Sztuka czytania/Zagłada

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Bereza
Tytuł Sztuka czytania
Wydawca Czytelnik
Data wyd. 1966
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ZAGŁADA

Gdy w roku 1954 została opublikowana powieść Leopolda Buczkowskiego „Czarny potok“, Lesław Bartelski przypominał na łamach „Twórczości“ (1955 nr 6): „«Czarny potok», którego ukazała się część pierwsza pt. «Heindl», zamierzona jako człon trylogii, jest drugą z kolei po «Wertepach» powieścią niespełna pięćdziesięcioletniego autora, znanego skądinąd grafika. «Wertepy», książka o życiu Zaserecia i Dolinoszczęsnej, o zagubionych, kresowych wsiach z pogranicza Podola i Wołynia, ukończona w 1937  r., skonfiskowana następnie przez cenzurę sanacyjną, opublikowana została po wojnie. Jury nagrody Odrodzenia wyróżniło ją zaszczytnie w 1947 r. jako jedną z najlepszych książek. «Czarny potok» — niech nas nie myli data wydania — napisany został w 1948 r. i od tego czasu tułał się po wydawnictwach.“ Po „Czarnym potoku“ opublikował Buczkowski powieść „Dorycki krużganek“ (1957) i tom opowiadań „Młody poeta w zamku“ (1959). Te cztery książki składają się na całość dotychczasowego dorobku literackiego pisarza, który spotkał się ze zdeklarowanym entuzjazmem bardzo różnych krytyków (między innymi Kazimierz Wyka, Stefan Lichański, Janina Preger).
Bez wątpienia proza Leopolda Buczkowskiego jest zjawiskiem wybitnym. Jakkolwiek by się oceniało te zjawiska, nie da się zaprzeczyć, ze autentyczny artysta zmaga się w tej prozie ze słowem, żeby w nim utrwalić ślad własnego świata. Leopold Buczkowski jest pisarsko wierny swojemu światu. Tylko u autentycznych artystów spotykamy się z taką jednorodnością, żeby nie powiedzieć, z identycznością pisarskich motywów. Świat, który jest („Wertepy“), stał się światem, który był (trzy pozostałe książki), ale dla Buczkowskiego jest to jedyny świat jego pisarskiej wyobraźni. Buczkowski jako pisarz pogrążył się całkowicie w motywach życia i śmierci tego świata. Jego pisarskie widzenie pogłębia się, komplikuje, staje się nie przekazywalne w słowach, ale Buczkowski chyba nie mógłby inaczej, w świecie nad Ikwą, Styrem i Horyniem spełniło się dla niego wszystko, co się miało spełnić. Wewnętrzny głos pisarski mówi Buczkowskiemu tak jak grenadier do jeńca-poety w opowiadaniu „Młody poeta w zamku“: „Ale opowiadaj, jeżeli inaczej być nie może na tym durnym świecie“.
Dopiero z perspektywy późniejszej twórczości Buczkowskiego widać, jak niemal młodzieńczą powieścią były „Wertepy“. „Wertepy“ są owocem zachłannej fascynacji materialną konkretnością procesów życia we wszelkich jego przejawach. Można by pomyśleć, że niedoskonałość środków przekazu plastycznego spowodowała, że Buczkowski postanowił zostać pisarzem. Buczkowskiemu nie wystarczała jak gdyby możliwość utrwalenia pejzażu, aktu, martwej natury, on chciałby także przekazać zapach, ciężar, dźwięk, słowo. Obracając w „kołowrocie życia i śmierci“ losy chłopów z Dolinoszczęsnej i Zaserecia, podziwia Buczckowski ich siłę witalną, ich nie zachwianą wiarę w sens życia, tak przecież okrutnego i na dobrą sprawę nie do wytrzymania. Z wszystkich możliwych nieszczęść ludzkich jedno tylko liczy się naprawdę dla ludzi z „Wertepów“: niemożność zachowania i przedłużenia życia. Naprawdę tragiczni są w „Wertepach“ tylko ci, którym nie dane jest pomnażać życia. Mam na myśli nauczycielkę Chrobowską, księdza Samosaczyńskiego i starego Grzybniaka. Bezpłodnemu Grzybniakowi zwierza się też Samosaczyński: „Ja wam powiem — ksiądz przystanął — ja wam powiem, czasem wstyd, że żyję. Czegoś nie dopełniam. Dużo jest takich ludzi nijakich... ot tak sobie żyją, a obok tyle mocy się marnuje. Mówię to dlatego do was, bo i wy z tej samej, nijakiej kategorii. Uszlachetnia was tylko to, żeście te sieroty przygarnęli“ („Wertepy“ 1957, str. 219).
Autorowi „Wertepów“ zdarzyło się to najgorsze, co się mogło zdarzyć człowiekowi tak zafascynowanemu potęgą życia. Jego świat uległ totalnej zagładzie. To nic, że totalna zagłada dosięgła nie tyle chłopów z Dolinoszczęsnej i Zaserecia, co Żydów z Miasta. świat Buczkowskiego był jednością, wobec której śmierć nie mogła być podzielna. Śmierć wtargnęła w świat Buczkowskiego i zburzyła je go podstawy, ponieważ była to śmierć wbrew naturze. Śmierć i gwałt na prawach życia musiały się spotkać i spotkały się z oporem. Opór przeciw śmierci i gwałtowi spowodował konieczność zada wania śmierci i gwałtu. „Czarny potok“ jest powieścią o dramacie moralnym tych, którzy broniąc życia przed śmiercią i gwałtem muszą zabijać i gwałcić życie. Nie sposób zanalizować w krótkim omówieniu odcieni dramatu moralnego Leita, Heindla, Chaima, Wąskopyskiego, księdza Bańczyckiego, a więc ludzi, którzy w jednym są zgodni: w poczuciu obowiązku oporu przeciw śmierci i gwałtowi. Ich sytuacja wyklucza idealne moralnie rozwiązania. Większość z nich przyzna sobie prawo zadawania śmierci i gwałtu w obronie przed śmiercią i gwałtem, ale nie wszyscy sprostają takiej decyzji w praktyce. Nie wszyscy znajdą się w grupie Chuny Szai, nie wszyscy znajdą się w tej grupie bez oporów i wewnętrznych sprzeciwów. Rozdźwięk racji praktycznych i racji moralnych nie może zostać zlikwidowany. „Czarny potok“ jest powieścią głęboko tragiczną.
„Czarny potok“ jest powieścią o postawach i wyborach moralnych. Mimo wszystko (to niedwuznacznie wynika z powieści) walczący przeciw zagładzie mają rację. Walka nie zapobiegła jednak zagładzie. Zagłada stała się faktem. Narrator w „Doryckim krużganku“ jest także wśród walczących (u Leita z „Czarnego potoku“), żadna jednak nadzieja nie jest jego udziałem. Zagłada dokonała się lub dokonuje z potęgą nieuchronności i jemu nie pozostało nic innego, jak utrwalać resztki zburzonego życia. Ten człowiek ma jeden obowiązek: zapisać wszystko, co można zapisać. On zapisuje zachłannie to, co widział, co widzi, co słyszy. W jego opowieści przeplatają się rzeczy dawne i aktualne, rzeczy z pierwszej, drugiej i trzeciej ręki. W wyobraźni jego trwa jeszcze świat zgładzony: „A mnie otoczyła mieszanina wielorakich twarzy: chytrych i zbójeckich, miejskich i wiejskich, wymęczonych i w melancholii, przypadkowych złodziei i dobrodusznych włóczęgów w brudnych waciakach i rudych chałatach. Twarde oczy policjantów i słone uśmieszki pomocników kripo. Podawali mu dłoń znawcy gwiazd, smakosze machorki i samogonki z onucką“ („Dorycki krużganek“ 1957, str. 25). To, co może obserwować, to przede wszystkim technika zagłady, dziwne powiązania między zabójcami i zabijanymi, okrucieństwo umierania, potęga zbrodni. Najbardziej niesamowitą sprawą w „Doryckim krużganku“ jest to, że powinności utrwalenia wszystkiego u zabijanych odpowiada podobny kaprys u morderców. Komendant policji major Osnabrick marzy o tym, żeby na taśmie filmowej utrwalić życie, które zostało zgładzone. „Rzuci się tym filmem kiedyś w twarz kaprysowi kosmicznemu, wywołamy głos starego zegara, szept waszej rzeki i całe to miłe spozieranie w codzienność, skrzypienie starych desek w chederze i niejedno przysypane prochem i popiołem“ (tamże, str. 93). Przewrotnemu estecie Osnabrickowi chodzi jednak o fałszywą sielankę, narrator „Doryckiego krużganka“ zapisuje grozę prawdy.
Lektura „Doryckiego krużganka“ może sprawiać niejakie trudności nie przygotowanemu czytelnikowi. Jeszcze w „Czarnym potoku“ można było doszukiwać się spójności motywów. Wszystkie motywy „Doryckiego krużganka“ są niespojne. Tu się utrwala chaos wszystkiego, chaos życia i śmierci. Rozbicie spójności motywów jest jednak w „Doryckim krużganku“ w pełni usprawiedliwione. To nie moda na antypowieść podyktowała Buczkowskiemu kształt formalny tego utworu. Rozbicie formy powieściowej jest odpowiednikiem rozbicia materii świata.
W opowiadaniach „Młody poeta w zamku“ przy całej ich różnorodności Buczkowski pozostał wierny motywom pisarskim swojego świata. Pisarz jak gdyby przygląda się im oddzielnie, konfrontuje je z motywami innych kultur, innych cywilizacji, innych sztuk. Pod ich charakterystycznością tropi powszechną tożsamość artystycznych śladów życia ludzkości. Do prozy Buczkowskiego wtargnęła filozoficzna refleksja wyrażana w dyskursywnym komentarzu. Bardzo często ten komentarz jest szyderczy lub parodystyczny. Przewija się w tym wszystkim zwątpienie w moc poznawczą ludzkiego umysłu i w moc utrwalającą sztuki. Na szczęście nie oznacza to rezygnacji ze sztuki. Od Buczkowskiego jako pisarza można się jeszcze wiele spodziewać.

Leopold Buczkowski: „Dorycki krużganek“, Warszawa 1957, PAX.