Uparty chłopiec/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Uparty chłopiec
Podtytuł Życie Ludwika Pasteura
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
23.

Pasteur pojechał do Arbois.
Tu obok garbarni ojca otworzył i zamknął 20 butelek. Ułamał szkło, weszło do butelki powietrze; zaraz nad maszynką spirytusową zagrzał cienkie szkło i zalutował.
Nakleił kartki z napisem, gdzie brał powietrze, którego dnia i o której godzinie.
Tak pisze teraz na kolbach, tak będzie czynił, robiąc badania z motylami, psami, krowami, owcami.
Zawsze napisze, gdzie to robił, co zrobił, którego dnia i o której godzinie. Tak samo będzie zapisywał wszystko o chorych.

Wszedł na wysoką górę. Na górę 200 pięter wysoką. Tu znów otworzył i zalutował nowych 20 kolb z cienkiego szkła.
Na górze jest karczma. To dobrze. W karczmie powietrze jest brudne, chociaż stoi ona wysoko.
Pasteur otworzył w karczmie i zalutował 13 kolb.
Potem wszedł jeszcze wyżej.

Tu jest już tylko lód i śnieg. Nie ma kurzu.
Nie ma nikogo. Jest tylko jeden człowiek, Ludwik Pasteur.
Tylko on jeden może mieć żyjątka na rękach i na ubraniu. I jego kolby zakurzyły się w drodze.
Pasteur zapalił maszynkę spirytusową. Żelazko przepalił nad ogniem. Żelazkiem szyjkę kolby ułamał, potrzymał kolbę, żeby powietrze weszło. Zalutował ostatnie 20 kolb.
Razem było 20 + 20 + 13 + 20 = 73. Dlaczego tyle? — Nie wiem. — Może zabrał 100, ale się potłukły w drodze? Droga nie była łatwa.
Pasteur dnie całe siedział w pracowni. Nie umiał chodzić po górach lodowych.
Pasteur wrócił do garbarni, do ojca.

O czym rozmawiał ze starym ojcem?
Co mówił ojciec, co mówił syn?
Nie wiemy.
O czym Ludwik myślał, leżąc w łóżku w tym domu, gdzie matka tyle razy mówiła mu:
— Dobranoc.
Spotkał Julka.
Julek, kolega ze szkoły powszechnej. Razem bawili się w garbarni. Razem gonili się na podwórzu, razem pojechali do Paryża, gdy byli dziećmi.
Szkoda, że nie wiemy, o czym rozmawiali.
Szkoda, że nie znamy ostatniej rozmowy Ludwika z ojcem, kiedy po powrocie z trudnej podróży w góry układał swoje kolby z powietrzem brudnym i czystym. Ostrożnie, żeby się nie potłukły. Ostrożnie, żeby się kartki nie odkleiły.
Bo w tych kolbach jest dowód prawdy.

Nie wiem, o czym mówił uczony ojciec z synem.
Nie wiedział biedny Ludwik, że to jego ostatnia z ojcem rozmowa. Zobaczy go jeszcze raz, ale już w trumnie.
Piszą pisarze o tych, którzy umarli. Wymyślają z głowy różne ich rozmowy. Piszą, co myślą wielcy ludzie, co mówili, co czuli.
Ja nie chcę tego robić. Trudno znać myśli i uczucia wielkiego człowieka.
Wiem tylko to, co Pasteur pisał w książkach i w listach.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.