Szpieg (Cooper, 1829-30)/Tom I/Rozdział II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Szpieg
Podtytuł Romans amerykański
Tom I
Rozdział II
Wydawca A. Brzezina i Kompania
Data wyd. 1829
Druk A. Gałęzowski i Komp
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz J. H. S.
Tytuł orygin. The Spy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ II.

Wdzięki swieżéy Angielki, iéy piękność zdradzały,
Tu się rodziła, ale iéy oyciec wspaniały,
Szukając téy wolności, którą w duszy chował;
Z Anglii z swéy kolebki, do nas przywędrował.
Długo pieszczoty zony, i tkliwe zapały,
Pierwszą Oyczyznę, z iego myśli zacierały,
Gdy śmierć nielitościwa, iéy życie przerwała,
Jedyny zakład szczęścia, córka mu została.

Kampbell.

Oyciec Pana Warthona urodził się w Anglii; otrzymawszy zaszczytną i intratną dla siebie posadę w New-York, ożenił się, i umarł nie opuszczaiąc przez całe życie zamięszkania swoiego. Nie zostawił prócz iednego syna, którego był posłał do Anglii dla dokończenia edukacyi. Przeznaczył on go do woyska, lecz to właśnie nie zgadzało się z charakterem powolnym, spokoynym, a nawet nieco trwożliwym młodzieńca. Jeszcze bawił w Anglii, gdy z śmiercią, oyca odziedziczył iednę z naypięknieyszych maiętności, w całéy téy nowéy osadzie. Powrócił zatem do New-York, poiął w małżeństwo córkę bogatego tamteyszego obywatela, i o niczém więcéy iuż nie myślał, iak żeby spokoynie używał szczodrych fortuny darów. Miał on troie dzieci, których poznali czytelnicy nasi. Młodszy Henryk wychowany był w Anglii, stosownie do zwyczaiu możnieyszych posiadaczy: dwie zaś iego córki, naylepszą edukacyę odebrały w New-York. Henryk zupełnie był usposobiony na żołnierza. Z tém wszystkiém iego oyciec długo się opierał, nim mu do woyska weyść pozwolił. Powrócił on z resztą do Ameryki w stopniu kapitana, téy saméy właśnie chwili, kiedy wysłana przez Ministeryum angielskie załoga, nie tylko że nie uśmierzyła wszczętych rozruchów w północnych prowincyach, ale ieszcze bardziéy roziątrzyła umysły, i kray cały w teatr woyny zmieniła.
Od nieiakiego iuż czasu Misstress Warthon coraz bardziéy na zdrowiu upadać zaczęła, po kilku leciech oddalenia przycisnęła do łona ukochanego sobie syna, na to tylko, aby bardziéy nad nim zapłakać i rewolucya albowiem, która się na północy zatliła, przeleciała w momencie iak elektryczna iskra, od Georgii aż do Main: i Henryk przywołanym został pod obce chorągwie, iżby walczył na swych rodziców, przyiaciół i braci. Ten cios tak dla niéy bolesny, zakończył iéy cierpienia wkrótce po iego odieździe.
Trzeba przyznać, iż nie było kawałka Amerykańskiéy ziemi, coby tak przyięła zwyczaie Angielskie, i arystokratyczne opinie, iak okolice New-York, chociaż osadę tę założyli Holendrzy, choć ich obyczaie i zwyczaie utrzymywały się w niéy dopóty, dopóki nie przyszli Anglicy, i iarzmem swoiém nie przeorali téy odłogiem leżącéy wówczas icszcze ziemi. To iednak rozkrzewienie obcych latorośli, i ta cała nowa postać rzeczy ztąd naywięcéy pochodziła, że officerowie Angielscy maiąc różne handlowe w tém mieście stosunki, połączyli się z naybogatszemi familiami, i to właśnie co sprawiło, że w początkach zamieszania, pierwsi obywatele New-Yorku, oświadczyli się za stroną Anglików. Ztém wszystkiém mimo tysiącznych trudności, mimo sprzysiężonych czasów i ludzi, rząd niepodległy zaprowadzony został.
Miasto tylko New-York i przyległe do niego okolice uznać nie chciały nowéy rzeczypospolitéy, i tém samem żadnego do praw iéy udziału miéć nic mogły: ale téż i władza królewska nie rozciągała sic daléy nad te iedynie główne stanowiska, które woyska zaięły, a które często z iednego do drugiego przechodziły rządu. Wtym stanie rzeczy, każdy z możnieyszych mieszkańców, podług własnego charakteru, stronnictwo sobie obierał. Ci którzy mieli skłonności woienne, z orężem w ręku, popierali prawa Rządu angielskiego; inni zaś równie rozsądni iak spokoyni, woleli nie należeć do żadnych partyi, ażeby nie zostać przy słabszéy, i zamknęli się u siebie w zupełnéy na przemiiaiące wypadki oboiętności.
Pan Warthon był w liczbie ostatnich. Ulokowawszy znaczną summę pieniężną na iednym z banków Angielskich, zamieszkał w New-Yorku, okazuiąc ciągle, iż się do żadnych spraw politycznych nie mieszał, i że tylko edukacyą córek miał na celu: spodziewał się bowiem, iż tem postępowaniem, na którąkolwiek bądź stronę przechyli się zwycieztwo, on w każdym razie uniknąłby zaboru dóbr swoich, i prześladowania własńéy osoby: lecz gdy mu ieden z iego krewnych zaymuiący znakomite mieysce w rządzie rzeczypospolitéy doniósł, iż zamieszkanie iego w mieście, które za obóz Angielski uważaném było, może na niego ściągnąć tę samę odpowiedzialność, iakby emigrował do Londynu, przestraszony, żeby pobyt w New-York nie był mu poczytany za występek polityczny, w przypadku gdyby republikanie zwyciężyli, i własną spokoyność nad wszystko przenosząc, postanowił opuścić to ulubione sobie siedlisko. Posiadał on nie tyle znaczną, ile przyiemną maietność w hrabstwie West-chester, i zwykle tam po kilka miesięcy przepędzał. Tam on ułożył sobie zamiar wyiechania ze swemi córkami, lecz Miss Peyton sprzeciwiała się temu przedsięwzięciu, przekładaiąc swoiemu szwagrowi, iż iéy siostrzenice dla dokończenia edukacyi potrzebowały ieszcze iakiś czas w New-York pozostać: że zaś po śmierci swéy siostry Misstressy Warthon, opuściła ona piękne swe włości posiadane w Wirginii, ażeby przy osieroconych swych siostrzenicach mieysce matki ich zastąpić, i że przytém była bezdzietną wdową, wielki zatem wpływ miała na umysł ich oyca, który iéy życzeniu oprzeć się nie śmiał, i sam tylko wyiechał do Szarancz[1] tak nazwanego dziedzictwa swoiego.
Miss Peyton wraz ze swemi dwiema siostrzenicami pozostały przeto w New-York. Pułk Henryka stał był ciągle garnizonem w tém mieście, i to właśnie, co zdawało się Warthonowi naydostatecznieyszą dla iego córek rękoymią i zaspokaiało go w iego nieobecności. Lecz Henryk młody, otwarty, obcy wszelkiemu podeyrzeniu, a przytém sercem i duszą woyskowości oddany, każdego kto tylko mundur nosił, iak swego brata uważał. Nie było zatém officera w woysku królewskiém któregoby on do domu rodzicielskiego nie wprowadził, i ztąd poszło, iż wszystko co tylko w lepszym tonie żyło w tém mieście, tam się zgromadzało. Sara Warthon kończyła właśnie rok 18ty: nazywano ią powszechnie królową piękności i wdzięków w Nowym Yorku: z tém wszystkiém wśród mnóstwa czcicieli którzy ią otaczali, żadnego nie wybrała, nikim się nie zaięła, coby w iéy sercu iakiekolwiek wzniecił uczucia. Prześliczny nawet pączek co się rozwiiał okok téy kwitnącéy róży, nie mieszał ią bynaymniéy, ani téż ią z właściwych ozdób pozbawiał: Franciszka bowiem dochodząc lat 16, zdawała się zabierać swéy siostrze ten tryumf, który dotąd bez podziału do niéy należał, lecz wszelka zazdrość obcą była cnotliwemu sercu Sary; oprócz towarzystwa półkownika Wclmer, większéy dla siebie przyiemności nie znała, nad widok téy małéy Hebe wzrastaiącéy codziennie w nowe wdzięki, i z niewinnością łączącą żywą wyobraźnię, oraz dowcip równie uszczypliwy, iak wesoły.
Bądź że zalotnicy woyskowi, którzy ubiegali się o Sarę, uważali ieszcze Franciszkę za zbyt młodą, bądź téż, iż iakie w tém skryte swe powody mieli, chociaż się wszystkim podobała, żaden z nich iednak nią się nic zaiął, i ani zważał, żeby ich rozmowy przeciwny zupełnie skutek, na umyśle sióstr obydwóch czyniły. W prawdzie officerowie Angielscy, przyieli byli w ówczas zwyczay mówienia z widoczną pogardą o Powstańcach, oskarżaiąc ich o nieprzeliczone nadużycia, i gwałty. Sara wierzyła im co mówili, i ubolewała nad klęskami, iakich kray iéy doświadczał; lecz Franciszka nie tyle była łatwowierną, i zupełnie inne o ziomkach swoich powzięła przekonanie, tém więcéy kiedy ieden ze starych ienerałów Angielskich wychwalał przy niéy męztwo, i cnoty nieprzyiaciół swoich, a przez co w iéy oczach godnieyszéy nic mógł znaleść dla siebie zalety. Pułkownik Welmer należał także do rzędu tych którzy lubili bawić się kosztem Amerykanów, i zaostrzać swóy dowcip na ich wyśmianie; nie cierpiała go téż Franciszka, a ile razy przyszedł, albo nie pokazywała się wcale, albo téż słowa nie odzywała się do niego.
Pewnego letniego wieczora, wszystkie trzy damy bawiły się w salonie, gdy przyszedł pułkownik Welmer, i po przywitaniu zasiadł na sodę między Miss Peyton a Sarą: Franciszka bowiem niechcąc należeć do towarzystwa, kazała sobie podać krosienka, i osobno haftować na nich zaczęła. Po rzeczach oboiętnych ucichła rozmowa, gdy pułkownik przerwał milczenie.
Nie uwierzysz Miss Warthon rzekł do niéy, iakie nas czekaią zabawy z przyiściem Jenerała Bourgoyne do naszego miasta.
— Mocno się z tego cieszę, odpowiedziała Sara; słyszałam że bardzo wiele ma bydź officerów żonatych, i że wszystkie te damy niezmiernie są przyiemne: to iak mówisz pułkowniku, ożywi zupełnie New-York.
Franciszka podniosła głowę, poprawiaiąc sobie piękne swe włosy cieniące iéy czoło; nadewszystko iest rzecz ciekawa, ieżeli tylko im przyiść tutay pozwolą, rzekła uszczypliwym i pełnym zapału tonem.
— Jeżeli pozwolą! powtórzył pułkownik, i któżby śmiał ich zatrzymać, skoro ienerał tak zechce?
— Tak samo iak ienerał Stark zatrzymał załogę niemiecką, odpowiedziała Franciszka, przybieraiąc na siebie nieiaką powagę: czemużby ienerał Gates nie miał uważać za niebezpiecznych do zostawienia im wolności?
— Och, téż to tamci byli Niemcy, zawołał Welmer: zbieranina z całego świata, ale co do pułków angielskich zupełnie co innego, z niemi nie tak łatwo porywać się można.
— Naymnieyszéy w tém niema wątpliwości, rzekła Sara, któréy serce biło z radości, wystawiaiąc sobie przyszłe woysk angielskich powodzenie.
— Nie mógłżebyś mnie powiedzieć pułkowniku Welmer, zapytała Franciszka z złośliwym uśmiechem, czy ów lord Parcy, któren iest bohatyrem w Baladzie znanéy pod tytułem: Polowanie w Chewy nie był iednym z przodków lorda, tego samego imienia, który dowodził ucieczką pod Lesington?
— Prawdziwie Miss Franciszko, rzekł obrażony pułkownik, wyzwałaś mnie na broń, na którą z damami walczyć nie umiem. Pozwól iednak sobie powiedziéć, że co iéy się podobało nazwać ucieczką, nie było iak tylko...... odwrotem...... pochodzącym........
— Z rozsądku dowodzącego, przerwała uszczypliwie Franciszka, podchwytuiąc go za słowo.
— Przewybornie! rzekł Pułkownik. Chciał ieszcze cóś do tego powiedziéć, gdy w tém śmiech głośny dał się słyszeć w pobliższéy sali. Wstała Miss Peyton i drzwi uchylaiąc wpatrywać się zaczęła w nieznaiomego, który siedział podedrzwiami, i całéy rozmowie przysłuchiwać się zdawał. Po chwili podniósł się ze swego mieysca, ukłonił się grzecznie damom, maiąc ieszcze uśmiech na ustach, i w oczach maluiący się wyraz radości.
— Ach! to ty Panie Dunwoodi! zawołała Sara. Jakimże przypadkiem znayduiesz się w tym pokoiu, i czemuż do nas nie przyidziesz? prosiemy do siebie gdzie ciepléy i widniéy.
— Nieskończenie ci iestem wdzieczen, Miss Saro! lecz pozwolicie Panie, iż na ten raz służyć im nie mogę — Brat wasz rozkazał mi zaczekać na siebie w tym pokoiu, przyrzekaiąc iż sam wkrótce nadeydzie: godzinę czekałem na niego, nie przyszedł, zostać mi téż dłużéy trudno; śpieszyć muszę, abym dziś ieszcze z nim się zobaczył.
W tych słowach pozdrowił z uszanowaniem damy, Pułkownika lekkim ukłonem i wyszedł.
Franciszka udała się za nim aż do sieni, i odchodzącego z zarumienieniem zapytała:
— Czego téż nas opuszczasz Panie Dunwoodi? Henryk zapewne przyidzie iuż nie długo.
Dunwoodi wziął ią za rękę — Przedziwnieś się znalazła droga kuzynko? rzekł do niéy. Nie zapominay nigdy o tym kraju w którymeś się zrodziła. Pamiętay, iż ieżeli oyciec twóy przerobił się na Anglika, tyś zawsze córką Amerykanki Peyton.
— Trudno żebym o tém zapomniała, odpowiedziała z uśmiechem: moia ciotka mi często wywodzi genealogią moiéy familii, żem się iuż iéy na pamięć nauczyła.
— Ale dla czegóż zostać nie, chcesz?
— W tych dniach wyieżdżam do Wirginii, kochana kuzynko, odpowiedział ściskaiąc serdecznie iéy rękę: mam zaś tyle do ułatwienia przed moim wyiazdem, iż nie wiem iak wszystkiemu wystarczę. — Żegnam cię, zostań wierną swéy oyczyźnie, bądź zawsze Amerykanką.
Na iego twarzy, i w całém poruszeniu, widać było co cierpiał, gdy się z nią rozłączał: i skoro wyszedł, Franciszka do swego udała się pokoiu, iżby nie pokazać po sobie pewnego pomięszania w iakiém zostawała.
Dotknięty tak ostremi przymówkami Miss Franciszki, iako téż pogardzaiącém obwyściem się nieznaiomégo, Pułkownik Welmer tłumił w sobie swe nieukontentowanie, którego okazać iednak nie śmiał w przytomności téy, co iego uwielbienia była celem: z tém wszystkiém po chwili iak ucichła rozmowa, a miłość własna mieysce uczuć iego zaięła, nie mogąc swéy obrazy inszym wynurzyć sposobem, rzekł z powagą: zdaie mi się, iż gdzieś sobie przypominam tego młodzieńca, co tu przychodził, i boday czy mnie nie posługiwał w sklepie, kiedym niedawno cóś kupował?
To porównanie pełnego rozsądku i wychowania Peytona Dunwoodi, z usługuiącym kupczykiem, tak dziwném wydało się Sarze, iż nie sądząc, aby te do niego stósował, zapytała o kimby mówił?
— O tym Panu Don..... Dun.....
— Dunwoodi! zawołała Sara, mylisz się Pan zupełnie, on bowiem iest naszym kuzynem, posiada milionowy maiątek, utrzymuie się nayprzyzwoiciéy, a do tego tak iest miły, tak słodki w towarzystwie, iż wszędzie iest pragniony, i za to nam mało się udziela, chociaż krewny i naypiérwszy brata mego przyiaciel, wiecéyby o nas pamiętać powinien. Od dzieciństwa kochali się oni z sobą, że ieden bez drugiego żyć prawie nie mógł, i razem téż się rozłączyli: móy brat do Anglii, a Dunwoodi do Francyi, gdzie w szkole woyskowéy lat kilka przepędził.
— A gdzie niemało strwonił pieniędzy, aby się niczego nie nauczył, rzekł Welmer z nietrafnie przybraną niechęcią.
— I owszem więcéy skorzystał, niżelibyśmy sobie życzyli, odpowiedziała Sara: powiadaią, a co mnie mocno martwi, iż wkrótce udać się ma do powstańców, i weyść w ich służbę. Przed sześcią miesiącami przybył on tutay na statku Francuzkim, i bardzo bydź może, iż nim ztąd wyiedziecie, iego iuż znaydziesz na polu bitwy.
— Z całego serca! zawołał pułkownik; niech tylko Washington takich sobie rycerzy dobiera: i w milczeniu namyślać się zaczął nad przedmiotem, do któregoby dalszą mógł naprowadzić rozmowę.
W kilka tygodni po tym wieczorze, dowiedziano się, iż woysko Generała Burgoyne broń złożyło, i Pan Warthon widząc, iż los woyny, wahał się na obydwie strony, bez oznaczenia na którą mógłby się przechylić, postanowił ostatecznie, aby zadowalniaiąc swych ziomków i razem sobie dni swe samotne osłodzić, obydwie swe córki przywołać do siebie. Miss Peyton dała się także na wieś namówić, i od tego czasu aż do epoki, w któréy się ta historya zaczyna, żadna z nich nie opuściła ulubionego Szarańcz zacisza.
Każdą razą iak tylko załoga stoiąca w New-York gdzie wyruszała, kapitan Warthon znaydował sposobność wymykania się ukradkiem dwa lub trzy razy, dla nawiedzenia familii swoiéy, lecz w téy chwili w któréy iesteśmy, rok upłynął iak iéy nie widział, a pragnąc ią uściskać, przebrawszy się iakieśmy iuż o tém powiedzieli, przyszedł był właśnie w tym samym dniu, w którym się i ów nieznaiomy znaydował.
— Ależ pewni iesteście że on nie iest podeyrzanym? zapytał Henryk wysłuchawszy Cezara, unoszącego się z gniewu na Skinnera i iego woysko.
— Cóż on może sądzić o tobie, odpowiedziała Sara, kiedy cię ani twóy oyciec, ani twe siostry poznać nie mogły.
Jest to cóś w nim strasznie utaionego, rzekł kapitan, i ieżeliście uważali, ciągle się we mnie wpatrywał, iakby mnie poznawał. Mnie się téż zdaie, że iego figura iest mi gdzieś znaną, a świeży przykład na Maiorze Andrzeiu może łatwo niespokoyności nabawić[2].
— Ależ ty przecież nie iesteś Szpiegiem móy synu! zawołał Warthon zmieszany, nie byłeś nigdy na stopie powstańców chciałem powiedziéć Amerykanów; cóżby zatém był za powód posądzenia cię o szpiegostwo?
— Taki właśnie, że pozory mogłyby bydź przeciwko mnie, bo Republikanie maią rozstawione swe czaty na całéy Białéy równinie, a że ie przeszedłem przebrany, któż wié czyby mnie nie posądzili, żem pod pokrywką nawiedzenia oycowskiego domu inne potaiemne ukrywał zamiary. Przypomniy sobie zresztą móy oycze, iak niedawno obeszli się ztobą, za to tylko żeś mi trochę fruktów przysłał.
— Zgoda; lecz to winienem moim sąsiadom, którzy mi się przysłużyć chcieli, rozumieiąc, iż iak mi dobra zabiorą, oni ie tanio nabędą. Zresztą nie trzymali nas iak kilka dni, gdyż Peyton Dunwoodi który iuż został Majorem, wyrobił nam uwolnienie.
— Nam, iak to czyż i moie siostry równie były uwięzione? niceś mi o tem nie pisała Franciszko?
— I owszem, donosiłam ci móy bracie że twóy dawny przyiaciel Dunwoodi okazywał wiele poszanowania dla naszego oyca, i że wyiednał u Generała Washington wypuszczenie go na wolność.
— Prawda żeś mi to wszystko doniosła, ale nie wspomniałaś ani słowa, żeś sama była w obozie powstańców.
— Tak iest móy synu. Franciszka na żaden sposób puścić mnie samego nie chciała. Joanna z Sarą zostały w domu, a to dobre dziecko cały czas towarzyszyło mi w méy niewoli.
— I powróciła też tak zbuntowaną, iaką nigdy nie była, odezwała się Sara z niechęcią; chociaż zdaie mi się, że niesprawiedliwość, któréy oyciec nasz stał się ofiarą, powinna ią była uleczyć z iéy obłąkania.
— Cóż ty na to moia Franciszko, że cię tak oskarżaią? rzekł Kapitan z uśmiechem. Dunwoodi miałżeby cię zbuntować przeciwko swoiemu Królowi, kiedy go sam nie zdradza?
— Dunwoodi zdradzać nie umie, odpowiedziała Franciszka z żywością. Z resztą kocha on cię szczerze Henryku! wątpić o tém nie możesz, bo mi to powiedział i więcéy niż sto razy powtórzył.
— Zapewne, zawołał Henryk: i uderzaiąc ią zwolna po ramieniu; nie mówił że ci, dodał cichszym głosem, iż ieszcze bardziéy kocha moią młodszą siostrę Fran......?
— Co za dzieciństwo! rzekła rumieniąc się Franciszka, i dzięki Miss Peyton, ruszyła się od stołu, a za nią wszyscy w tym momencie powstali.






  1. The locusta.
  2. Amerykanie kazali powiesić Majora Andrzeia uznanego za szpiega: patrz o Majorze Andrzeiu w ciekawém dziele Markiza Marbé-Marbois (Conspiration d’Arnold etc.) powstanie Arnolda.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: anonimowy.