System obronny Doliny Dunajca w XIV w./3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Helena Langerówna
Tytuł System obronny Doliny Dunajca w XIV w.
Wydawca Skład Główny w Księgarni Gebethnera i Spółki
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego pod zarządem J. Filipowskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
3. Stan pogranicza polsko-węgierskiego w XIV w.

Karpaty, stojące na granicy Polski i Węgier, posiadają tak dla naszych czasów jak i dla odległego średniowiecza pierwszorzędne znaczenie strategiczne. Niedostępność terenu nie wyczerpuje tu jednak całego znaczenia: jest to bowiem tylko obronność bierna, która pozostawiona sama sobie, nie wytrzymuje działania ofenzywy. Właściwa wartość strategiczna występuje dopiero w połączeniu biernej niedostępności z czynną akcją wojenną, która potrafi nią się posługiwać. Z tem liczono się już w średniowieczu, kiedy to np. podczas walk w płn. stronie państwa w kampanji 1409 — 11 roku zostawiono równocześnie na południu część rycerstwa dla strzeżenia Karpat przed wtargnięciem Zygmunta Luxemburskiego. Inny przykład daje sytuacja węgierska roku 1441/2, kiedy niebronione góry ułatwiły Janowi Giskrze opanowanie północnych Węgier, skąd napróżno usiłował go później wyprzeć Władysław III. Jan Giskra przetrwał jego panowanie i nie ustępował z gór nawet wtedy, gdy tron objął Władysław Pogrobowiec. Można przytoczyć dalej wyprawy Jagiellończyków po koronę św. Szczepana, które bez trudu przeprawiały się przez te same góry i ponosiły klęskę dopiero pod Pesztem czy Koszycami, gdzie im stawiano w końcu opór. Góry wyzyskane równocześnie jako obrona bierna i podstawa czynnej akcji, dają bezprzecznie przewagę temu kto je posiada. Współcześnie przyjmuje się, że utrudnienia z powodu górzystości terenu zaczynają się dopiero na granicy 1000 m lecz równocześnie z chwilą przekroczenia tego pasa dalsze drogi pozostają otwarte[1]. W Karpatach utrudniają nadto działania wojenne stoki pokryte złomiskiem, lasy, pustkowia, brak odpowiednich terenów dla większych koncentracyj wojskowych z wyjątkiem kotliny żywieckiej, sądeckiej i jasielskiej, stanowiących od wieków ważne jednostki strategiczne. Mimo tych utrudnień można przekroczyć zachodnie Karpaty 3 — 4 marszami[2], a w średniowieczu też prawdopodbnie więcej czasu na to nie zużywano. Obok gór ważne są strategicznie rzeki i górskie potoki nie do zwalczenia prawie podczas powodzi. Dlatego posługiwano się i w średnich wiekach bardzo często sztucznemi wylewami, które uskuteczniano zapomocą tam i grobli[3]; rzeczą strategji ówczesnej było przewidzieć, które miejsca nadawały się najlepiej do takiego ubezpieczenia. Większe rzeki stanowiły same przez się znaczną przeszkodę, trzeba było szukać brodów dla ich przebycia, bo przeprawa wpław zwłaszcza w pełnem uzbrojeniu była niebezpieczna. Na pograniczu niemieckiem Odra tylekroć zatrzymywała napierające wojska cesarskie, które nie mogły brodów sforsować. W sławnej wojnie 1410 roku poważną rolę odegrała też rzeka Drwęca. Jagiełło wstrzymany w swym pochodzie na Malborg przez silnie strzeżone brzegi Drwęcy, postanowił ją obejść, skutkiem czego zmuszeni byli Krzyżacy zastąpić mu drogę pod Grunwaldem. Znaczenie rzek w okolicach górskich zwiększało się przez to, że dolinami ich biegły zwykle drogi komunikacyjne, których wypadało bronić. Dlatego zostawiano łańcuchem warty, strażnice i silniejsze grody nad brzegami i ważnemi przejściami, od których zależała główna obrona rzeki. Szczególniej dbano o zabezpieczenie rzek, które należały do systemu obronnego na pograniczach państwa. Taką była Odra i Noteć od strony zachodniej i północnej, Bug na wschodzie, Poprad zaś i Dunajec na południu.
Poprad i Dunajec przepływały pas pogranicza polsko-węgierskiego, jakkolwiek same do XIII w. włącznie granicy jego nie wyznaczały, bo zresztą w ówczesnych stosunkach ścisłej granicy między Polską a Węgrami wykreślić jeszcze nie było można. Rozdzielały te państwa szerokie puszcze leśne a terra scepusiensis była określana wówczas powszechnie jako »silva« w której owe granice tonęły. O przynależności tych terenów w przyszłości miała rozstrzygnąć dopiero kolonizacja. W XIV w. problem ten został też ostatecznie rozwiązany. Węgry podprowadziły swoich osadników aż po linję Dunajca i Popradu, zagarniając nawet te tereny, które z dawna posiadały polskich mieszkańców. Między rokiem 1315 a 1320-tem proces kolonizacyjny był już skończony[4]. W tym czasie przeszły w ręce węgierskie ostatecznie polskie zamki Podoliniec, Gniazdo i Lubowla a Karol węgierski zatwierdzał dalsze nadania dla biskupstwa spiskiego sięgając aż po Mniszek[5]. Dzięki jedynie mądrej polityce Kazimierza Wielkiego zatrzymały się wreszcie postępy niezwykle energicznie prowadzonej kolonizacji Węgier na tej miejscowości. Po akcie Karola węgierskiego z r. 1323 Kazimierz Wielki w 1348 r. rozpoczął karczować lasy pod Piwniczną[6] a w 1356 r. lokował Muszynę[7]. W ten sposób zakreślił granice państwa nad Popradem, poza który nie sięgały już odtąd węgierskie uroszczenia. Zamek muszyński, który w r. 1288 określają dokumenty jako »Mussina que iacet sub Ungaria«[8] od tego czasu posiadł pełne znaczenie placówki pogranicznej. Pod jego strażą znajdował się gościniec o kierunku Lipiany — Muszyna przez Powroznik do N. Sącza[9] i linja stróży granicznych, do dzisiaj zachowana w nazwach szczytów górskich Słupny i potoku Słupny, na przestrzeni od Muszyny do Tylicza. Nad Dunajcem powstał zaraz z początkiem XIV w. węgierski zameczek Dunajec — Niedzica, wystawiony naprzeciw polskiego Czorsztyna, wzrastały miejscowości nad Białką i Kacwińską rzeką jak Fridman, Kacwin, Frankowa i Lechnica w 1319 r. zakładane ręką przedsiębiorczego i ruchliwego Kokosza[10]. Pewnem było, że poza Dunajec osadnictwo węgierskie się nie posunie; ponad wszelkie sztuczne zapory stawał tu na drodze nieprzystępny przełom pieniński. Od strony polskiej Węgrzy ubezpieczyli się, zaludniając okolicę i strzegąc ją dwoma zamkami granicznemi, Niedzicą i Starą Wsią, która istniała podobno już od XII w.[11]. W XIV w. już była mniejwięcej dokładnie wykreślona granica między Polską a Węgrami a w związku z tem wystąpiła również troska o jej bezpieczeństwo. Było potrzeba wojskowej organizacji pogranicza.
Obowiązek obrony granic spadał przedewszystkiem na te rody lub instytucje, do których ziemia graniczna należała. Dlatego panujący starał się przedewszystkiem o zasiedlenie pograniczy oddanem sobie rycerstwem. Nad Skawą i Skawinką, np. wokół Trzebola rozsiedlone było w średnich wiekach rycerstwo z rodu Radwanitów, które celowo znalazło się w tem miejscu już prawdopodobnie około 1200[12] roku dla strzeżenia granicy śląskiej. W r. 1278 Bolesław Wstydliwy odstępując księciu oświęcimskiemu pas ziemi nad Skawą wyłączył z nadania posiadłości Radwanitów, których według dokumentu z r. 1268 za wierną służbę pozostawił przy ziemi krakowskiej[13], w istocie zaś chodziło o zabezpieczenie granicy. Halecki wykazuje[14] że również w okolicy dolnej Raby siedziała gałąź Radwanitów (Czcikowice), a na północ od Wisły na drodze z Bytomia do Krakowa ciż sami Radwanici okrążali posiadłości Starzów, biorących udział w buntach za Bolesława Wstydliwego. Przeciwnie w Leńczach i wsiach śląskich siedziało rycerstwo należące prawdopodobnie do Ławszowitów i Strzemieńczyków, które przez książąt śląskich było analogicznie jak Radwanici osiedlone. Po walkach z Prusakami w r. 1223 rycerstwo małopolskie poszło nad granicę mazowiecko-pruską, gdzie wyposażono je ziemią, aby pełniło stróżę przeciw Prusakom[15]. W ten sam sposób zasłonił się również Henryk Brodaty przed Konradem Mazowieckim osadzając na granicy ziemi krakowskiej i sandomierskiej — oddane sobie rody śląskie Pilawitów i Kołomaszów[16]. Widzimy więc, że na pograniczu ziemi będącej przedmiotem walk pełniło stróżę rycerstwo pochodzące nieraz z obcych stron, a otrzymujące nadania w ziemi, której broniło. Wedle badań Wład. Semkowicza[17] nad rozmieszczeniem drobnych rodów rycerskich na granicy ziemi krakowskiej i sandomierskiej, nad Dunajcem koło Wojnicza siedziało mazowieckie rycerstwo z rodu Pierzchałów i śląskich Gierałtów oraz Ławszowitów (Bieśnik[18], Wróblowice, Lusławice, Słona, Olszowa, Faściszowa) a wyżej pod Czchowem rozłożył się ród śląski Czarnych Jeleni zawołania Opole, Lubowlitów i Turzynitów, (Wojakowa, Druszków, Połom, Dobrociesz, Łąki, Porąbka z Proszówką, Kąty i Chronów). Rycerstwo to wśród którego nie brakło w XV wieku włodyków i zagrodowej szlachty, rozłożyło swe siedziby wzdłuż granic ziem krakowskiej i sandomierskiej aż do podnóża Karpat. Nad Dunajcem, o ile chodzi o akcję obronną od strony granicy węgierskiej, większa grupa ich posiadłości zaznacza się tylko w okolicy Czchowa[19]. Po stronie węgierskiej natomiast, jak stwierdził Zachorowski[20], Spisz, który od strony Polski był dla Węgier pograniczem, znalazł się w rękach kościoła oraz rodów rycerskich zwłaszcza Görgeiów i Berzewiczych. W intencji królów węgierskich leżało również przez zagospodarowanie tych pustych przestrzeni rozszerzyć własne granice i dać im pewnych obrońców. To też gdy z winy zaniedbania akcji kolonizacyjnej przez krótkotrwałe biskupstwo spiskie, osadnictwo nie dawało odpowiednich wyników, król oddał terytorjum w inne ręce[21]. Spisz już z początkiem XIV w. cały był skolonizowany i złączony z Węgrami stanowiąc pas ochronny od strony Polski. Równocześnie ta sama zasada przyjęta przez panujących polskich nie wydala jednak takich rezultatów. Bolesław Wstydliwy wydzielając Sądeczyznę z terytorjów państwowych[22], składał losy pogranicza polskiego w ręce swej małżonki; po jego śmierci dbać o nie udał klasztor sądecki. Przewidywać można było, że znana energja gospodarcza zakonów, zamieni wkrótce tę krainę dotychczas bezludną i bezpłodną w szereg dobrze zagospodarowanych folwarków które wzmogą jej zdolność obronną. Nadzieje te jednak zawiodły. Klaryski nie widząc własnych korzyści na południu, kolonizowały raczej obszary na zachodzie położone, ciężkie zaś lata rozbicia dzielnicowego, nie pozwoliły na rozwinięcie zdrowej myśli państwowej, któraby zainteresowała się pograniczem i w jego obronie reagowała. Wkrótce też Polska straciła nawet te nabytki, które oddawna posiadała na Spiszu a gdyby nie przewidująca polityka Kazimierza Wielkiego byłaby straciła więcej jeszcze i to na ziemiach rdzennie już polskich. W związku z takim rozwojem sytuacji na pograniczu Węgier pozostaje fakt, że już Leszek Czarny w r. 1281 starał się odebrać gród sądecki i zobowiązywał się wynagrodzić klasztorowi »pro dominio tum castellaturis videlicet Sandecz, Biecz et Chorczyn«[23], zbyt ważnych strategicznie aby ich losy mógł zostawić niezabezpieczone. Obowiązek służby wojskowej i obrony posiadanych terytorjów w stosunkach polskich czy w stosunkach innych krajów należał zawsze do właściciela. Ten przedewszystkiem na zamkach utrzymywał własną załogę, zasilaną przez ludność okoliczną. Nic dziwnego więc, że nieszczęśliwy zbieg okoliczności, który oddal tak ważną strategicznie ziemię w ręce zakonu w dodatku żeńskiego, który zameczków nie budował a z folwarkami zbyt daleko zapuszczać się obawiał, budził poważne troski już u następnego monarchy.
Dlatego ciężar obrony pogranicza węgierskiego, mimo przejścia ziemi sądeckiej w ręce prywatne spadał w dalszym ciągu na księcia. Już Bolesław Wstydliwy oddając kasztelanję w ręce swej małżonki, zastrzegał sobie prawo opieki nad nią[24]. Obecnie potrzeba ta występowała coraz ostrzej, akcję jednak paraliżował ustawicznie ciągły brak ludności. Bezludzia są przeszkodą, także dla obrony, tak dzisiaj jak zwłaszcza w średniowieczu, kiedy żołnierz nie prowadził ze sobą większych zapasów, wszelki zaś dowóz był utrudniony z powodu braku dróg[25]. Trudno więc było utrzymać się i tutaj gródkowi, umieszczonemu w zupelnem odcięciu od ludzi i zdanemu na własne tylko zasoby. Ziemia sądecka wymagała tymczasem silnego ubezpieczenia zwłaszcza, kiedy na tronie krakowskim zasiadł Wacław, niepewnie się czujący z powodu pretensyj Łokietka i jego sympatyj z Węgrami[26]. Dlatego do czasów Wacława należy przedewszystkiem odnieść silniejszą akcję, nad ubezpieczeniem pogranicza polsko-węgierskiego, wzmocnienie bron i straży, pobudowanie nowych grodów i t. d. Choć przedtem system obronny niewątpliwie uwzględniał te potrzeby, to jednak więcej wzmianek przypada właśnie na czasy Wacława, któremu zależeć musiało na ulepszeniu organizacji pierwotnej. Wtedy to wybudowano »castrum« Lemiesz[27] — a doświadczeniu i zdolnościom strategicznym Wacława zawdzięcza powstanie gród Nowosądecki[28] przeznaczony do strzeżenia ważniejszej pozycji, niż dawny, »do obrony mniej przystosowany«, jak zaznacza dokument lokacyjny, w roku 1292[29]. Z Sączem jako grodem granicznym, pozostaje w związku organizacja brony na jego terenie. Dokumenty z lat 1279[30] i 1292[31] potwierdzają, iż na terenie sądeckim istniały dwie brony, których umiejscowienie jednak nasuwa dzisiaj duże trudności. W roku 1279 Kinga nadaje »Pribislao — fideli nostro ac suis successoribus« las »circa fluvium nomine Grosium et circa pratum nomine Suline pro villa ibidem iure theutonico locanda«. Wśród swobód przyznanych mieszkańcom nowo założonej wsi, zaznaczono »quod quicunque ex inhabitantibus ibidem cum sua familia ad inhabitandum, per portam seu bronam vel alias per dominium nostrum transient, liber ab exactione thelonei transeat et immunis, nec ad ali quern, castrum edificandum sive ad bellum ire compelletur..etc. W dokumencie zaś z 1292 roku, Wacław, uwalniając od cła mieszkańców Nowego Sącza mówi również: »per utramque wartham id est bronam in vulgari, versus Ungariam, ad nullum etiam theloneum teneantur«. Ponieważ dokument ten zaznacza tylko dwie brony na odcinku grodu sądeckiego, przyjąć należy, że jedną z nich była brona wspominana równocześnie przez Kingę. Ze względu na kierunek osadnictwa z ramienia Kingi a potem klasztoru sądeckiego, zmierzający raczej na zachód lub pld-zachód od St. Sącza, wnioskujemy, że świeżo zakładana wieś miała swoje uposażenie prawdopodobnie między doliną Popradu i Dunajca. Wskutek zmienionych jednak dzisiaj nazw, umiejscowienie tej wsi jest w tej chwili niemożliwe. Jedyną dla nas korzyścią ze wzmianki o niej jest głównie wiadomość, że tutaj znajdowała się również brona. Na podstawie dokumentu Wacława z 1292 roku a znając równocześnie dokument tyniecki wydany około r. 1253[32] dotyczący brony myślenickiej, która była założona »in silva magna... quae... finit in metis Hungarorum«, stwierdzamy, że wyrażenie w dokumencie Wacława »versus Ungariam«, odnosi się również do terytorjum sięgającego aż do granic Węgier, że zatem, obie brony, o których dokument mówi, strzegły pogranicza w stronie Sącza, w dwóch jednak różnych punktach: »per utramque wartham.... ad nullum etiam theloneum teneantur«. Ponieważ bliższych informacji nie posiadamy, możemy oznaczyć ich położenie tylko na podstawie pośrednich wiadomości i tego także, co można wyczytać wprost z mapy. Przywilej mieszczan nowosądeckich odnosił się w tym wypadku do cła, od którego mieli być uwolnieni na obszarach obu bron, czyli, że umiejscowienie stacji celnych jest pierwszą wskazówką o położeniu bron. Ze Sącza prowadziły na Węgry dwie główne drogi handlowe; przez dolinę Popradu i na Grybów. Dla pierwszej komora celna była umieszczona pod Rytrem[33], dla drugiej znajdowała się w samym Grybowie[34] czyli, że dwie brony sądeckie obejmowały terytorja w okolicy tych dwóch miejscowości. Co do pierwszej widać na mapie zupełnie dokładnie, gdzie się znajdowała: na płn. od ruin zameczka nad wielką Roztoką nazywa się szeroki pas ziemi Zabroniem. Rytro więc było wysunięte już poza bronę, która musiala być umieszczona nad rzeką Roztoką, stanowiącą jej naturalne ubezpieczenie, oparcie i granicę od południa[35]. Na północy stanowiła jej granicę pewnie rzeka Przysietnica i miejscowość tej samej nazwy, co ma także logiczne uzasadnienie, ponieważ utrzymywanie przesiek, należało właśnie do obowiązków straży pogranicznych. Zasieki umieszczano zawsze na głównych przejściach, w dolinach rzek[36] np. tam gdzie teren wypadało silniej ubezpieczyć, jak w tym wypadku na linji Popradu w miejscu, gdzie droga wchodziła już między osady wiejskie. Brona bowiem leżała zawsze poza obrębem siedzib ludzkich, obejmowała tereny puste, które miały charakter rozległego pasa ochronnego, zostawianego nawet umyślnie w tym celu, aby oddzielać od bezpośredniego zetknięcia się z państwami obcemi. Według Zachorowskiego[37] linja Barcice — Przysietnica — Skrudzina stanowiła do XIV w. granicę najdalszego zasięgu osadnictwa na tej przestrzeni, a więc przyjęcie jej za granicę północną dla brony, zdaje się nie nasuwać wątpliwości.
Co do położenia brony drugiej mapa nie daje bezpośrednich wskazówek lecz w przybliżeniu określa ją szereg nazw, takich jak Stróże, Stróżna, Stróżyska, Ostrusze — Strzylawki — Gródki, Grodne potoki i Chełmówki — rozsianych jak nigdzie, gęsto między dolinami Białej i Ropy. Chronologicznie sięgają nazwy takie zawsze bardzo odległych czasów, może nawet wogóle pierwszych początków organizacji stróży przypisywanych Bolesławowi Chrobremu[38]. Dokumentów oczywiście brak zupełnie. Jedynie o Stróży nad rzeką Białą już w XIII wieku wspomina dokument Leszka Czarnego; jeśli nawet został podrobiony w XV wieku, to miejscowość jest stanowczo starsza[39]. Nazwy te i reminiscencje dawnych obwałowań kończą się na gościńcu poprzecznie do nich biegnącym z Biecza do Siedlisk[40] i z Biecza do Gromnika[40] i sięgają po Wał lichwiński na drugiej stronie Białej. Są to ślady dawnej brony, zgrupowanie bowiem tych nazw nie może być przecież przypadkowe, zwłaszcza, że widocznie umieszczone są w pewnym porządku wzdłuż głównych gościńców z Biecza do Siedlisk i Gromnika a stąd do Czchowa. W XIV wieku jednak były to okolice już dobrze skolonizowane, znaczenie więc osad powyższych mogło być najwyżej indywidualne, ponieważ stale trzeba było czuwać nad gościńcami zwłaszcza w pobliżu granicy. O bronie w ścisłem słowa znaczeniu można mówić tylko powyżej tych miejscowości, na granicy właściwego osiedlenia gdzieś rzeczywiście dopiero koło Grybowa, lokowanego jako miasto królewskie w 1340 r.[41]. Poza Grybowem osad już nie spotykamy, natomiast wiemy, że tu było umieszczone cło[42] dla gościńca polsko-węgierskiego, przerzucającego się w tem miejscu z doliny Ropy do doliny Białej. Ponieważ według dokumentu Wacława okolica Grybowa, jako miejsca stacji celnej, miała wchodzić w okręg drugiej brony, możemy przyjąć, że brona ta umieszczona była wzdłuż linji gościńca, leżącego w tym wypadku prawie na jej granicy. Nazwy potoków górskich Gródek, Strzylawka, Chełm i Chełmówka, wzgórze Chełm i miejscowość Gródek umacniają dalej ten wniosek, który nabiera jeszcze większego znaczenia, jeżeli się zważy, że droga tędy była bardzo żywo uczęszczana i że Wacław czeski z powodu niej właśnie przeniósł na nowe miejsce gród starosądecki. W ten sposób mamy umieszczone dwie brony sądeckie od strony Rytra i Grybowa. Były to pierwsze bastjony wysunięte przed linję grodu granicznego nie tak silnie, aby mogły wytrzymać atak, lecz raczej aby opóźnić pochód najezdcy i przygotować obronę właściwego grodu. Przeznaczone często na lustrację okolicy, posiadały jednak zawsze w miejscu najbardziej zagrożonem jeden fort silniejszy, który stanowił równocześnie ich centrum i punkt oparcia. Takiem gródkiem były dla brony myślenickiej Myślenice, dla sądeckiej nad Popradem Rytro, służące równocześnie za ochronę komory celnej. Nie wiadomo jednak gdzie stał gródek brony grybowieckiej; nazwa i podanie przemawiałyby za miejscowością, która do dzisiaj nosi nazwę Gródek. Argumentów jednak źródłowych nie ma. Na gruntach tej wsi wznosi się góra wystająca ponad okoliczne pagórki o blisko 200 m., z którą podania miejscowe łączą właśnie istnienie jakiegoś grodu, który stał na samym jej szczycie w lesie[43]. Pozycja w tym miejscu byłaby zupełnie odpowiednia dla ustawienia forteczki centralnej. Znaczne wzniesienie 571 m. dawało ubezpieczenie naturalne, wzgórze było oblane od południa wodami potoku Gródka zdążającego do Białej. Poza tem panowało ono nad całym gościńcem, który przebiegał tuż u jego podnóży od Ropy do Grybowa[44]. Niżej znajdowały się wprawdzie pozycje takie jak fortalicium w Jeżowie i Wilczyskach występujące w księgach grodzkich od 1525 — 1528 r.[45], jak zamczysko na gruntach wsi Wojnarowej, (nazwa przechowana zresztą tylko w podaniach), jak jakiś zameczek średniowieczny w Kruźlowej, dziś rozsypany w gruzach[46]; podania z okolic Skały ciężkowickiej, gdzie występuje jedyna na całej przestrzeni Skala, nadająca się dla wybudowania forteczki, wskazują też na istnienie obwarowań. Początków ich jednak bliżej nie można określić. Mogły być tworem XVI wieku i późniejszych wieków, a gdyby nawet istniały już we wcześniejszym średniowieczu, to związane były z pierwotną linją brony i dla grybowskiej nie miały znaczenia. Był także zamek królewski w Szymbarku, znany już w XIV w. z przywileju na wystawienie kościoła w 1359 r.[47] ale położenie jego zamykało przejście do Biecza a nie do Grybowa. Jedyną i najlepszą pozycją rozporządzał Gródek, on też niewątpliwie odgrywał rolę gródka czołowego, dla strażnic tutaj rozmieszczonych.
Obie brony nad Popradem i nad Białą były wynikiem ściślejszej organizacji obrony pogranicza, odnosiły się jednak tylko do dwóch głównych gościńców. Więcej bron od strony Sącza nie było, natomiast musiały istnieć jakieś inne ubezpieczenia dróg i przejść drugorzędnych. Takim ważnem przejściem była przedewszystkiem przełęcz tylicka. Gościniec a raczej polna dróżka przebiegała tutaj doliną Piorunki i Kamienicy wprost do N. Sącza i widocznie nie była zapoznaną, bo już dokument Jagiełły z 1391 r.[48] wymienia osady nad nią położone. Wprawdzie główny ruch wychodził z Muszyny, i bardziej prawdopodobnem jest, że osady Piorunka i Kornikowa jej zawdzięczały swój początek, to przecież »novum opidum« wspomniane w tym samym dokumencie leżało koło Tylicza i związek mogło mieć tylko z ruchem handlowym przez tę przełęcz[49]. Ponieważ zamków ani twierdz od Muszyny po Wyssową nie spotykamy, przeto jak zwrócił już uwagę Morawski[50], okolice te musiały być w inny sposób zabezpieczone. Istnieje mianowicie jeszcze do dzisiaj, powiada Morawski, »kawał okopu starego na samej granicy i drodze wiodącej od Tylicza do Snakowa. Okop ten przypiera do podnóża wirchu kamienistego a z drugiej strony do gęstego ciemnego boru, który wówczas mógł być nieprzebytym. Lud miejscowy prawi, że wał ten, sypany bardzo dawno w owe czasy, kiedy to nakazano mieszkańcom wsi Muszyny strzec i bronić styk od Węgier. Takie kilkadziesiąt kroków okopu tego, nie broniło Polski ani też nie był sypany w tej zarozumiałości. Stojąc na miejscu łatwo osądzić, że to było poprostu tzw. zakopanie drogi, w pośrodku zasieków leśnych, obsadzonych ludnością wiejską Muszyny«. Położenie Muszyny na samej granicy, nazwy miejscowości »Słupny« na linji od Muszyny do Tylicza, przedewszystkiem zaś widoczne ślady przekopu snakowskiego i wreszcie pamięć ludu, że musiano na tej przestrzeni odbywać straże w przeszłości, uprawniają do wniosku, że mamy tu rzeczywiście do czynienia z pewnym rodzajem brony. Nie równała się ona wprawdzie z bronami sądeckiemi, które były przedewszystkiem pod opieką państwa, jej znaczenie nie było wielkie, rozporządzała jednak też pewną ilością straży należącej do Muszyny. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo granicy spoczywała tym razem w rękach biskupów krakowskich. Pozostawała jeszcze jedna możliwość przedostania się od strony węgierskiej ścieżkami górskiemi, na Mniszek lub Littmanową i na Krempaki. Pozycja granicy polskiej była o tyle korzystniejsza, że po jej stronie wznoszą się góry wysokie, spadziste i niedostępne. Zbocza gór węgierskich natomiast są położone i łagodnie poprzerzynane otwartemi dolinami, które prowadzą w głąb Węgier. Nieobronność ich pozostawiała szlaki węgierskie niejako w rękach polskich, choć okoliczności tej Polska nigdy nie wyzyskała. Trudności przekroczenia Krempaka kończyły się z chwilą przedostania się na wierzchołek. Ponieważ wierzchołkowa komunikacja jest nieraz wygodniejsza od dolinnej i w górach często stosowana, dla zabezpieczenia więc tych ścieżek górskich potrzeba było umieścić na szczytach Rogacza, Radziejowej, Koniecznej i Skałek Obidzkich straże, któreby utrzymywały zasieki i wchodziły w stały kontakt z gródkami pogranicznemi. Dlatego łączność brony pod Rytrem z temi placówkami zdaje się być pewną. Można nawet twierdzić, że był to dalszy ciąg tej brony, i że straże rozciągnięte były właśnie od Rytra po Obidzę z tem, że w Rytrze był ich punkt zborny i ochronny. Nieumocniona byłaby tylko ich stacja końcowa, tem ważniejsza, że broniła właśnie wylotu tej ścieżki, która prowadziła w otwartą i szeroką równinę Jazowską a stąd na gościniec do Dobczyc. Jest rzeczą niemożliwą, aby to przejście pozostawało bez specjalnej obrony, dlatego, choć źródła o tem milczą, trzeba przyjąć, że stała tu jakaś forteczka, a pośrednio, może nawet da się uzadnić jej imię, w związku z innemi wiadomościami. Dla zaznaczenia tylko, wspomnę jeszcze o tzw. »kotczych zamkach«. W źródłach nie mamy o nich ani jednej wzmianki, nazwa przechowała się jedynie w podaniach miejscowych, które pewne wzgórza określają tą nazwą. Jak się zdaje mamy tu do czynienia, z systemem osłaniania się wozami od czasu wojen husyckich bardzo używanym. Ponieważ kocz znaczy po węgiersku wóz, możliwe, że »kotcze zamki« odnoszą się do miejsc gdzie niegdyś założony był obóz warowny, czyli tabor, i że zatem chronologicznie należą raczej do późniejszych czasów — licząc najwcześniej od XV w. System ów polegał na tem, że ustawiano na płaszczyźnie lub na zboczu góry, mniej więcej w połowie, barjerę z wozów, z poza której dopiero się broniono[51]. Gdy opór był niemożliwy uciekano na drugą stronę góry. Nazwy: kotczy zamek, spotkał Morawski[52] nad Tyliczem, Nawojową, nad Barcicami, nad St. Sączem, Jazowskiem, Grywałdem, wreszcie N. Targiem na Kluczkach, zaś drugi rząd nad Łososiną górną, Rajbrotem, Kierlikówką i Zegartowicami wreszcie na Wałowej Górze. Widocznie broniły kiedyś gościńca do N. Sącza i Limanowy.
W ten sposób zamknięta była granica bronami, strażnicami, zasiekami i przekopami, nad któremi chodziły straże należące do odnośnych bron, a wreszcie partjami niedostępnego boru. Łańcuch ten przecinały w wielu miejscach gościńce, mające z tego względu specjalne zabezpieczenie w t. zw. portae regni — czyli bramach ziemskich, od kierunku w jakim się zwracały przybierających nazwy, polskiej, węgierskiej, ruskiej itd.[53]. Od bramy ciągnęły się wzdłuż drogi nieraz na milę kamienne kopce od których nazywała się nieraz kamienna lub nawet żelazna, jeżeli chciano określić jej obronność. Jak były mocne świadczy fakt, że w górach przechowały się takie nazwy jak bramisko, brama, wrota, które pamięć ludu przeniosła z właściwych bram na oznaczenie niedostępności ścieżki. Wzdłuż tej samej linji lecz za barjerą kamienną ciągnęły się znowu wały, rowy a dalej rąbano już zasieki, które szły aż do lasu. U wylotu budowano obronną wieżę a często oparcie stanowił nawet osobny gród lub warowne miasto[54]. W dokumencie króla węgierskiego Stefana V.[55] z roku 1272 mamy wiadomość o bramie, znajdującej się na granicy państwa węgierskiego od strony Polski. Król Stefan nadaje mianowicie pewnemu komesowi za jego wierne usługi »silvam iuxta metas (civitatis) Keysmarch vocate existentem a quodam monte Galeas vocato usque portam in confinio Poloniae iuxta fluvium Poprad constitutam«. — W roku 1272 należały jeszcze do Polski ziemie aż po Podoliniec, wobec tego brama węgierska, leżąca na granicy państwa nad Popradem i od strony Keżmarku, musiała znajdować się za Podolińcem. Tędy przechodził główny gościniec, gród zaś podoliniecki z polskiej i brama z węgierskiej strony dawały mu zabezpieczenie. Kto wie nawet czy polski gród początkami nie sięgał właśnie tych czasów, kiedy zakładano bramę węgierską? Zasadniczo, jeżeli nie było grodu umieszczano przy bramie stację strażniczą trochę więcej warowną niż zwykłe strażnice. Przeważnie były to bowiem zwyczajne szałasy gdzie warzono jadło, chowano zapasy, chroniono się podczas niepogody; stąd wychodziła straż na wartę lub do robót około utrzymywania przesiek i przekopów budowania tam i grobli, które podczas najścia nieprzyjaciela zrywano dla wywołania sztucznych wylewów lub zatapiania brodów. Straży nie powierzano nigdy ludności tubylczej, która wprawdzie była używana do pomocy przy budowie pewnych barykad czy przeszkód ale nie nadawała się do służby patrolowej ze względu na możliwe porozumienia ze stroną przeciwną. Zwykle pełnili ją ludzie z dalszych okolic, może właśnie owi narocznicy związani zawsze z grodami granicznemi, jak przypuszcza Wojciechowski[56]. Strażnicy nie tworzyli żadnej większej siły ani załogi, nigdy do samodzielnej obrony nie byli przystosowani, zadanie ich ograniczało się wyłącznie do przestrzegania o nieprzyjacielu w dzień umówionemi znakami, w nocy sygnałami świetlnemi. Ze strażnicy wysyłano wówczas gońca do dowódcy grodu, który z kolei organizował wyprawę.




  1. R. Umiastowski: Geografja woj. Rzpp. str. 210 i nast.
  2. Umiastowski R.: o. c. str. 210 i nast. Tenże: Granice polit. natur, i obronne str. 71 i nast.
  3. Tagányi K.: Alte Grenzschutzvorrichtungen. Ungar. Jahrbiicher I. str. 118.
  4. St. Zachorowski: o. c. 272.
  5. S. a. S. II. 43.
  6. Ak. gr. i z. III. nr. 3.
  7. S. a. S. II. 79.
  8. Kd. K. K. I. 89.
  9. Kd. K. K. I. 236.
  10. St. Zachorowski: o. c. str. 276.
  11. St. Zachorowski o. c. str. 276.
  12. Halecki O.: Powołanie ks. Władysława opolskiego na tron krak. r. 1273. Kwart, hist. 1913. str. 313.
  13. Halecki o. c. str. 284. Kd. Pol. III. 55.
  14. Halecki o. c. str. 311 i nast. Radwanowice, Żary, Żbik, Niegoszowice L. B. II. 60.
  15. St. Zakrzewski: Nadania na rzecz Chrystjana. R. A. U. t. 42. str. 324.
  16. R. Grodecki — St. Zachorowski. Dzieje Polski średn. str. 249.
  17. Wład. Semkowicz: Włodycy polscy. Kwart. hist. 1908. str. 606.
  18. Bieśnik L. B. I. str. 178. Wróblewice L. B. I. 177. Luslawice L. B. II. 273. Słona L. B. I. 177. Olszowa Ulanowski, Inscrip. nr. 283. Faściszowa Helcel II. nr. 2473.
  19. Wł. Semkowicz: o. c. str. 606.
  20. St. Zachorowski: o. c. str. 201 i n.
  21. St. Zachorowski o. c. str. 207.
  22. Kd. Młp. II. 452.
  23. Kd. Młp. II. 491.
  24. Kd. Młp. II. 452.
  25. Umiastowski K.: Granice polit., natur, i obronne str. 27 Uniwersalna sejmiki obiorcze z 1607 r.: »na próżno w tych rozległych pustyniach zamki budować się będzie, jeżeli potrzebne nie zaprowadzą się osady, jeżeli ludziom stanu rycerskiego nie mające właścicieli stepy prawem dziedzicznem nie rozdadzą się, aby ci z włościany swemi zamków tych strzegli i nagony tatarskie powstrzymywali« — mówi Zygmunt III. troszcząc się o zameczki podolskie.
  26. J. Dąbrowski: Z czasów Łokietka. R. A. U. t. 59 str. 291 i nast.
  27. M. Pol. Histor. IV. str. 717. Vita S. Kyngae.
  28. Kd. Młp. II. 537.
  29. Kd. Pol. III. 67.
  30. Dokument niedrukowany, znajduje się w fotografji w Gabinecie nauk pom. U. J. Institutum Reidiplom. U. J. 788/11.
  31. Kd. Pol. III. 67.
  32. Kd. Tyniec. 19.
  33. Kd. Młp. II. 557.
  34. Arch. Kom. hist. IX. nr. 15 str. 421 i Handel Krakowa Kutrzeba St. R. A. U. 44. gdzie do Grybowa odniesiono dok. Kd. m. Kr. I. 7.
  35. Nazwa »Zabronie« stwierdza dzisiaj tylko to, że rzeczywiście w tem przejściu brona była założona. Rytro znajdowało się już poza broną, ze względu na korzystne dla wybudowania grodu warunki geograficzne.
  36. Chaloupecky V.: Staré Slovensko, str. 71 i n.
  37. Zachorowski St. o. c. str. 240.
  38. Por. Semkowicz: Geogr. podstawy Polski Chrobrego str. 34 i n.
  39. Kd. Tyn. 36 — Ibid. nr. 42 Stróża w r. 1319 — Lokacja Ciężkowic ze wsi na miasto, Kd. Młp. III. 688 rok 1348 — Lokacja Gromnika i Golanki, Kd. pol. III. 80. r. 1326.
  40. 40,0 40,1 Kd. Tyn. 36. Kd. Młp. III. 802.
  41. Kd. Pol. III. 92.
  42. Kutrzeba St. Handel Krakowa w w. śr. str. 9 Kd. m. Kr. I. 7. Arch. Kom. hist. IX. nr. 15.
  43. Słownik Geograf. t. II. str. 826.
  44. Grybów, założony dopiero w 1340 r. nie dawał oparcia. Kd. pol. III. 92.
  45. Białkowski: Sądeczyzna w XVI w. str. 92.
  46. Żurowski J. o. c. str. 37.
  47. Morawsk}}i Szczęsny: Sądeczyzna 237 str.
  48. Kd. K. K. II. 379.
  49. K. Maleczyński: Najstarsze targi w Polsce str. 182. wykazuje związek miasta z miejscem targowem.
  50. Morawski Sz.: o c. cz. II. str. 78 i nast.
  51. J. Tarnowski Consilium rationis bellicae ed. Tur. str. 46. Obozu kładzenie: gdzieby z obozu miał się kto bronić na leżeniu, tedy miejsca szukać, iżby mógł być jeden rząd na górze a ostatek wozów na dole, iżby mógł z góry bronić i z dołu. Albo też między błoty, między wodami, aby nie zewsząd nieprzyjaciel mógł ogarnąć, a nie ze wszystkich stron mógł obozu dobywać. A gdzieby szancknechtów nie było, tedy każdy za swym wozem mają równo przekop czynić, niegdy też i jaszkowy płot czynią dla mocności a więtszej pewności przed nieprzyjacielem. Też bitwie wieźć z obozu bądź na ciągnięciu bądź na leżeniu, tedy obóz jednym rzędem najpożyteczniej położyć (dla przestronności).
  52. Morawski Sz.: o. c. cz. II. str. 77 i n.
  53. V. Chaloupecky: l. c.
  54. V. Chaloupecky: l. c.
  55. Sprawozdanie z poszukiwań na Węgrzech Ak. Um. str. 8
  56. Wojciechowski Z.: Momenty terytorialne organizacji grodowej w Polsce Piastowskiej str. 95.