profit, wʃzelkie żłe wſkutkach grzechowych.
Nota: iak: w Pielgrzymʃtwie Swiat ten. 🙳c.

JEZUS MARYA! ah zawrot głowy!
w Złym dobra ſzukać, zamęt gotowy,
Gorycz do ſmaku!
Kto palcem ſięgnął gwiazd bez zamiaru
Kto w kwaſie ſzukał, w żółci kanaru
Płonne zamyſły.
Prędzey z ſkał, z opok pryſną kanały
Lody krzes dadzą ogniów zapały
w Egypſkie nocy.
Dianą ſtaną brzydkie poczwary,
Nim złość z dobrocią będzie do pary
nalicach ſerca.
Ządam uſilnie ſerca pokoju
A grzech śię bierze z Bogiem do boju,
wabiąc Pioruny,
Ten znalazł dobroć w ſzkaradnym grzechu,
Kto morze zawarł w iednym orzechu
lub garścią obiął.
Ach głupſtwo moie! kroplą napawać
Wielkie pragnienie, á nieuſtawać
w żądzach tyſiącznych.

Tyſiączne ſkarby lichym ſenikem
Ten zakupił, kto ſłońce z promykiem
w ròwni poſtawił,
w Jednym morgu niewielkie granice
Bez krwi żywey martwieią lice
Trup źywy w oczach.
Cóż bez zbawienia, bez Boſkiey łaſki?
Miłe mnie wiory i zgniłe trzaſki
w ſkarbie niecnoty.
JEZU, MARYA przetrzyi wzrok piaſkiem
Bliskiego grobu, złość ludzi blaſkiem
próżney ozdoby?
Będąc iedyną malarſką kretą,
Wzrok wabi błotem złota podnietą,
ciągnie obłudą.
Jak obrzydłego grób tai trupa,
List węże kryie, ropę ſkorupa,
tak grzech ſwe licho
Głaſzcze roſkoſzą niby z profitem,
Jak iuż dogodzi, wraz puſzcza z kwitem
Dobra wiecznego
Niewidząc zdrady, wlot złości chwytam
Paſtki, wądoły, gdzie ſą nie pytam
w brod idąc tonę.
Widzą ſwą nędzę ciemni ubodzy,
Ja gorſzy ślepak w źyciu bez wodzy
ſilno niezważam.
Ze wyuzdane chuci, iak ſzkapy
W Krótce roznioſą: piekielne rapy

już iuż otworem.
W oſtatniey toni nurtòw grzechowych
Serce w areſcie exceſſów nowych
ięczy bez ulgi.
Leci kamieniem dna niedoſięże
Duſza, z Niebem śię wiecznie rozprzęże
w pługu niecnoty.
Smutna godzina na ſerc zegarze,
Póki w ſumnieniu, grzech z życiem wparze
ligi niezerwie.
Cień złości bije na mym kompaśie
Skazuiąc, w krótce będzie poczaśie
Świta iuż zachod.
Złość niezna miary ani ſtryhulca,
Chyba iak dozna fatów, hamulca
ſtanie w zapędach.
JEZUS, MARYA! wſzak lamęt nowy:
Śmierć pod noſem, grob w ziemi gotowy
wisi motyka.
Czekam, nim ſiwa zima mnie zrośi,
á ſmierć dosć rano ſwe żniwa kośi:
To nieprzenika!
Rwie śię co moment życia oſnowa
Co grzech, to brama w piekło gotowa
we dnie i wnocy.
Raz złość cieſzy, wraz trapi po chwili
Raniąc wnętrzności jak ſztylet ſzpili
Smiercią dobija.
JEZUS, MARYA! kiedyż przybędzie

Rozum, i cnota? zle w ſercu wſzędzie
grzech wnętrznym katem.
Niebo zamyka, piekło otwiera
Łotr wierutny z cnot, z zaſług odziera,
o ſtrato wieczna!
Gwałtem przynagla w tym piſać kwity,
Co Boſki zrządził reſpekt obfity
Z wiekòw przeciągiem.
Co wiekow trudem w Niebo zbieramy
W iedney minucie to utracamy
z głupiey ochoty,
Wgrzechu ſźperamy ſmiechu, weſela:
A oto wiecznie z Niebem rozdziela
Z ſtratą łaſk Boſkich.
Salve[1] mu daiem, a on nam vale[2]
Hak w ſerce wbiwſzy, od nas odſtaie
z figlow waletą.[3]
O nierozumie zapamiętały!
Gorſzyś, twardſzyś nad Sykulſkie[4] ſkały
Bez łez ſtrumienia,
Jakże już daley bez wſtydu grzeſzyc?
A z płaczem właſnym figlarza ſmieſzyć
w zdradzie powabney.
Wzdrygam śię z dzikiem zaſiadać wieże,
Drzy ſkóra, widząc Pale, Pręgierze,
ze wſtydu, bolu.
Fraſzką być ſądzę wieczną katuſzę
Tam pſotą topiąc naydrozſzą duſzę
w ſmieſzki obracam,

Straſzny mnie Tygrys, Lwy, i Lamparty.
Z Niebem certować[5], iedyne żarty.
Piòrun ni w głowie.
Dość ſmiało lecę wczartòw paſzczęki
Z grzechu w grzech ſkacząc, nieczuię męki,
o nierozumie!
Lękam śię ſtoſòw, huty pożarów
Kłòw wilczych, wſciekłych pſòw, lub ogaròw
ba żab i ſzczuròw,
Brzydzę śię wężem, padalcòw cerą
Grzech łechce ſerce, chociaż megierą[6]
nad Bazyliſzki.
Któź ſtrachow, bolow, zrzodłem i matką?
Jeſli niewina z korzyscią rzatką?
chciwie ſzukana?
Jedne mnie miłe grzechowe lepy,
Gdzie utaiòne dzidy, oſzczepy
Serca raniące,
JEZUS,MARYA, gdzie umyſł ſtały?
Na ſtoſy, pale, na puginały
grzech duſzę miota!
Dośćżé iuż głupſtwa, doſyć ſlepoty
Dziś iuż na zawſze, inne kłopoty
z daru Bożego.
Od tąd ſwiat, pſu brat, grzech kanalia!
Jedna ma miłość JEZUS, MARYA
ſtała na wieki.
Już Vale Swiatu, iuż ciału Vale
Przy iedney cnocie trwać żądam ſtale
Bóg mi nadzieią.

Precz iuź ſwywola na łeb poleci,
Gdy lepſzy promyk łaſk Boſkich ſwieci
w cieniach ſumnienia.
Widzę złe, ſzukam w grzechu ſwobody
Jak w błocie złota, w ſłocie pogody,
Pereł w ſmieciſku.
Nad blaſk brylantów, pereł miganie
Bòg kleynot ieden za wſzyſtko ſtanie:
Bòg mòy i wſzyſtko?
Wieczność ieſt kanak[7] w Niebios pierſcieniu.
Bòg mi koroną będzie w zbawieniu
Dobro iedyne.
JEZUS, MARYA w tobie nadzieja
Ze mnie uſkromiſz łotra, Złodzieja
twego honoru.
Mogąc pomſcić śię, długo cierpiałeś
A ni na zgubę wieczną ſkazałeś:
Dayże fryſzt[8] łaſki.



 
2.  UWAGA
Jedyny Profit, wszelkie żłe wskutkach grzechowych.
Nota: iak: w Pielgrzymstwie Swiat ten. etc.

JEZUS MARYA! ah zawrot głowy!
w Złym dobra szukać, zamęt gotowy,
Gorycz do smaku!
Kto palcem sięgnął gwiazd bez zamiaru
Kto w kwasie szukał, w żółci kanaru
Płonne zamysły.
Prędzey z skał, z opok prysną kanały
Lody krzes dadzą ogniów zapały
w Egypskie nocy.
Dianą staną brzydkie poczwary,
Nim złość z dobrocią będzie do pary
nalicach serca.
Ządam usilnie serca pokoju
A grzech śię bierze z Bogiem do boju,
wabiąc Pioruny,
Ten znalazł dobroć w szkaradnym grzechu,
Kto morze zawarł w iednym orzechu
lub garścią obiął.
Ach głupstwo moie! kroplą napawać
Wielkie pragnienie, á nieustawać
w żądzach tysiącznych.
Tysiączne skarby lichym senikem
Ten zakupił, kto słońce z promykiem
w ròwni postawił,
w Jednym morgu niewielkie granice
Bez krwi żywey martwieią lice
Trup źywy w oczach.
Cóż bez zbawienia, bez Boskiey łaski?
Miłe mnie wiory i zgniłe trzaski
w skarbie niecnoty.
JEZU, MARYA przetrzyi wzrok piaskiem
Bliskiego grobu, złość ludzi blaskiem
próżney ozdoby?
Będąc iedyną malarską kretą,
Wzrok wabi błotem złota podnietą,
ciągnie obłudą.
Jak obrzydłego grób tai trupa,
List węże kryie, ropę skorupa,
tak grzech swe licho
Głaszcze roskoszą niby z profitem,
Jak iuż dogodzi, wraz puszcza z kwitem
Dobra wiecznego
Niewidząc zdrady, wlot złości chwytam
Pastki, wądoły, gdzie są nie pytam
w brod idąc tonę.
Widzą swą nędzę ciemni ubodzy,
Ja gorszy ślepak w źyciu bez wodzy
silno niezważam.
Ze wyuzdane chuci, iak szkapy
W Krótce rozniosą: piekielne rapy
już iuż otworem.
W ostatniey toni nurtòw grzechowych
Serce w arescie excessów nowych
ięczy bez ulgi.
Leci kamieniem dna niedosięże
Dusza, z Niebem śię wiecznie rozprzęże
w pługu niecnoty.
Smutna godzina na serc zegarze,
Póki w sumnieniu, grzech z życiem wparze
ligi niezerwie.
Cień złości bije na mym kompaśie
Skazuiąc, w krótce będzie poczaśie
Świta iuż zachod.
Złość niezna miary ani stryhulca,
Chyba iak dozna fatów, hamulca
stanie w zapędach.
JEZUS, MARYA! wszak lamęt nowy:
Śmierć pod nosem, grob w ziemi gotowy
wisi motyka.
Czekam, nim siwa zima mnie zrośi,
á smierć dosć rano swe żniwa kośi:
To nieprzenika!
Rwie śię co moment życia osnowa
Co grzech, to brama w piekło gotowa
we dnie i wnocy.
Raz złość cieszy, wraz trapi po chwili
Raniąc wnętrzności jak sztylet szpili
Smiercią dobija.
JEZUS, MARYA! kiedyż przybędzie
Rozum, i cnota? zle w sercu wszędzie
grzech wnętrznym katem.
Niebo zamyka, piekło otwiera
Łotr wierutny z cnot, z zasług odziera,
o strato wieczna!
Gwałtem przynagla w tym pisać kwity,
Co Boski zrządził respekt obfity
Z wiekòw przeciągiem.
Co wiekow trudem w Niebo zbieramy
W iedney minucie to utracamy
z głupiey ochoty,
Wgrzechu sźperamy smiechu, wesela:
A oto wiecznie z Niebem rozdziela
Z stratą łask Boskich.
Salve mu daiem, a on nam vale
Hak w serce wbiwszy, od nas odstaie
z figlow waletą.
O nierozumie zapamiętały!
Gorszyś, twardszyś nad Sykulskie skały
Bez łez strumienia,
Jakże już daley bez wstydu grzeszyc?
A z płaczem własnym figlarza smieszyć
w zdradzie powabney.
Wzdrygam śię z dzikiem zasiadać wieże,
Drzy skóra, widząc Pale, Pręgierze,
ze wstydu, bolu.
Fraszką być sądzę wieczną katuszę
Tam psotą topiąc naydrozszą duszę
w smieszki obracam,
Straszny mnie Tygrys, Lwy, i Lamparty.
Z Niebem certować, iedyne żarty.
Piòrun ni w głowie.
Dość smiało lecę wczartòw paszczęki
Z grzechu w grzech skacząc, nieczuię męki,
o nierozumie!
Lękam śię stosòw, huty pożarów
Kłòw wilczych, wsciekłych psòw, lub ogaròw
ba żab i szczuròw,
Brzydzę śię wężem, padalcòw cerą
Grzech łechce serce, chociaż megierą
nad Bazyliszki.
Któź strachow, bolow, zrzodłem i matką?
Jesli niewina z korzyscią rzatką?
chciwie szukana?
Jedne mnie miłe grzechowe lepy,
Gdzie utaiòne dzidy, oszczepy
Serca raniące,
JEZUS,MARYA, gdzie umysł stały?
Na stosy, pale, na puginały
grzech duszę miota!
Dośćżé iuż głupstwa, dosyć slepoty
Dziś iuż na zawsze, inne kłopoty
z daru Bożego.
Od tąd swiat, psu brat, grzech kanalia!
Jedna ma miłość JEZUS, MARYA
stała na wieki.
Już Vale Swiatu, iuż ciału Vale
Przy iedney cnocie trwać żądam stale
Bóg mi nadzieią.
Precz iuź swywola na łeb poleci,
Gdy lepszy promyk łask Boskich swieci
w cieniach sumnienia.
Widzę złe, szukam w grzechu swobody
Jak w błocie złota, w słocie pogody,
Pereł w smiecisku.
Nad blask brylantów, pereł miganie
Bòg kleynot ieden za wszystko stanie:
Bòg mòy i wszystko?
Wieczność iest kanak w Niebios pierscieniu.
Bòg mi koroną będzie w zbawieniu
Dobro iedyne.
JEZUS, MARYA w tobie nadzieja
Ze mnie uskromisz łotra, Złodzieja
twego honoru.
Mogąc pomscić śię, długo cierpiałeś
A ni na zgubę wieczną skazałeś:
Dayże fryszt łaski.






  1. Przypis własny Wikiźródeł łac. witaj
  2. Przypis własny Wikiźródeł łac. żegnaj
  3. Przypis własny Wikiźródeł waleta - słowo pożegnania od łac. vale
  4. Przypis własny Wikiźródeł sycylijskie, od starożytnego ludu Sykulów (łac. Siculi)
  5. Przypis własny Wikiźródeł rywalizować (z łac. certo)
  6. Przypis własny Wikiźródeł kobietą mściwą, kłótnicą, jędzą, od Megajry, jednej z Eryni
  7. Przypis własny Wikiźródeł naszyjnik, z tur. kanak
  8. Przypis własny Wikiźródeł odroczenie, odwłoka w czasie, z niem. Frist





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Baka.