Przejdź do zawartości

Strona:Zygmunt Sarnecki - Harde dusze.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego co powiedział. Pochyloną głowę Salusi zaczyna gładzić ręką). Nic ja tobie nie doradzę; nic doradzić mocen nie jestem. Ja tego tylko żądam, aby tobie dobrze było. A po której stronie znajduje się twoje dobro? nie zgadnę. (Cofa rękę, którą głaskał i usuwa się nieco w głąb). Sam sobie tak poradziłem, że drugim radzić sumienie nie pozwala. Ludzie przezwali mnie głupim... może też i nie innym jestem, tedy nie mogę być swojej rady pewnym. (Cofa się powoli w tył ku drzwiom wchodowym). Ale tego tylko pewny jestem, że czy ty za sercem, czy za ambicyą pójdziesz, ja dla ciebie przygany nie najdę, bo jednego tylko żądam, aby tobie dobrze było... (Cofa się ciągle, Salusia powstaje i wyciąga ku niemu ramiona. Gabryel mówi cicho, prawie szeptem). Niczego innego ja nie spodziewam się i nie żądam... Niczego! (Wychodzi).

(Zasłona spada).
AKT TRZECI.
OBRAZ PIERWSZY.
Pokój jadalny w domu Kuleszów w Laskowie. Drzwi w głębi wychodzące na ganek. Za niemi widać dziedziniec z aktu pierwszego. Dwoje drzwi bocznych na prawo; jedne na lewo. Okno. Sprzętów dużo, ale skromne. Na jednej ze ścian obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej. Na przeciwległej ścianie zegar. Krzesła drewniane skórą lub ceratą obite. Kanapka staroświecka. Duży kredens dębowy. Stół nakryty do wieczerzy. Na stole lampa. Na innym stoliku lichtarze mosiężne ze świecami.